12.

4.3K 203 21
                                    

- Ta odprawa strasznie się dłuży - zajęczała Phoebe, poprawiając torbę na ramieniu. Staliśmy w długiej kolejce już z dobre pół godziny i nie zapowiadało się na to, aby zaczęła ruszać się szybciej.

- Dziewczyny, macie paszporty? - podeszła do nas nauczycielka od matematyki, która również jest jednym z opiekunów wycieczki. Podałam kobiecie moje i Phoebe dokumenty, które wzięła i przejrzała. - Dobrze. Trzymajcie się grupy, paszporty oddamy na pokładzie - przytaknęłyśmy zgodnie, czekając jak już pójdzie.

- To zawsze tak długo trwa? - zapytała moja przyjaciółka, patrząc na ludzi, którzy tak jak i my czekali na swoją kolej.

- Ian, weź dokumenty - usłyszałam przytłumiony głos Pani Middle - matematyczki. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zobaczyłam, jak z uśmiechem na twarzy podaje rzeczy Somerhalderowi. Znalazła się kolejna podatna na jego wpływy. O dziwo, nie odwzajemnił uśmiechu, a jedynie coś odpowiedział.

- Słyszysz co do Ciebie mówię? - Phoebe szturchnęła mnie w ramię.

- Co?

- Na co tak patrzysz? - spojrzała w tamtym kierunku, a potem znów na mnie. Odwróciłam wzrok. - Co mu jest?

- Skąd mam wiedzieć? - mogłam się tylko domyślać. Traktuje mnie jak powietrze. Tak totalnie i bardzo odczuwalnie.

- No nie wiem skąd. Jak na niego patrzysz to nic do Ciebie nie dociera. Tak samo on. Jak patrzy na Ciebie jest totalnie zawieszony, więc pomyślałam, że wiesz o czymś, o czym ja nie wiem.

- Czekaj, czekaj. - podniosłam rękę do góry, aby przestała mówić - Po pierwsze on na mnie nie patrzy. - Phoebe chyba chciała zaprotestować, ale nie dałam jej możliwości. - Po drugie nic mnie z nim nie łączy, więc nic nie wiem i po trzecie... - zrobiłam pauzę w moim monologu, wzięłam krótki oddech i zmarszczyłam brwi. - ... właściwie to nie ma trzeciego - dodałam i odwróciłam się od niej. Boże, muszę się pilnować.

- To ja może to przemilczę - słowa przyjaciółki do mnie dotarły w momencie, gdy wreszcie kolejka zaczęła iść do przodu. Nie podjęłam z nią dalszej rozmowy i prawdopodobnie dokonałam dobrego wyboru, bo naprawdę mogłam się wygadać, a wiem że to z kolei mogłoby zaszkodzić Somerhalderowi.

* * *

Po ponad dziesięciogodzinnym locie wreszcie znów mogłam poczuć grunt pod stopami. Bardzo lubię latać samolotami, ale jednak bezpieczniej się czuję, gdy już jestem na ziemi. Wzięłyśmy z Phoebe nasze bagaże i udałyśmy się za grupą w kierunku wyjścia z lotniska. Na zewnątrz uderzyło w nas chłodne powietrze. No tak, zapomniałam, że w Londynie o tej porze nie dość, że deszczowo to zimno. Złapałam się prawą dłonią za lewe ramię i ścisnęłam je jakby miało mi to pomóc się ogrzać. Żałuję, że nie wyjęłam z walizki szala, bo teraz moja szyja jest całkowicie odkryta, a nie chciałabym nabawić się anginy.

- Autokar już jedzie - usłyszałam głos matematyczki, która również nie była zadowolona z tej pogody.

- Ustawcie się. Muszę Was policzyć - odezwał się Somerhalder. Po chwili wszyscy stali w równym rzędzie, a on rozpoczął odliczanie. Stałam na końcu i trzęsłam się jak galareta. Gdy zbliżał się do mnie spuściłam wzrok, bo skoro i tak mnie unika to po co mam na to patrzeć.

- 45 - powiedział, gdy zatrzymał się przy mnie. - Wszyscy są! - krzyknął do pozostałych opiekunów, a gdy podniosłam wzrok zrozumiałam, że cały czas na mnie patrzy. - Gdzie masz szal? - zapytał, nawiązując kontakt wzrokowy.

- W walizce - w sumie nie byłoby problemu go wyjąć, gdyby nie fakt, że bagaż ma kłódkę, a ja kluczyk głęboko w torbie. Jest za zimno na to, abym zdjęła jeszcze rękawiczki.

Desire [PL] - Ian Somerhalder & Shelley Hennig ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz