"Stay" [Rap Monster]

3.3K 167 24
                                    

Przepraszam! Mianhe! Gomenasai! Sorry! Nie wiem jeszcze w jakim języku mam przepraszać >.< Naprawdę przepraszam, że musiałaś czekać aż tyle na ten scenariusz, nawet nie będę się tłumaczyć, po prostu spieprzyłam sprawę. Obiecuję, że na następny scenariusz, jeśli ktoś jeszcze kiedykolwiek będzie chciał go zamówić, nie będzie tak długo wyczekiwany. Naprawdę, naprawdę przepraszam! Mimo wszystko mam nadzieję, że będzie Ci się podobać - jak Wam wszystkim zresztą.
  @Bakaaa02 , ten scenariusz jest dla Ciebie, mam nadzieję, że będziesz z niego zadowolona.

Kat ^^

PS. Zapraszamy przy okazji do przeczytania i komentowania innej naszej historii, THE LETTERS.

HOPE YOU LIKE IT!
ENJOY!


Deszcz dudnił o chodnik i asfalt. Zwykle uspokajający mnie dźwięk teraz nie robił na mnie żadnego wrażenia. Opierałam się łokciami o barierkę, wpatrując się pusto w ciemną, nieprzeniknioną toń rzeki Han. Przemokłam do suchej nitki, jednak nie obchodziło mnie to. W końcu miałam właśnie ze sobą skończyć, dlaczego cokolwiek miałoby mnie obchodzić? Wybrałam skok z mostu, ponieważ... właściwie nie jestem pewna dlaczego. Podciąć sobie żyły próbowałam, ale za słabo cięłam, a mocniejszych nacięć nie potrafiłam zrobić. Powiesić się... też jakoś nie umiałam. Leków nigdy nie lubiłam, więc zaćpanie się nimi odpadało. Pozostawał mi więc skok z mostu. Jedynym odgłosem docierającym do moich uszu był dudniący deszcz. Oprócz mnie ani żywej duszy  nawet ani jeden samochód nie przejechał tędy. Odejdę, niezauważona w tej chwili przez nikogo. Może to i lepiej? Jeżeli ktokolwiek mnie zauważał, to tylko po to, by mnie wyśmiać, poniżyć. Taka egzystencja po prostu nie ma najmniejszego sensu. Westchnęłam ciężko, wreszcie przechodząc do czynów. Zaczęłam się powoli wspinać po barierce, aż w końcu stanęłam po jej drugiej stronie. Wzięłam głęboki wdech. Czyli to już naprawdę jest koniec. Wyciszyłam się na wszystko, nie słyszałam już szumu deszczu, nic. Jedynie bicie mojego serca, które biło zaskakująco spokojnie.

Nagle poczułam, jak obejmują mnie czyjeś silne ramiona i ciągną na drugą stronę barierki. Szarpałam się, próbując się wyrwać, ale ten uścisk był wyjątkowo mocny. Załkałam z bezsilności, gdy uklękłam na mokrym chodniku. Tajemnicza osoba wciąż mnie obejmowała, jakby chcąc dać mi odrobinę ciepła, poczucia bezpieczeństwa. Gdzieś tam, w dalekich zakamarkach serca byłam mu za to wdzięczna, jednak wszystko teraz dominował ból z powodu tego, że nie udało mi się skoczyć. A wszystko przez kogoś, kto postanowił się wtrącić w nieswoje sprawy.

- Dlaczego chciałaś to zrobić, głupia? - w moim uchu rozbrzmiał nagle niski, głęboki głos, niewątpliwie należący do mężczyzny, od którego przeszedł mnie dreszcz wzdłuż kręgosłupa.

- Po co mnie ratowałeś? - wyszlochałam, chcąc się od niego odsunąć, jednak nie pozwolił mi na to, obejmując mnie jeszcze mocniej. - Po co się wtrącasz w nieswoje sprawy? Nie mam po co żyć ani dla kogo! Najlepiej będzie jak zniknę z tego świata i nikomu już nie będę zawadzać!

- Aish, przestań pieprzyć głupoty. Skoro nie masz dla kogo żyć, to żyj dla mnie. Skoro nie masz po co żyć, to żyj dla spokoju mojego sumienia. Ratowałem cię dlatego, że nie umiem obojętnie przejść obok czyjegoś cierpienia, więc przykro mi, ale jesteś na mnie skazana.

Nie pytając mnie o zdanie, wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego auta. Nie miałam już siły na żadne sprzeciwy. Czułam się po prostu... taka pusta w środku. Nie wiem czy mnie to przerażało, czy wręcz przeciwnie. W pewnym momencie dotarł do mnie absurd tej całej sytuacji, która, nawiasem mówiąc, była bardziej niż oklepana. Obcy chłopak ratuje nieznajomą dziewczynę przed skokiem, który miał zakończyć jej marny żywot. Potem decyduje się nią zaopiekować. To brzmi co najmniej jak scenariusz tandetnego filmu romantycznego. Spojrzałam na chłopaka, uświadamiając sobie, że nawet nie wiem jak on się nazywa i jak wygląda. Przyjrzałam mu się uważnie. Długie nogi troszeczkę się nie mieściły, przez co musiał je podkurczać. Ponieważ była późna wiosna, było naprawdę ciepło, więc miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem, co eksponowało jego umięśnione ramiona. Mokre blond włosy podwijały mu się lekko na skroniach, a ciemne oczy wpatrzone były w drogę. Po jego pełnych ustach błąkał się delikatny uśmiech, uwydatniając jego urocze - moim zdaniem - dołeczki w policzkach i jednocześnie łagodząc jego lekko ostre rysy twarzy. Uderzyło mnie to, jak był przystojny. Zaraz pokręciłam głową i odwróciłam wzrok. 

dream glow || bts one shots ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz