Kim jestem?

3K 21 2
                                    

Kim jestem?
Jestem kobietą, pełnoletnią, według definicji o pełnoletności.
Mam 22 lata, prawie, bo listopad dopiero przed nami.

Teraz tak naprawdę, kim jestem?
Jestem zepsutą kobietą. Zepsuta przez życie, przez czynniki zewnętrzne jak i te wewnętrzne, które stale nas niszczą, niszczą nas i wszystko dookoła.
Stale szukam siebie w tym całym chorym świecie.
W tej pogoni różowych ludzi, którzy nakładają na siebie maskę zwaną uśmiechem i biegną...
Każdego dnia biegną, chociaż czasem sami nie wiedzą za czym i po co ten cały śmieszny wyścig szczurów.
Ja w tym wyścigu jestem na końcu, nawet się nie śpieszę, bo nie mam po co.

Idę, wolno.

Szukam szczęścia chociaż w moim zepsutym życiu chyba go już nie znajdę.
Zepsuta przez życie, przez przyjaciół, przez mężczyznę, który zdawał się być tym idealnym, tym, który zostanie na dłużej... niestety, nie tym razem.
Koniec końców był gorszy niż się spodziewałam patrząc na to wszystko przez pryzmat trzech lat, które ze sobą spędziliśmy.

Od początku.

- Hej. - powiedział Patryk wchodząc do pokoju, w którym siedziałam wraz z moją przyjaciółką we wtorkowy poranek, ponieważ nie poszłyśmy tego dnia do szkoły.

Spojrzałam na niego, odwzajemniłam uśmiech i przywitałam się z nim. Patryk musiał dostrzec na moim policzku rumieniec. Cholerna słabość. Zawsze się rumienie kiedy widzę przystojnego mężczyznę, tym razem do przymiotnika 'przystojnego' dochodzi rzeczownik 'bokserki'. Tak, Patryk przywitał nas w bokserkach, bo właśnie wstał.

Przyjazniłam się z Martą już dwa lata, lecz Patryka zobaczyłam tego poranka po raz pierwszy, bo studiował architekturę w Krakowie.

Marta była fanką skoków narciarskich, właśnie dlatego nie poszłyśmy do szkoły.
Tak, Marta musiała obejrzeć jakiś Turniej Czterech Skoczni, co mnie nie bardzo interesowało. Bardziej moje zainteresowanie zwrócił jej pół nagi brat, który snuł się po kuchni w celu zrobienia śniadania.
Niestety nie Nam, tylko sobie.

Pamiętam ten dzień do dziś.
Po głębszych przemyśleniach to jedne z nielicznych miłych wspomnień związanych właśnie z Patrykiem.
Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, absolutnie.
Pamiętam te zielone oczy, które za każdym razem patrzyły szczerze ale z wielkim chłodem i nutką wredoty w moje.

Spojrzenie to powodowało u mnie dość dziwne uczucie, którego do dziś dnia nie potrafię dokładnie zobrazować.

Zatopiłam się w tą zieloną otchłań nie raz, za każdym spojrzeniem czułam, że chcę tylko patrzeć i patrzeć, lecz z drugiej strony chciałam z tej otchłani jak najszybciej się wydostać, ponieważ odkrywała moje wszystkie sekrety.
Czułam jakby rozkładał mnie na czynniki pierwsze, odkrywał wszystko co ciągle ukrywam w sobie i wiem o tym tylko i wyłącznie ja.
To spojrzenie budowało we mnie straszne podniecenie, miałam ochotę oddać mu się, być tylko dla niego. Pozwolić, żeby mógł robić co tylko chce, żeby nauczył mnie uległości i pokazał jakim Panem jest.

Skąd to wiedziałam? Wiedziałam to w jego zielonych oczach.

Rozum wzial górę i tym razem, zeszłam na ziemię i urwałam spojrzenie.
Moja słabość i nieumiejętność patrzenia komuś w oczy okazała się i tym razem silniejsza ode mnie.

Chamski, lubiący ostro pomiatać kobietą z zielonymi oczami, które odkrywały moje sekrety i z chłodnym, a nawet zimnym sercem.

Taki już był.



Zły dotyk. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz