Stoję ze słuchawką przy uchu. Ręką czynię gest, jakbym chciała podtrzymać brzuch.
- Byłam u cioci Lili - mówisz jakimś przymilnym głosem - pomagałam tam przebierać owoce i... i spadłam z drabinki...
Płaczesz, szlochasz prosto w słuchawkę, a potem, zacinając się, mówisz:
- ...i coś mi się zrobiło z kręgosłuupem.
Twoje "u" przypomina teraz przeciągłe wycie.
- Po co pojechałaś do Lili? - pytam, próbując zebrać myśli. Lilia to twoja młodsza siostra, z którą od lat się nie kontaktowałaś. Byłaś skłócona z jej mężem, który zabronił ci wstępu do ich domu, jak po scenie z obrusem mój mąż. - Gdzie teraz jesteś?
- Na Dworcu Wschodnim - mówisz pokornie, usiłując pokonać szloch. Boisz się utracić to, co już osiągnęłaś. Czujesz, że odniosłaś zwycięstwo. Instynkt podpowiada ci, że na ten raz wystarczy mała scena.
- Czekaj na mnie, zaraz przyjeżdżam, sprawdzę tylko pociągi.
Nerwowo przerzucam kartki rozkładu jazdy. Spoglądam na zegarek.
- Za piętnaście minut mam pociąg do Warszawy - mówię i odkładam słuchawkę.
Szukam płaszcza. Ubrana już do wyjścia piszę ołówkiem na kawałku papieru: "Pojechałam do Warszawy", a potem kładę to na stole w naszym pokoju. W pokoju moim i Pawła; nie mamy jeszcze mieszkania i mieszkamy kątem u teściów.
Siedzisz na dworcu, na ławce. Masz na sobie obcy, ortalionowy płaszcz, mocno wygnieciony.
Idę w twoją stronę ciężka, na opuchniętych nogach, a ty nie podnosisz się z ławki. Podchodzę blisko.
Twoja twarz jest prawie przezroczysta, sine worki pod oczami, setki drobniutkich zmarszczek biegnących w kierunku skroni. Udajesz, że nie dostrzegasz mojego brzucha. Jest obcy.
- Weszłam na drabinkę, na samą górę, to było w piwnicy, noga mi się ześlizgnęła. Coś trzasnęło i teraz boli - mówisz bezbarwnym głosem, jakbyś referowała zupełnie nieważny fakt.
- Musimy pójść do lekarza.
Biorę cię pod ramię, a ty posłusznie stajesz z ławki. Jesteś ode mnie niższa prawie o głowę. Idziemy do taksówki. Podaję adres lecznicy Izis w pobliżu placu Konstytucji.
Lekarz każe rozebrać ci się do naga. Siedzę na kozetce obciągniętej ceratą, a ty stoisz pośrodku gabinetu pomiędzy kozetką a biurkiem, na którym przysiadł chirurg. Trzyma w rękach mały młoteczek i bawi się nim, przekładając z dłoni do dłoni.
Stoisz naga. Stoisz zgarbiona, z obwisłymi piersiami i brzuchem starej kobiety. Twój brzuch jest niewspółmiernie duży i wypukły, pokryty pomarszczoną, żółtawą skórą.
Lekarz przestaje się bawić lśniącym młoteczkiem i mówi:
- Proszę złączyć nogi i stanąć na palcach.
- A teraz proszę pochylić głowę. Tak: na wyprostowanej szyi.
- A teraz proszę końcami palców u rąk dotknąć podłogi.
Posłusznie wykonujesz wszystko, o co cię prosi.
Patrzę, jak naga robisz szereg dziwnych ruchów. W pewnej chwili bandaż na łydce rozwiązuje się i błyskawicznie opada na ziemię. Twoja noga od kolana w dół ma ostry czerwony kolor. Cała pokryta jest małymi, wilgotnymi rankami.

YOU ARE READING
Po tamtej stronie śmierć
DiversosAutor : Maria Nurowska "Po tamtej stronie śmierć" - intymny zapis doświadczenia straty bliskiej osoby, świadectwo żałoby podszytej trudną miłością, a zarazem przejmujące studium złożonej relacji między matką a córką. Magda ma trzydzieści lat, za s...