Stoję po drugiej stronie dębowych drzwi, stoję bardzo blisko nich, czuję nawet, że rąbek sukienki zaczepił się o coś wystającego, może o źle zheblowany sęczek. Czas mija, powinnam już podejść do ciebie. Za długo już tak stoję, nie powinnam sobie pozwolić na żadne opóźnienie, nie powinnam dopuścić do tego, aby powstała jakaś luka w tekście mojej nowej roli. Nawet gesty muszą być obliczone co do sekundy.
Robię wreszcie pierwszy krok, a potem drugi i trzeci. Żarówkę mam teraz tuż nad głową, pochylam się i dwoma palcami odciągam prześcieradło.
Leżysz w dość dziwnej pozycji, tak jakbyś chciała przekręcić się na bok i w ostatniej chwili zabrakło ci sił. Jedno ramię masz uniesione nieco wyżej, a palce tej ręki zacisnęłaś w pięść, druga spoczywa wyprostowana na stole, palce też są sztywne i wyprostowane. Głowę odchyliłaś lekko do tyłu, jakbyś szukała nią oparcia, jakbyś chciała oprzeć się na niej przy tym skręcie w bok. Muszę okrążyć stół, aby dotrzeć do twojej głowy i aby móc spojrzeć ci w twarz.
Ale twoja twarz jest obca. Rozpoznałam twoje ciało, a nie mogę rozpoznać twojej twarzy, którą przecież z całej ciebie najlepiej pamiętam. Gdyby mi kazano, mogłabym opisać w niej wszystko, każdy najdrobniejszy szczegół. Mogłabym podać liczbę twoich zmarszczek i ich ułożenie. Wiem, ile było zmarszczek podłużnych, tych na czole, ile półokrągłych, tych pod oczami, biegnących w kierunku skroni, ile kurzych łapek, ile tych wokół ust. Potrafiłam z pamięci podać tę sumę twojej starości, wiedziałam nawet, które były tymi prawdziwymi, a które powoływałaś tylko na mój użytek. Ale cała ta wiedza zawiodła mnie, bo twoja twarz jest teraz gładka. Twoja twarz za życia była raczej pociągła, a policzki wpadnięte. Teraz wszystko to się zmieniło. Powieki zakryły oczy i patrząc tak na ciebie, można powiedzieć, że masz twarz prostaczki. Nie ma w niej żadnego wyrazu. Tak jakby żadna głębsza myśl nie splamiła nigdy twego mózgu. Tak jakbyś przeżyła życie na kopaniu kartofli i obcieraniu gromadzie dzieci zasmarkanych nosów.
Odbieram to jak cios. Spodziewałam się zastać ciebie, a zastałam obcą twarz. Odchodzę od twojej głowy i powracam do ciała, które jest takie, jakim go zapamiętałam. Twoje ciało jest tobą. Jestem ci jakoś wdzięczna, że postanowiłaś mi zabrać sprzed oczu tę obcą twarz, żeś ją cofnęła i jakby przede mną ukryła. Patrząc tak na ciebie od strony drzwi, można mieć wrażenie, że w ogóle nie masz głowy. To dobrze. Mam przed sobą to, co znam tak dokładnie.
Zbliża się koniec lipca tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt siedem. Lekarze określili termin rozwiązania na dwudziestego siódmego. Upał, mogę istnieć już tylko w ogródku na leżaku pod krzakiem bzu. Jest mi trudno wstawać, chodzić, nawet siedzieć. Nie widziałam cię od kilku miesięcy, od dnia awantury z Pawłem o tę książkę Styrona. Odchodziłaś z płaczem, zbierałaś po pokoju swoje rzeczy, wyciągając co chwila chusteczkę do nosa i ocierając nią płynące po policzkach łzy. Widziałam, jak spływały bruzdami twoich zmarszczek, doganiałaś je zwykle w połowie na wysokości ust.
Dwudziestego trzeciego lipca przeprowadziłam z Pawłem rozmowę.
- Od tygodni mam do ciebie pewną prośbę.
- Jaką, kochanie? - Przykucnął u moich kolan, krzak bzu rzuca mu na twarz postrzępiony cień.
- Za kilka dni będę rodzić. Chciałabym, abyś ty... abyście ty i ona przedtem się pogodzili.
- Jaka ona? - pyta Paweł, unosząc brwi. Nigdy, nawet w czasach mojego największego do niego uczucia, nie lubiłam tego ruchu, tych brwi wędrujących w górę. Twarz mu się w tedy zmieniała, robiła się obca. Pojawiało się coś antypatycznego, ty powiedziałabyś, że "odbicie jego duszy". Do końca uważałaś, że Paweł jest tylko zły. Niczego wartościowego nie potrafiłaś w nim odnaleźć. Zawsze byłaś taka, albo kogoś lubiłaś, wtedy człowiek ten był tylko dobry i tylko szlachetny, albo kogoś nie znosiłaś i w tedy był już tylko zły.

YOU ARE READING
Po tamtej stronie śmierć
RandomAutor : Maria Nurowska "Po tamtej stronie śmierć" - intymny zapis doświadczenia straty bliskiej osoby, świadectwo żałoby podszytej trudną miłością, a zarazem przejmujące studium złożonej relacji między matką a córką. Magda ma trzydzieści lat, za s...