Kotunie, ja tak bardzo przepraszam! Nie dodawałam nic, bo internet mi padł jakiś tydzień temu i dopiero teraz udało się go naprawić. A teraz rozdział!
PS. Przepraszam też, ze nic się nie dzieje. Obiecuję, że za to następna notka będzie już dużo ciekawsza.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po jakże wyczerpującym dialogu Draco usiadł naprzeciw Harry'ego, ale pod takim kątem ustawił fotel, że równie dobrze mógł po prostu wpatrywać się w palący się kominek.
To nie tak, że Harry miał coś do Draco. Tak jakby się zastanowić jedyne, co czarnowłosy mógł mu zarzucić to bycie człowiekiem. A gdy mówimy o najmłodszym Potterze to określenie „unika kontaktu z ludźmi" jest dużym eufemizmem. Zielonooki robił wszystko, żeby tylko jak najmniej z nimi przebywać. Tak, więc nikt, kto zawracałby sobie głowę myśleniem o Harrym nie zdziwiłby się jego zachowaniem względem młodego Malfoy'a. Nie zdziwiłaby go również myśl o tym, że Harry miał znów okropny humor. W końcu, jaki introwertyk byłby szczęśliwy, jeżeli za małą chwilę miałby znów siedzieć w jednym pomierzeniu (nie ważne jak dużym) z całym Hogwartem? Tak, więc nikt nie mógł mieć pretensji do Harry'ego. Abstrahując od tego, że mały ślizgon był boleśnie świadomy, że nikt i tak na niego nie zwracał uwagi oprócz młodego Malfoya. Zresztą zielonooki był święcie przekonany, że Draco chce go potraktować jak jakąś kolejną swoją zabawkę, a on nie miał zamiaru na to pozwolić. Chociaż takiego upokorzenia wolałbym uniknąć. Mruknął w myślach (jest to jak najbardziej możliwe dop.Au) zagłębiając się ponownie w lekturze.
***
Czarnowłosy właśnie dochodził do połowy książki, kiedy po raz kolejny ktoś mu przerwał. To jednak nie był zwyczajny ktoś... To był Draco Wielki Natręt Malfoy!
- Harry- wołany chłopak kiwnął głową na znak, że go słucha- Już wszyscy idą na śniadanie i my też już powinniśmy.
Młody Potter odwrócił się przodem do niego (przez cały ten czas tego wcześniej nie zrobił) popatrzył na niego jak na bardzo ciekawy obiekt badawczy i wolno przytaknął nie spuszczając wzroku z rozmówcy. Westchnąwszy przeciągle zamknął ostrożnie książkę i niechętnie wstał z fotela.
Droga na śniadanie nie była dla Harry'ego miłym przeżyciem głównie z trzech powodów. Po pierwsze, tłum był taki, że mały Potter nie został startowany. Po długie, znów czuł się tak jakby się miał za chwile miał się udusić. A po trzecie jego towarzysz chyba uznał za punkt honoru wciągnąć go w jakąś werbalną rozmowę, bo co chwila rzucał jakieś komentarze i patrzył się na niego wyczekująco. Harry na początku przyjął taktykę: ty-mówisz-ja-cię-nie-słucham-ale-z-grzeczności-potakuję, ale nie uzyskawszy żadnych efektów przerzucił się na: wcale-nie-udaję-że-cię-nie-słyszę-tylko-jest-po-prostu-za-głośno. Potem warknął coś do sufitu, co mniej więcej brzmiało jak ile może iść na jakieś głupie śniadanie dalej zapamiętale unikając jakichkolwiek wypowiedzi. Na szczęście Harry'ego i nieszczęście Draco każda droga kiedyś się kończy. Tak, więc strudzeni studenci po tej jakże trudnej i długiej wyprawie usiedli przy swoich stołach. Harry chciał usiąść gdzieś z tyłu, ale Draco siłą pociągnął go na siedzenia idealnie po środku. Potter musiał użyć całej siły swojej woli, aby nie krzyknąć, kiedy blondyn złapał go za rękę, ale nie udało mu się powstrzymać silnego wzdrygnięcia.
- Chodź, tutaj!-Powiedział jakby wcale siłą go tu nie przyprowadził- Dla najlepszych najlepsze miejsca!
Harry czuł obowiązek wyprowadzenia Draco z błędu, co on sadzi o najlepszych miejscach, ale zauważył, że i tak tam gdzie chciał usiąść było zajęte, więc dał sobie spokój. Nie darował sobie jednak prychnięcia na wzmiankę, co sądzi o użyciu przed blondyna słowa „najlepsi".
Podczas posiłku nie zabrakło coraz to nowych prób rozmowy ze strony Draco i modłów do Merlina Harry'ego o możliwość ukrycia się przed tym werbalnym atakiem na jego osobę. Skończyło się na tym, że oboje bardzo sfrustrowani poszli się spakować po rozdaniu przez opiekuna Domu rozkładu lekcji. Harry z wielką satysfakcją odkrył, że pierwsze zajęcia to eliksiry i nikt nie będzie mu przeszkadzał w samotnej pracy, ponieważ profesor Snape nie dopuszcza do niesubordynacji, kiedy uczy. Wiedział, że ciesząc się myśląc o TYM przedmiocie w pewien sposób łamie niepisany Kodeks Idealnego Pottera, ale on naprawdę nie mógł na to nic poradzić. Szczególnie, że sama myśl o możliwościach tych z pozoru niepozornych cieczy można osiągnąć tyle rzeczy go najzwyklej w świecie fascynowała. Zresztą, podobno Lily też nie uciekała z krzykiem na samo wspomnienie o tym przedmiocie... Może jednak uda mi się swój plan wcielić w życie?
Tak, nasz mały ślizgonek miał Wielki Plan. Plan, dzięki, któremu uda się mu zaistnieć w oczach innych Potterów, jako prawdziwy członek rodziny. Na początku miał być Gryffonem. Robiłby rzeczy, które uważa za absurdalne, znalazłby sobie pseudo-przyjaciół, którzy trzymaliby się z nim tylko, dlatego, że dawałby im wszystkie eseje i podpowiadał, żeby mogli się wykazać... Może nawet przychodziłby raz do roku na mecz quidditha. Taki prawie normalny Gryffon. Oczywiście przewidział sytuację, że przez swój głód wiedzy Tiara mogłaby przydzielić go do Ravenclaw. Wtedy sprawa byłaby dużo łatwiejsza, bo każdy ci powie Kurukon=książki + brak życia towarzyskiego. Tak było i już, nikogo nie obchodziło, ze to stereotyp oraz do tego błędny, w którego czarnowłosy idealnie się wpasowywał. To szło Harry'emu bardzo na rękę. Znaczy, szłoby gdyby Harry był uczniem Domu kujonów... Najmłodszy Potter nie spodziewał się jednak takiego obrotu sprawy. W pierwszy dzień pozwolił sobie na chwilowe załamanie, ale teraz trzeba skupić się zmodyfikowaniu planu tak, aby mógł zadziałać. Oznacza to, że trzeba jak najlepiej wykorzystać tę umiejętność, którą zawsze sobie cenił. Umiejętność czysto teoretycznego zniknięcia. Będzie sobie żył, uczył się jak najwięcej, a reszta powoli zapomni. Zapomni, że to ślizgon, że powinien być zły i okrutny. Zapomną nawet, że do tej szkoły chodzi inny Potter oprócz przez wszystkich uwielbianego Williama. Nie idealnie, ale najlepsza opcja z możliwych. Ależ nie, jak na razie ta opcja również została wyeliminowana, z tym, że nie na stałe. Tym razem przeszkodą jest niejaki Draco Malfoy, ale on sam usunie się z życia Harry'ego, kiedy zobaczy, że nie ma w nim nic z tego, co sobie ceni. Chwilowa trudność do pokonania, a potem reszta, na razie dosyć ogólnego, planu.
CZYTASZ
W wolności zamknięty
FanfictionPotter'owie to bardzo znana i szanowana czystokrwista rodzina. Podczas ataku Voldemorta na ich dom dorosłych nie ma, a napastnika pokonuje starszy brat Harr'ego, dwuletni William. Will staje się popularny w czarodziejskim świecie. Nikt jednak nie ws...