Gdy grupa skończyła opowiadać swoją historię sprzed miesięcy, Dorian położył łokcie na stole, oparłszy dłonie złączone o twarz. Mathias spojrzał na starego przyjaciela niedowierzaniem, gdyby sam nie wierzył, że to właśnie On siedzi niedaleko niego. Mimo, że stare bóle zanikły, to migrena co jakiś czas powracała, choć sam twierdził inaczej. Mówił, że to dzieło wyczerpania, które pojawiło się kilka tygodni temu, ale dobrze wiedział, że to sprawka jego wirusa, z którym się złączył, a wszelka próbka odłączenia mogłaby się skończyć śmiercią. Ślęcząc w samotne wieczory rozmyślał, czy kiedyś znajdzie się lekarstwo na To, by nie musiał się już martwić, że skrzywdzi przez swoją głupotę tych, których kocha i szanuje.
(Dorian) - To wszystko... To, przez co musieliście przejść... Przez co Ty musiałeś przejść... Naprawdę było tak do dupy?
(Mathias) - Było bardziej do dupy, niż myślisz. Choć to, co było wtedy karą, sprawiło teraz, że stało się nagrodą, szczęściem głupiego - spojrzał na wilki
(Marta) - Oswoisz się, nie gryzą swoich - zobaczyła zdziwienie u Doriana
(Dorian) - odsunął się - Nie rozumiem tego wszystkiego, Mathias... Jesteś nadal człowiekiem?
(Mathias) - Mogłem lekko zatuszować emocje, ale nadal potrafię odczuwać wszystko... Choć może nie wszystko. Ból inwazyjny wchodzi we mnie jak w masło, a potem nie czuję nic.
(Dorian) - Jesteś nieśmiertelny, wtf?!
(Mariusz) - zaśmiał się - Nie powiedziałeś tego poważnie, prawda?
(Dorian) - Nie ogarniam po prostu tego... Potrafię ogarnąć, że zaczął się upadek ludzkości... Potrafię ogarnąć, że moja rodzina jest martwa... Potrafię ogarnąć, że żyję, ale... Nie ogarniam Twojej sytuacji, Mathias... To nie zdarza się co dzień.
(Osa) - Tak samo jak zombie. Dobrze będzie mieć kolejnego sojusznika.
(Dorian) - Nie planowałem, że zostanę z Wami, tylko po prostu nie miałem gdzie przespać się... Dawid, ja... Jestem pewien, że gdzieś tam jest.
(Mathias) - Twój brat...
(Dorian) - Sądziłem, że... Umarł, ale... Kilka dni na początku... Widziałem go, jak ktoś... Zabrał go do auta i odjechali... Niedaleko mojego domu...
(Iza) - Ile miał lat?
(Dorian) - Trzynaście by miał w tym roku.
(Joanna) - Więc prawie rok temu zaginął Ci brat, a dopiero teraz go szukasz?
(Dorian) - Cały czas go szukam - wstał - Pół kraju za nim idę...
(Osa) - Witaj w klubie, też czegoś szukamy.
(Dorian) - Pierdolenie... Czy obaj znajdziemy to, czego szukamy?
(Osa) - Chodz z nami, to się przekonasz.
(Dorian) - Idę tropem brata, nie mogę zbaczać z trasy.
(Mathias) - Gdzie widziałeś go po raz ostatni?
(Doriana) - Jedynie rejestracją auta żyłem przez ostatnie miesiące. Wszędzie, gdzie mogłem, pytałem o to samo, zawsze... Trop urwał się podobno przy Grudziądzu, przy jakiś ruinach... Tam słyszałem, że bandyci mieli obóz... Jeśli, by go skrzywdzili w jakikolwiek sposób... - zacisnął pieści
(Osa) - Nie ma mowy by...
(Mathias) - przerwał - Pomożemy Ci go znalezć.
(Osa) - Co?
(Ula) - Zmierzamy w tym samym kierunku.
(Doriana) - Chcecie więc wrócić do Płocka, warto według was?
(Mathias) - Można odbudować to, co zostało zniszczone.
(Iza) - uśmiechnęła się
(Joanna) - Tak czy inaczej, spróbujemy pomóc nowemu, ale jak się nie uda... Nie miej do Nas pretensji, Dorian...
(Dorian) - Nie mogę wam powiedzieć, czy na pewno z wami będę chciał ruszyć na Płock, ale... Powiem wam pózniej. Na razie mogę iść z Wami do Grudziądza.
(Mathias) - Tyle czasu minęło, on może już nie żyć.
(Dorian) - Po prostu chcę poznać prawdę. Jestem świadomy konsekwencji.
(Osa) - ziewał - No to mamy ustalone. Pogadałbym, ale... Ten kto rano nie wstaje, zombie go zwykle zżera...
(Dorian) - Wybaczcie, że postawiłem na nogi was wszystkich.
(Mathias) - Nie spaliśmy z innego powodu...
(Dorian) - Zombie?
(Mathias) - odwrócił wzrok
(Iza) - Człowiek... Ktoś z naszych zwariował i... Nie dał nam wyboru.
(Mathias) - wysunął ostrze - Widzisz krew? To była krew człowieka.
(Dorian) - Jak to się stało?
(Joanna) - Wystarczyło, że żyjesz w mrocznym świecie zbyt długo, a mózg wariuje. Ją dopadło i nie można było nic zrobić... Próbowaliśmy, ale nie słuchała.
(Mathias) - Tak, zabiłem Ją, ponieważ Ja byłem celem - oko stało się czerwone - Wszystko kręciło się wokół mnie. Śmierć Natalii... Wyścig... Prowokowanie... Próbowała mnie złamać, ale... Nie przewidziała wszystkiego... Współczuje tym, którzy ją znali, zwłaszcza matce... Nie wiedzieli jaka jest naprawdę...
(Joanna) - Sądziłam, że znałam ją dobrze, ale tak naprawdę wiedziałam niewiele...
(Iza) - Mathias?
(Mathias) - podszedł do drzwi - Pokażcie Dorianowi, gdzie ma spać. A ja się położę...
(Dorian) - Mathias, dzięki... Za to, co robisz.
(Mathias) - Robię to dla przyjaciół, dla tych, dla których warto to robić - wyszedł
(Ula) - Biedny chłopak. Tyle przeżył i... Jeszcze Roksana... Nie będzie miał dziś lekko.
(Dorian) - Dobrze, że jest tutaj.
(Osa) - Nie należy do osób, które umierają szybko. A przeczuwam, że łatwo się nie da. Jego oko widzi więcej niż nasze. Ciężko to wyjaśnić, ale jest w nim coś więcej z człowieka.
(Ula) - Jeśli bronisz to, co kochasz, to zmieniasz się. A w jego przypadku, mógł umrzeć, ale... Przetrwał. Wydawał się inny, ale nadal pamięta swoich.
(Mariusz) - Przybyło mu odwagi, to na pewno. To, co się wydarzyło kilka tygodni temu. Nikt z Nas nie wie dokładnie, co tam było, ale... Dało mu drugą szansę.
(Dorian) - To była wścieklizna?
(Osa) - Chuj wie, co to było. Jakaś odmiana pseudo czegoś, jebać nazwy. Mathias wiele nie mówił i ja to szanuję. Nie musiało być to najprzyjemniejsze zdarzenie, patrząc na to, jakie mam ślady po zębach na rękach.
(Ula) - Prawie widziałam żyły... Normalnie by tego nie przeżył nikt. Ale to coś w środku niego, jakby go regenerowało. Znacznie szybciej niż normalnie.
(Iza) - Szkoda, że nie poznaliśmy tych, którzy mu pomogli.
(Osa) - Mathias milczy w tej sprawie - zaśmiał się - Choć wolę ich nie poznawać.
(Iza) - Pójdę może do strażnicy - próbowała wyjść
(Ula) - złapała za rękę - Idz do niego... Potrzebuje twojego wsparcia.
(Iza) - Słyszałaś, co wtedy mówił...
(Ula) - Faceci tak mają. Zaufaj Mi... Usiądz przy Nim, niech wie, że jesteś obok. Nadal należę do tych, którzy wierzą, że miłość jest najlepszym lekarstwem na smutek i chandrę.
(Osa) - Tylko uważaj, by niechcący Cię nie skaleczył ostrzem - pod nosem
(Ula) - Z drugiej strony, może pierw zapukaj.
(Iza) - Tak, myślę, że to dobry pomysł. Do jutra, wszystkim.
(Marta) - Do jutra, Iza - uśmiechnęła się
Kilka minut pózniej
(Iza) - zapukała
(Mathias) - Nie mam nastroju na rozmowy, nie dzisiaj...
(Iza) - otworzyła drzwi - Ze mną nie pogadasz?
(Mathias) - Nie wiedziałem, że to Ty... O czym chcesz rozmawiać, w taką pózną porę? - usiadł na łóżku
(Iza) - Ta sytuacja... Sam wiesz...
(Mathias) - Nie potrafię Ci odpowiedzieć, czemu musiało do tego dojść.
(Iza) - Nie chodzi o tamto... Tylko o twojego Przyjaciela. Nie chcę być wścibska, ale... Ufasz mu na tyle, by pozwolić mu między nami żyć?
(Mathias) - Trochę zaczynasz szukać dziury w całym. Dokładnie tak, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.
(Iza) - Dziwne to było, że znalazł twoją broń i akurat trafił tutaj. Nie sądzę, że to był przypadek, a szukanie brata może być dodatkowym celem.
(Mathias) - Potrafiłaś to przed nim ukryć podczas rozmowy... - westchnął - Posłuchaj, to był mój taki pierwszy przyjaciel, jakiego miałem okazję poznać. Zaledwie, gdy chodziłem do gimnazjum jeszcze.
(Iza) - Czyli Osa nie był tym Pierwszym?
(Mathias) - Osa pojawił się niewiele miesięcy pózniej. Dorian jest kimś godnym zaufania. Zawdzięczam mamie, że go poznałem.
(Iza) - A czemuż?
(Mathias) - Gdy brakowało.. - zaśmiał się - Garnituru w moim rozmiarze... No to jego mama poznała się jakoś z moją... Potem samo wyszło.
(Iza) - Ty w gajerze... Nie dałabym wiary, nie widziałabym Cię w tym... - uśmiechnęła się
(Mathias) - Też bym siebie w tym nie widział, ale... Szkoła nalegała, by na egzamin było coś galowego...
(Iza) - Jako jedyna poszłam w jeansach, ale jakoś napisałam test. Z marnym wynikiem, ale jakoś to było. Akurat w radzie był mój wychowawca... Patrzył mi się co jakiś czas pod ławkę, ciekawe czego tam szukał.
(Mathias) - na wpół leżąco - Wiesz co, rozpadamy się...
(Iza) - Liczysz się z tym, że Ona była krejzi?
(Mathias) - Była, tego ukryć sie nie da...
(Iza) - Ale...?
(Mathias) - Widziałem ten strach... Bała się tego zrobić...
(Iza) - Przestań się suczą zadręczać.
(Mathias) - Ciężko zapomnieć, jak ktoś, kogo znałaś od kilku miesięcy nagle przystawia Ci nóż do gardła. Przyznała, że byłem dla niej kimś wtedy... Ale zmieniłem się.
(Iza) - Wydawała się niegrozna, a tu proszę... Słuchaj, a może ona się zabujała w tobie?
(Mathias) - Teraz to i tak bez znaczenia. Trupy z reguły są mało rozmowne.
(Iza) - zawiesiła sie na jego szyi - No co Ty nie powiesz, kochanie... - pocałowała w policzek
(Mathias) - Nie powinnaś spać? Tylko zmarnowałaś czas przychodząc tutaj.
(Iza) - Nie dam Ci spać samemu.
(Mathias) - Czyżbyś się martwiła tak o mnie?
(Iza) - Zawsze się martwiłam. Szczególnie teraz.
(Mathias) - Wiesz co mi powiedzieli Tamci, którzy mnie uratowali? Że wracając do Was, popełniam błąd.
(Iza) - Jaki błąd?
(Mathias) - To, co siedzi we mnie... To jest jak rak, Iza... Nie zabije mnie, ale... Ryzykujecie wiele tym, że tu jestem. Kiedy lewe oko zmienia kolor, wyczuwam w sobie jakąś zmianę. Mam kontrolę, ale... Kiedyś wszystko dobre sie kończy. Mogę stracić nad tym panowanie, co wtedy? Nie chciałbym skrzywdzić kogo z Was, nie chciałbym skrzywdzić Ciebie...
(Iza) - położyła dłoń na kolanie - Jesteśmy od tego, by Ci pomóc, tak jak Ty pomagałeś i pomagasz Nam. Pomijając tych głupków, którzy w Ciebie kiedyś nie wierzyli.
(Mathias) - Jeszcze kilka tygodni temu byłem inny, a teraz... Jestem czymś innym... Czy aby to nie czyni ze mnie potwora...?
(Iza) - sprzedała liścia
(Mathias) - dotknął twarzy - ...
(Iza) - Jesteś kim miałeś być, ale na pewno nie jesteś jakimś mutantem.
(Mathias) - Ale...?
(Iza) - Zmieniłeś się, to prawda. Działasz inaczej, to prawda... Ale jedno pozostało na miejscu. Twoje serce, bije jednym tym samym rytmem i mieści w sobie więcej dobroci, niż Ci się wydaje.
(Mathias) - Więcej dobroci i słabości miałem wtedy.
(Iza) - Też byłam kiedyś słaba, ale spotkałam Was, spotkałam Ciebie.
(Mathias) - Pomyśleć, że to się dzieje naprawdę... Chciałbym się obudzić, nie mieć takiej mordy i... Zobaczyć moją całą rodzinę...
(Iza) - Tylko w snach możesz ich zobaczyć.
(Mathias) - Niezupełnie, została mi fotografia. Ostatnia pamiątka po nich. Jak myślisz, czy gdyby żyli dalej, cieszyliby się z takiego obrotu sprawy?
(Iza) - Mogli mieć Apokalipsę w dupie, ale w dupie nigdy Ciebie by nie mieli. Tak jak moi rodzice. Dobro dziecka najważniejsze, ponad ich własne. Dlatego tak to wszystko działa... Kiedy jesteś starszy i zajmujesz miejsce, ustępując miejsca młodszym... Tym, którzy mają większe szanse przetrwać.
(Mathias) - Ciężko się z tym nie zgodzić... - oparł jej głowę o swoje ramię
(Iza) - Boję się o Ciebie, ale... Nie zamierzam Cię z tego powodu pozostawiać samemu sobie. Będę przy Tobie, choćby nie wiem co.
(Mathias) - Iza... Jesteś zmęczona, zamknij oczy...
(Iza) - A co z Tobą?
(Mathias) - Nie wiem czy usnę, ale... Będę próbować... - wtulił się w Izę
Około piątej rano
Sen Mathiasa skończył się szybciej niż się zaczął. Zbudziło go szuranie butami na zewnątrz. Nie budząc Izy, dosunął suwak kurtki i wyszedł na zewnątrz. Słońce zaczęło powoli wyłaniać się zza horyzontu. Pierwszy wgląd na obozowisko nie dało nic, a dopiero powtórne rozejrzenie się dało rezultat. Pewna postać siedziała w strażnicy, oparta o jedną ze ścian. Wyjście Mathiasa sprawiło, że jego wewnętrzny duch zaczął domagać się jasności, owej prawdy. Stare bóle minęły, ale nadal nie miał pełnej kontroli nad tym, co w nim siedzi i krąży w jego krwioobiegu. Powoli wszedł po drabinie do budynku, owym gościem był Dorian, który wizytę przyjaciela przyjął tak, jakby się jej spodziewał.
(Dorian) - Nie tylko ja nie mam dobrego snu dzisiaj, nieprawdaż?
(Mathias) - I tak miałem wstać wcześniej.
(Doriana) - Wiem dobrze, że nie jesteś typem, co wstaje wcześnie rano. Bro, trochę się znamy lat. Znaczy rok Cię nie widziałem, ale... Jednak jesteś moim kumplem i...
(Mathias) - Argument równie prawidłowy, co obietnice premiera... Znasz mnie na tyle, ile mnie znałeś. Teraz trochę jest inaczej...
(Dorian) - Na pewno jest inaczej. Otacza Cię gromada ludzi, czego nie można powiedzieć o starych czasach. Starych dobrych czasach, gdzie przychodziło się pograć w coś na splitscreenie... - przymknął oczy
(Mathias) - Przy odrobinie szczęścia, nic nie jest niemożliwe, by to powtórzyć.
(Dorian) - spojrzał na pojawiające się słońce - Choć dokonało się jedno. Żyjesz nadal.
(Mathias) - usiadł - Uwierz, było wiele okazji, bym zginął.
(Dorian) - Sam dbasz o swoje szczęście?
(Mathias) - Cokolwiek mnie ratuje za każdym razem, to góra musi mnie bardzo lubić lub to jakaś gra...
(Dorian) - Nie bądz zły, ale ta ciemna blondyna, co była blisko Ciebie... Kim dla Ciebie jest? Nie dałem po sobie poznać, ale wydawała się negatywnie nastawiona do mnie.
(Mathias) - Iza jest najmniej skora do narzekań. Ostatnio pokazała coś, czego inni się bali pokazać.
(Dorian) - Mathias... Lekko zmienia Ci się styl mówienia, gdy o niej mówisz. To ktoś ważny.
(Mathias) - Skąd możesz to wiedzieć?
(Dorian) - Poza tym, widziałem przez okno Was. Raczej nie jest Ci obojętna.
(Mathias) - Kogoś trzeba chronić. Trzeba mieć jakiś cel.
(Dorian) - Opowiedz mi o grupie, o reszcie. Póki co z grubsza wiem coś o Izie, więcej o niej nie muszę.
(Mathias) - Ula jest trochę zbyt... Dosadna momentami. Ją i Osę poznałem niedługo po tobie. Starsza kilka lat, ale mentalność identyczna, co moja. Liczy się z każdym i próbuje ze spokojem rozwiązać kłótnie. Czego Osa się obawia... Po śmierci jego brata, postawił na miażdżenie, gdy tylko jest okazja. Gdybyś trafił do Nas wcześniej, byś zobaczył egzekucję na żywo.
(Dorian) - Gdybym trafił do was wcześniej, nie dopuściłbym do samosądu - stanowczo
(Mathias) - Mariusz mimo straty ręki, nadrabia charyzmą i siłą. Był przez pewien czas konflikt, po tym jak zabił swoją dziewczynę, która była jedna z Nas... Omal nie było dwóch pogrzebów...
(Dorian) - Dwóch?
(Mathias) - Osa postawił swoje trzy grosze.
(Dorian) - Wesoła ekipa na to wychodzi. Wybacz pytanie, ale te trzy laski pozostałe... Nie wyglądają Ci na lesby?
(Mathias) - Czemu pytasz?
(Dorian) - Przez ten rok nie tylko żyłem szukaniem Dawida... Co trafiałem do małych grup, to zawsze trafiała się laska, co... Rozumiesz mnie... Chciała zrobić to ze mną i ze swoją koleżanką... Zawsze lesby... Nie bym miał coś przeciwko, ale... Po prostu jestem tylko facetem...
(Mathias) - Co to ma do Marty, Wiki i Aśki? Moment... Nie mów, że...
(Dorian) - Zwykłe pytanie... Po prostu się uzależniłem...
(Mathias) - Marta ma na swoim koncie jeden kontakt płciowy, ale jej dominator niestety... Nie wyszedł z tym najlepiej.
(Dorian) - Taka ostra?
(Mathias) - Jeśli coś z nią chcesz próbować, lepiej zakryj orzechy, taka rada.
(Dorian) - Wez nie strasz... - przeszły dreszcze
(Mathias) - uśmiechnął się - Aśki nie uda Ci się z powodu iż jest niezależna. Robi trochę za drugi mózg u Nas i jest na ostatnim miejscu, jak chodzi o łatwość, Wiki ma podobnie.
(Dorian) - To ta z opaską?
(Mathias) - Nie kieruj się wyglądem. Mnie też wiele może wykluczać, a wielu by się zdziwiło, ile musiałem zabić na swojej drodze, by przeżyć, czasem nie mając innego wyjścia...
(Dorian) - A co z Martą?
(Mathias) - Dystansowiec, nie tylko ze strzelaniem. Raz prawie przez nią zginąłem... - zaśmiał się
(Dorian) - ziewał - Stary, dzięki za info... Może ogólnikowe, ale wiem komu w drogę nie wchodzić.
(Mathias) - Tak naprawdę to z nikim nie pogadasz na swoje tematy...
(Dorian) - Spoko. Poradzę sobie jakoś z tym. Już wiem, co chciałem. A ty idz spać. Póki się da.
(Mathias) - Wiesz, dobrze Cię widzieć ponownie. Dobrze jest widzieć znajomą twarz.
(Dorian) - Dokładnie... Wiesz co, trochę spróbuję coś pomóc na początku, by zmienili trochę o mnie opinię.
(Mathias) - Iza prędko nie zmieni, nie licz na to.
(Dorian) - Nie muszę. Ważne, że Ty we mnie wierzysz. Masz wiele do powiedzenia tutaj.
(Mathias) - Może nie wiele, ale cenią sobie moje zdanie.
(Dorian) - Widzisz, nie musisz się wkupywać w ich łaski. Pozwól mi działać, a może z czasem po kroku mi zaufają. Ale gdybyście planowali mnie wykopać, to powiadom wcześniej, wtedy odejdę.
(Mathias) - Jeśli nie dasz nam takiego powodu, To się nie zdarzy - podniósł się
(Dorian) - Mathias, Ty to potrafisz nastawić optymistycznie człowieka... - pod nosem
(Mathias) - Staram się robić, co mogę.
(Dorian) - Nie zbaczaj z tej ścieżki, to najważniejsze.
(Mathias) - Tylko spróbuj swoim pomaganiem nie zwabić stada pod obóz, tylko tyle.
(Dorian) - Luzik, nie urodziłem się wczoraj... Dzięki za kredyt zaufania - uścisnął dłoń
(Mathias) - Jak byś potrzebował czegoś... To wiesz...
(Dorian) - Brakowało mi rozmowy tak na prywatnie. Dzięki, spoko, będę pamiętać...
(Mathias) - schodząc po drabinie - To na razie...
(Dorian) - Czekaj...!
(Mathias) - na dole - Hmm?
(Dorian) - Już nic, powiem Ci pózniej...
(Mathias) - Czy to ma związek z twoim idiotycznym pytaniem?
(Dorian) - Powiem Ci pózniej... Nie chcę teraz, by ktoś mnie usłyszał, bo skoro mówisz, że Osa i Ula potrafią przyjebać, to... Wolę na razie tego nie mówić w ich obecności.
(Mathias) - Przecież ich tutaj nie ma teraz...
(Dorian) - Jestem tutaj kilka godzin i nie chcę już wpaść z czymś. Posłuchaj, potem się pomyśli. Znajdzie się moment na rozmowę, to wtedy Ci powiem więcej.
(Mathias) - Mogłeś walić do sedna na początku...
(Dorian) - Po prostu... Tak mam... Wybacz, że Cię w to wplątuję...
(Mathias) - Nie Ty pierwszy. Dobrze, dokończymy to pózniej. Czy chcesz czy Nie. Nie z powodu, byś mi miał dokopać, lecz by inni nie dokopali Tobie. Moment, mam lepszy plan. Ula miała namówić Izę na jakiś spacer, można to wykorzystać. Wtedy będę tylko z nią. Mógłbyś się dołączyć.
(Dorian) - Żartujesz? Ona wygada...
(Mathias) - Daję Ci gwarancję, że nie zrobi tego. Przynajmniej na razie... Muszę wiedzieć o co chodzi... Chcemy mieć wszystko jasne.
(Dorian) - To nie mam wyjścia?
(Mathias) - Nikt go nie ma. To jak coś, bądz w pobliżu i wypatruj naszej dwójki. Śledzenie masz opanowane.
(Dorian) - Będę wiedział czego wyglądać.
(Mathias) - Mamy postęp.
(Dorian) - Najwyrazniej - zawstydzony - Wybacz raz jeszcze...
(Mathias) - Jak nie da się normalnie, trzeba w inny sposób. Tylko nie wpadnij w głupi sposób, bo pierw w mordę dostanę ja, a potem Ty...
(Dorian) - przełknął ślinę - Postaram się...
(Mathias) - po cichu do siebie - odchodząc - Oby to nie było to, o czym myślę, a czego się domyślam...
Godzinę pózniej
Iza nie zorientowała się, że Mathias wyszedł. Toteż on początkowo nie dawał po sobie poznać, że coś go nurtuje, ale jak to kobiety, dziewczyna dostrzegła to, gdy ujrzała go siedzącego na podłodze przy drzwiach, zamyślonego. Wstała, podeszła obok i oparła się o ścianę. Cisza długo nie zagościła. Iza pierwsza próbowała zacząć rozmowę.
(Iza) - Zły sen?
(Mathias) - Nie, tylko myślę o czymś.
(Iza) - Spójrz mi w oczy...
(Mathias) - Jeśli Ci to pomoże... - spojrzał na Izę
(Iza) - Przecież widać, że jesteś niewyspany.
(Mathias) - Tak mam od dłuższego czasu.
(Iza) - Dziś też tak było, co się stało?
(Mathias) - Nie wiem czy będziesz zadowolona.
(Iza) - Na dobre i na złe... Po to jestem w twoim sercu, głupku, by Cię rozumieć.
(Mathias) - Dorian ma do Nas sprawę.
(Iza) - Do mnie też?
(Mathias) - Powiedziałem, że coś spróbuję...
(Iza) - Co mu obiecałeś?
(Mathias) - Mamy się w trójkę spotkać, na uboczu. Nie chciał wtedy powiedzieć, o co chodzi.
(Iza) - Wiesz, że mi się to wcale nie podoba, prawda?
(Mathias) - Uwierz, ja też nie cierpię takich zagadek.
(Iza) - westchnęła - Dobra, to gdzie ma być to spotkanie?
(Mathias) - Gdziekolwiek, byle nie blisko reszty.
(Iza) - Mathias, w co Ty się wpakowałeś.
(Mathias) - Wystarczy, że odejdziemy wystarczająco, byśmy mogli pogadać.
(Iza) - Mam być obecna przy Tym?
(Mathias) - Nie mam przed tobą tajemnic. Chciałbym, byś była przy tym.
(Iza) - Niech będzie. Może coś zjesz? Od wczoraj masz głodówkę.
(Mathias) - Potem, teraz mam inny cel - wstał
(Iza) - Chcesz to załatwić jak najszybciej...?
(Mathias) - Nie wszyscy wstali, teraz byłoby najlepiej.
(Iza) - No dobrze, prowadz... - wyszli
(Mathias) - rozejrzał się - Ciekawe, gdzie reszta...
(Iza) - Rozumiem, że Nasza rozmowa ma być tajna.
(Mathias) - Przynajmniej na razie, a nawet zależy co miał na myśli.
(Iza) - zauważyła Osę - Nasz narwaniec chyba dotrzymał słowa.
(Mathias) - Chodzmy do szpitala.
(Iza) - Raczej nikogo tam nie będzie, tak wiec pozwól, że pójdę przodem - ruszyli
(Mathias) - Dzięki, że jednak mnie nie posłuchałaś w nocy.
(Iza) - Upartość mam po rodzicach. Wiesz co? Blizny zaczynają Ci zanikać.
(Mathias) - Takie blizny nie znikają, Iza. Zostają, byśmy pamiętali czego się dopuściliśmy, przez co musieliśmy przejść. Tak jak Wiktoria... Tak jak Roksana... Tak jak Ja...
(Iza) - Gdyby nie Ty, nie byłoby mnie tutaj. Mózg mi się wyłączył przez ten czas w stresie.
(Mathias) - Każdemu mogło odbić. Może mi niedługo odbije. Nie wiem jak wirus na mnie podziała. Żyję, to jakiś pozytyw. Ale... Ciężko pomyśleć o większości ludzi, którzy mieli to co ja, lecz... Zginęli nim zdążyli się dowiedzieć co w nich jest... Tak jak mówili... Słaby psychika niszczy wszystko...
(Iza) - A ten miecz, który dostałeś? Spełniłeś prośbę, by się nauczyć nim posługiwać?
(Mathias) - Iza, nie jestem od machania klingą. Jestem od skuteczności i szybkości.
(Iza) - A skąd pewność, kochanie, że jest zbędny? Powinieneś spróbować.
(Mathias) - Nie w tej chwili, nie tutaj.
(Iza) - Boisz się, że ktoś podważy twoje umiejętności?
(Mathias) - Potrzebna dobrego miejsca. Tutaj nie jest dobrze, a na nieznanym terenie nie zamierzam się sprawdzać. Chcesz, to może Ty go wezmiesz.
(Iza) - Co to, to nie... - uśmiechnęła się - Jest twój.
(Mathias) - Wisi na ścianie i pewnie tam zostanie.
(Iza) - Prezentów się nie odrzuca... Nawet w tych czasach. Ciekawe inskrypcje miał . Ja bym żałowała.
(Mathias) - To tylko zwykły kawałek metalu. Nie ma mocy, tylko mi zawadza.
(Joanna) - z ukrycia - Patrzcie pod nogi, przyjaciele...
(Iza) - odwróciła się
(Joanna) - wyszła z cienia - Witajcie.
(Mathias) - oparł się o drzewo - Długo nas obserwujesz?
(Joanna) - Zaledwie kilka minut. Iza niewątpliwe ma rację. Nie skreślaj tego miecza.
(Mathias) - Tobie też się wydaje, że on jest czymś więcej?
(Joanna) - Zawsze to jakaś broń.
(Iza) - Nie śledziłaś bez powodu, prawda?
(Joanna) - Jakże spostrzegawcza. Owszem, zauważyłam, że ktoś was obserwuje, to wolałam sprawdzić, czy z wami dobrze.
(Mathias) - Wiemy, kto za nami idzie.
(Joanna) - Więc całe moje skradanie było na nic - pod nosem - No, Aśka, niezle się załatwiłaś...
(Mathias) - Wiesz, może nie wszystko stracone.
(Joanna) - Och... Zamieniam się w słuch.
(Mathias) - Możesz przypilnować, aby Osa nie dowiedział się, gdzie idziemy?
(Joanna) - Zająć go mogę czymś. Nawet Ulę mogę namówić.
(Mathias) - Daj tyle czasu ile możesz.
(Joanna) - Jeśli się nie połapie, że robię to celowo, pół godziny dam radę.
(Iza) - Zrób to, co w twojej mocy.
(Joanna) - Ayay - ukłon - Tak więc znikam - pobiegła
(Iza) - do Mathiasa - Jeden problem z głowy.
(Mathias) - Na to wychodzi.
(Iza) - Więc dalej siedzimy w konspiracji?
(Mathias) - Lepiej, by za dużo osób nie wiedziało.
(Iza) - Przyznasz, że Joaśka potrafi wiele.
(Mathias) - Dobry byłby z niej szpieg.
(Iza) - Jest jedyną z Nas, która potrafi się szybko zlać z otoczeniem. Cień daje jej ochronę.
(Mathias) - A tym, że jest, daje ochronę Nam.
(Iza) - Mądrze powiedziane.
(Mathias) - Czasem mi się zdarza.
(Iza) - Ścigamy się?
(Mathias) - No co Ty, jak możesz, to pytanie jest... Kto pierwszy? - pobiegł
(Iza) - Hej! To nie fair, ty masz buffa w sobie... - za nim
(Mathias) - w myślach - Czuję to w sobie, ten przypływ adrenaliny... Gdy zacząłem bieg, coś się we mnie zmieniło. Zacząłem biec inaczej, nie łapiąc żadnej zadyszki - kątem oka w tył - W porównaniu z innymi biegam dwa razy szybciej niż oni... I to tylko przez wirusa.
(Iza) - Mathias, zaczekaj!
(Mathias) - zniknął zza ogrodzeniem
(Iza) - zaczęła dyszeć - Ma... Mathias? - rozejrzała się
(Mathias) - No hej - zaszedł od tyłu - objął w pasie - Może przyda Ci się odpoczynek - uczuciowo
(Iza) - odepchnęła go - Jeszcze czego - z uśmiechem - Teraz Ty jesteś w tyle... - śmiech w biegu
(Mathias) - do siebie - Cwaniara... - bieg
(Iza) - Jestem... Jestem pierwsza - dotknęła bramy szpitala
(Mathias) - krząknął znacząco - Iza?
(Iza) - Jak? - spostrzegła pod murkiem Mathiasa
(Mathias) - podszedł - To był dobry trening - podał dłoń
(Iza) - Nie oszukiwałeś, bo nie miałeś na to wpływu - odwzajemniła - Nawet nie widać u ciebie zadyszki... - dyszała - Jak to możliwe?
(Mathias) - Efekty uboczne zadrapania i tych prób... Komórki, które krążą w mojej krwi odciążają organizm od większego wysiłku, wtedy płuca stają się pojemniejsze, mniej się męczę, szybciej regeneruję rany, mniej odczuwam ból fizyczny. Wiele ze mnie uszło, ale kochać nadal będę Cię... - przytulił
(Dorian) - rzucił kamieniem na ziemię - Jaki miły widok z rana - ujawnił się
(Mathias) - odruchowo wyciągnął nóż
(Iza) - Bez gwałtownych ruchów...
(Dorian) - puknął w plecy Mathiasa - poczuł ostrze przy gardle
(Mathias) - Wybacz... - wsunął
(Iza) - zabrała nóż - Brawo, zaskoczyłeś Mathiasa, chociaż Tobie się udało.
(Dorian) - Nikt za wami nie szedł?
(Mathias) - Nikt istotny. Wytłumaczysz nam łaskawie, czemu to służy...
(Dorian) - To delikatna sprawa.
(Mathias) - Streszczaj się.
(Dorian) - odwrócił się - Zakochałem się... Zakochałem się, kurwa...
(Iza) - To pozwoliło Ci mieszać Nas w swoje sprawy o tej porze? Dobra, ja wracam...
(Dorian) - złapał za rękę Izę - Nie idz...
(Mathias) - Iza, daj mu sie wypowiedzieć, skoro tu jesteśmy.
(Iza) - niechętnie - Wyduś to z siebie...
(Dorian) - Gdyby to była pojedyncza sprawa, to...
(Mathias) - Nu blyat...
(Dorian) - Marta i Wiki... Zabujałem się w dwóch laskach...
(Mathias) - Po to Nas męczysz? Masz sprawę do nich, to zagadaj. Zobacz, która lepsza... To takie trudne? To takie trudne...?! - oko zaczerwieniło się
(Dorian) - Mathias...? - cofnął się
(Mathias) - Zawracasz nam dupę... - oko powróciło
(Iza) - Głupio zrobił, że Nas w to wplątał, ale... Może coś poradzimy...
(Mathias) - Hmm?
(Iza) - Masz lepsze dojście do Wiki, spróbuj z nią pogadać, ja zajmę się Martą.
(Dorian) - Będę wdzięczny... Ja nie potrafię do obu tak podejść...
(Mathias) - Dorian, do jasnej cholery... - machnął ręką
(Dorian) - Nie będę się narzucał więcej, tylko na Tym mi zależy.
(Iza) - Zajmiemy się Tym, prawda Mathias? - spojrzała na niego
(Mathias) - Pewnie, akurat szukałem sobie zajęcia.
(Dorian) - Dobrze się złożyło, nieprawdaż?
(Mathias) - Bardzo pomyślnie - pod nosem
(Dorian) - Pójdę do Osy, może rozwinę nasze przyjacielskie więzi.
(Iza) - Nie liczyłabym na wiele w jego przypadku. On ufa niewielu. Niechętnie o swoim życiu mówi.
(Dorian) - Życzę wam powodzenia, a teraz się zmywam, nim ktoś mnie zauważy, Czołem! - uciekł
(Mathias) - oparł się o murek -Zajebiście się zapowiada... Po występku z Ulą, myślałem, że skończyłem z bawieniem się we swatkę...
(Iza) - Chodzi o wybadanie sytuacji. On pewnie by się zdekonspirował, miałby wyrzuty.
(Mathias) - A nie miał wyrzutów, kiedy postawił nasz przed faktem dokonanym. To przyjaciel, ale co mnie obchodzi, w kim się zabujał.
(Iza) - Gdyby chodziło o Ciebie, potrzebowałbyś pomocy, hmm?
(Mathias) - Działałbym trochę inaczej i...
(Iza) - Mathias... - kaszlnęła
(Mathias) - Dobra, nie poradziłbym sobie sam...
(Iza) - Dlatego postawmy się w jego sytuacji. Jeśli to poprawi stosunki z resztą, to czemu nie.
(Mathias) - Szczerze, kazałbym mu wybrać... Boże, o czym ja mówię. Nie będę wnikać w to...
(Iza) - Czy Ula nie miała dziś wyjść z obozu?
(Mathias) - A Marta z nią? Nie pamiętam już...
(Iza) - Zobacz lokum Marty, ja sprawdzę Wiki.
(Mathias) - Po wszystkim, widzimy się u mnie. W końcu zjem na spokojnie. Przez dupka nie zjem śniadania...
(Iza) - Ten, kto będzie pierwszy, robi drugiej osobie spóznione śniadanie. Co Ty na to?
(Mathias) - Lepiej szybko to załatwić, nim Dorian zmieni zdanie i sam postanowi się z którąś spotkać... Mamy jeszcze chwilę czasu, który Joaśka nam dała. Wykorzystajmy go.
(Iza) - Udanych łowów, Wilku - uśmiechnęła się
(Mathias) - Tobie również - pobiegł
(Iza) - Ma... Mathias...? Jemu to zawsze się śpieszy... - z uśmiechem do siebie
Kilka minut pózniej, lokum Wiktorii
Szybko Mathias pobiegł do miejsca, gdzie zadomowiła się tymczasowo Wiki. Nie napotykając żadnego oporu, otworzył drzwi. Usłyszał drobne mlaski, dochodzące z głębi budynku. Powoli wszedł do środka, wyjmując swoją m14. Dzierżąc broń w lewej dłoni, przesuwał sie stopniowo przy ścianie, delikatnie pomagając sobie prawą ręką. Co chwilę podłoga skrzypiała, więc czuło się zdekonspirowanie, lecz żadnej reakcji nie było na wizytę intruza. Mathias dalej kroczył ku celu. Dopiero, gdy zbliżał się, zwuki nasiliły się. Lekko wychylił głowę, pozwalając swojej lewej gałce ocznej wychwycić centrum dzwięku. Ujrzał to, czego się nie spodziewał. Jego zrenice rozszerzyły się. Jego oku ukazał się obraz zbliżonych do siebie Marty i Joanny, składujących usta do pocałunku. Mathias postanowił się ujawnić.
(Marta) - odsunęła się - Cze... Czemu nie pukałeś?
(Mathias) - Nie chciałem Wam... - rozejrzał się - Przeszkadzać...?
(Joanna) - Trochę w dziwnym momencie wpadasz, czy nie miałeś być z...?
(Mathias) - Izą...? Właśnie wróciłem, a gdzie jest Wiki?
(Joanna) - Wyszła z tym nowym. Przechodził niedaleko i zaproponowała mu przejście się.
(Mathias) - Blya... Kiedy to było?
(Joanna) - Kilka minut temu? Trochę przed tobą.
(Mathias) - Wracając do sprawy, co Wy tu robicie?
(Marta) - Sam widziałeś, po co te pytanie?
(Mathias) - Więc wy jesteście...
(Marta) - Tak... Sama się o tym niedawno dowiedziałam.
(Joanna) - Nie mogłyśmy tego dłużej ciągnąć.
(Mathias) - pod nosem - Czyli jedna odpada...
(Marta) - Co mówisz?
(Mathias) - Gdzie Wiki poszła?
(Marta) - W stronę wyjścia? Na pewno dogonisz ich jeszcze.
(Joanna) - A i jeszcze coś, możesz zachować w sekrecie zachować to, co teraz widziałeś?
(Mathias) - Dalej nie rozumiem, czemu jesteście tutaj, a nie dla przykładu u Marty?
(Marta) - Zaległy się tam szczury. Nienawidzę ich, paskudne stworzenia. Dostaję dreszczy na sama myśl o nich...
(Joanna) - Zanim coś dopowiesz, u mnie nie ma miejsca na dwie osoby...
(Mathias) - Pogadamy o tym pózniej. Muszę kogoś dogonić... - wybiegł
(Joanna) - Co z nim dziś?
(Marta) - Zdziwaczał z niewyspania... No chodz tu - zaczęły się całować
Czym prędzej Mathias wybiegł z budynku. Od razu zaczął się rozglądać po okolicy, postanowił wdrapać się na najbliższy dach, w celu większego rozpoznania terenu. Wszedł na parapet, delikatnie podskoczył, łapiąc się zardzewiałego parapetu, który po złapaniu się, zaczął się kruszyć. To dało sygnał, by przeskoczyć na parapet obok. Szybko to zrobił. Od razu wdrapał się dalej, znalazł się w środku. Po znalezieniu schodów na górę, punkt widokowy był dostępny. Mathias wybrał taką drogę, ponieważ przejście z parteru na piętro zostało zniszczone.
Można było obejrzeć z góry całe obozowisko. Także dostrzec wszelkie zagrożenia, które mogły nadejść z każdej strony. Również członkowie grupy byli zauważani z góry. Iza razem z Ulą rozmawiały przy strażnicy. Osa sprawdzał ogrodzenie. Dorian z Wiktorią zostali namierzeni przy bramie. Nie czekając na rozwój wydarzeń, Mathias zeskoczył na dół. Kroczył powoli w kierunku bramy. Gdy przeszedł obok Izy, kiwnął głową, by dać znać, że ma trop. Przy bramie dał upust swym stopom. Zaszedł dwójkę od drugiej strony, wszedł do najbliższego budynku, po czym oparł się o ścianę i podejrzał, co robią przyjaciele.
(Dorian) - Jak się czułaś, gdy wiesz... Umarli twoi bliscy?
(Wiktoria) - Praktycznie to było coś... Gorszego niż cokolwiek... Od tego potem zaczęły się cięcia nadgarstków, wtedy straciłam zdrowy rozsądek... Zanim trafiłam do Safe Zone, byłam ruiną.
(Dorian) - Jednak dałaś radę, prawda?
(Wiktoria) - Ponieważ ktoś dał mi wiarę.
(Dorian) - Gdyby nie ten świat... Wszystko mogłoby być takie piękne...
(Wiktoria) - Po to mnie wyciągnąłeś, by pogadać o czymś, co szybko nie nastąpi?
(Dorian) - Nie planowałem tego. Samo jakoś wyszło.
(Wiktoria) - O czym mówisz? Ktoś Ci kazał tu przyjść?
(Dorian) - W żadnym razie... Poprosiłem kogoś o pomoc, ale postanowiłem zrobić to sam.
(Wiktoria) - Zrobić co?
(Dorian) - Nie wiem jak to sensownie ułożyć w zdanie...
(Wiktoria) - Spróbuj.
(Dorian) - złapał się za głowę - Tyle ostatnio się wydarzyło, że... Moja rodzina... Mój brat...
(Wiktoria) - przytuliła - Zaczynam rozumieć... Nie obraz się, ale... Nie szukam nikogo więcej, niż przyjaciela. Nawet gdybym znała Cię wcześniej. Widziałam twój pierwszy wzrok. Spoglądałeś tak samo na mnie, jak również i na Martę. Dzięki, że zdecydowałeś się pogadać.
(Dorian) - Nie każdy patrzy na mnie przychylnie. Chciałem to naprawić.
(Wiktoria) - Dorian - dotknęła jego twarzy - Zapamiętam naszą rozmowę. Któregoś dnia mogę dać Ci odpowiedz.
(Dorian) - Więcej nie oczekiwałem niż to.
(Wiktoria) - spojrzała na słońce - Masz rację, gdyby świat był inny... To byłby taki piękny świat.
(Dorian) - Bez trupów, bez strachu, bez spania z bronią obok... - uśmiechnął się
(Wiktoria) - odetchnęła - Jeśli to nastąpi, będę dziękować opatrzności do końca swych dni... Teraz wszystko wychodzi na światło dzienne, wiesz? Wszelkie zgłębiane uczucia, które skrywaliśmy kiedyś. Przez zagrożenie, pokazujemy prawdziwych siebie... Ci, którzy za bardzo się zmieniają, nie mają prawa wyjść z tego cało... To spotkało Paulinę, Gustawa, Klaudię, Roksanę...
(Dorian) - Mathias nie mówił za bardzo i nich. Nie o wszystkich.
(Wiktoria) - To było mało przyjemne... Jednakże, każda śmierć była... Inna...
(Dorian) - spojrzał na Wiki - To było... Niespodziewane, prawda?
(Wiktoria) - Bowiem takie było... Paulinę zastrzelił Mariusz, działał pod presją... Zrozumiał błąd... W chwili najgorszego cierpienia, gdy zobaczył jej ciało, oddał jej honory. Szanuję go za to, że dostrzegł co było prawdą, a co iluzją. Gustaw kiedyś współpracował z naszym starym wrogiem, ale postarał się o to, by zmazać z siebie jarzmo przeklętego... Poszedł na pierwszej linii, nie miał najmniejszych szans tego przeżyć, to była misja samobójcza... - zamknęła oczy - Te krzyki... Gdy całe żywe miasto staje sie jedną wielką pułapką, jednym masowym grobowcem...
(Dorian) - Nie mogę sobie wyobrazić jak to mogło wyglądać...
(Wiktoria) - Jedna wielka rzez, gdzie jucha tryskała strumieniami. Ulice zalały się krwią, ludzką niewinną krwią. Ludzie nie byli na to przygotowani... Klaudia też nie była... Jedno co mógł zrobić Osa, to zakończyć jej cierpienia... Była udupiona tam, nie można było wyciągnąć jej tego pręta i... - zaczęła płakać - Bała się... Po prostu się bała... Nosz kurwa...
(Dorian) - Nie mogę wyobrazić sobie to, co widziałaś, ale staram się zrozumieć.
(Wiktoria) - Nie musisz rozumieć, wystarczy, że zaakceptujesz.
(Mathias) - cofnął się - Trochę mnie tutaj za dużo... - odwrócił się - zobaczył Osę
(Osa) - Siemka.
(Mathias) - zląkł się - Osa, pokurczu...
(Osa) - Przeszkodziłem w czymś? Aha, cóż me oczęta widzą...
(Mathias) - Nie wychylaj się...
(Osa) - Wracałem z obchodu, zauważyłem Ciebie, że wchodzisz gdzieś i długo nie wychodzisz to pomyślałem...
(Mathias) - Że wykryjesz moją obecność tutaj?
(Osa) - Skądże... Tylko nigdzie nie mogę znalezć Mariusza... Pomyślałem, że Ty coś wiesz.
(Mathias) - Czy musimy o tym teraz gadać?
(Osa) - Masz coś lepszego do roboty? Ćwiczysz jakieś nowe techniki kamuflażu? Gościu, za oknem nikogo nie ma. Jeśli chodzi o zombie, to się nie martw. Długo tu nie zabawimy.
(Mathias) - spojrzał przez okno - Przecież dałbym wiarę, że...
(Osa) - Słuchasz mnie?
(Mathias) - Coś mówiłeś o zabawie?
(Osa) - Owszem, nasze godziny tutaj są policzone. Tylko wyjść i poszukać.
(Mathias) - A co z waszym planem pociągowym?
(Osa) - Jebać pociąg. Biorę Ulę, Martę i Doriana za niedługo i lecimy na rekonesans. Znajdziemy transport i spadamy stąd.
(Mathias) - A pomyślałeś o benzynie?
(Osa) - Tego to akurat trochę mamy. Mariusz znalazł kilka kanistrów... Zanim... Zniknął... Niech mnie, kurwa... - stąpnął
(Mathias) - Masz jakieś podejrzenia?
(Osa) - Sam nie wyniósłby benzyny. Tak więc, surowiec jest na miejscu. Tylko pojedynczego elementu brak. Pierdolić to wszystko, ziom, szczerze. Bierzemy się za siebie. Jak nie masz nic do roboty, rozejrzyj się po obozie, może mi coś umknęło.
(Mathias) - To, że mam we krwi nadwirus, to nie sprawia, że umiem prześwietlać ściany.
(Osa) - Za to twoje oko dostrzega to, czego ludzkie normalne nie dostrzeże. Pamiętasz jak znalazłeś tamte ciała w piwnicy po ciemku? Widziałeś doskonale ich jak przez termowizję. Nie jestem tobą, nie wiem jak to działa, ale nie potrzebowałeś światła.
(Mathias) - Sugerujesz sprawdzić piwnice?
(Osa) - Ja bez światła tam nie zamierzam zaglądać. Ty masz większe szanse.
(Mathias) - Wezmę ze sobą kogoś, pójdzie szybciej.
(Osa) - Dobry plan. To do zobaczenia, spotkamy się pózniej... Mam nadzieję... - wyszedł
(Mathias) - do siebie - Nie wiem jak działa to wszystko... Niedługo wrócę do miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło... Dziwnie będzie wrócić do miejsca, gdzie zaznałem wielkiego cierpienia... - osunął się na ziemię - Muszę pomyśleć teraz o tych, których da się jeszcze ocalić. Jeśli na starych zgliszczach da się zbudować na nowo potęgę, to... Nie mam nic do stracenia, by po raz kolejny spróbować... Na nowo odtworzyć to, co kiedyś zostało zniszczone... - dotknął twarzy - To, co niegdyś my sami zniszczyliśmy, lekceważąc zagrożenie, doprowadzając naszą ludzkość na skraj krawędzi...
30 minut pózniej, lokum Mathiasa
(Mathias) - zamyślony - Dać z siebie więcej... Znacznie więcej...
(Dorian) - zapukał - Witaj, można?
(Mathias) - Stoisz w drzwiach, no to wejdz.
(Dorian) - Wybacz, że wydymałem Cię...
(Mathias) - Nie szkodzi... Skąd mogłem wiedzieć, że zrobisz po swojemu.
(Dorian) - Uprzedziłem fakty, prawda?
(Mathias) - Wiesz... Napuściłeś mnie na Wiktorię, a sam zrobiłeś jak chciałeś. Powiedz, po co?
(Dorian) - W ostatniej chwili mnie wzięło.
(Mathias) - A! Rozumiem... - oko zabawiło się - Wykorzystałeś mnie? Tak to rozumieć mam?
(Dorian) - Co Ci się dzieje z...
(Mathias) - pokręcił głową - Niech to... - cofnął się - Przepraszam... - ustabilizował sytuację
(Dorian) - Co się z tobą dzieje, bracie?
(Mathias) - Nie nazywaj mnie swoim bratem - głębszym głosem
(Dorian) - Zaczynam się bać...
(Mathias) - Nie zaczynaj znowu, jak reszta... - powrót do normy - To tylko chrypa, nic więcej.
(Dorian) - Mathias, to nie brzmiało normalnie...
(Mathias) - Wszystko jest pod kontrolą.
(Dorian) - Nie obraz się, ale przez chwile, wydawało mi się, że... Chciałeś mnie zabić...
(Mathias) - Uwierz, jest wiele osób, którym bym odebrał życie. Nie będę się krył. Taka jest rzeczywistość. Są też ludzie, którzy znaczą dla mnie więcej niż tylko bycie znajomym na fejsie.
(Dorian) - Potrafiłbyś poświęcić przyjaciela nad życie drugiego?
(Mathias) - Jeśli miałbym wybierać, próbowałbym pomóc obu stronom. Tak jak w Gdańsku... Natalia mi to uświadomiła...
(Dorian) - Słyszałem w międzyczasie od Wiki. Ta dziewczyna, dała Ci szczęście, a potem zostało Ci to chamsko zabrane.
(Mathias) - Zabrano mi kiedyś znacznie więcej. Może dawna miłość umarła, lecz odrodziła się w formie nowej miłości.
(Dorian) - Może pytanie nie na miejscu, ale jak poszło z Martą?
(Mathias) - Odpuść sobie, nie za bardzo jej zależy na znajomości. Traktuje Cię ulgowo, bo się My znamy. Wybacz, że Ja tobie to mówię.
(Dorian) - Nie no, nic się nie stało takiego. A powiedz, ma kogoś?
(Mathias) - Można tak to nazwać.
(Dorian) - westchnął - Cóż, tak to bywa w życiu. Wybacza za tamtą ściemę z lesbami, po prostu nie wiedziałem jak zacząć.
(Mathias) - Jeszcze raz będziesz przepraszać, to Ci przyłożę. Jest kurewsko dobrze - podszedł do okna
(Dorian) - Z innej beczki, wiesz, że zaraz idę na ekspedycję?
(Mathias) - Osa mi już wspominał.
(Dorian) - Sądzisz, że chce mnie lepiej poznać?
(Mathias) - Różnie można to rozumieć.
(Dorian) - Głupio zabrzmi, ale mógłbyś przypilnować Wiki, by nic się jej nie stało?
(Mathias) - Pewnie.
(Dorian) - Nie, by coś miało zaatakować, ale na wszelki wypadek.
(Mathias) - Pewnie, da się zrobić.
(Dorian) - Przep... - kaszlnął - Przekaż Izie, by się nie gniewała.
(Mathias) - Nie gniewa się, bądz spokojny... - położył dłoń na jego ramieniu
(Dorian) - Co będziesz robił przez najbliższy czas?
(Mathias) - Muszę czegoś poszukać. Sądzę, że jestem na dobrym tropie.
(Dorian) - Znajdziesz, wiem to. No to... - podszedł do drzwi - Trochę się zasiedziałem. Bywaj, Mathias. Widzimy się potem - wyszedł
(Mathias) - do siebie - Bywaj zatem...
(Wiktoria) - zapukała - Mogę?
(Mathias) - westchnął - Zapraszam... - oparł się o ścianę
(Wiktoria) - Przeszkodziłam w czymś? Widziałam, że rozmawiałeś z Dorianem.
(Mathias) - Tak widocznie musiało być.
(Wiktoria) - Słuchaj, mam sprawę.
(Mathias) - Ty też?
(Wiktoria) - Ktoś tutaj jest zirytowany?
(Mathias) - Zmęczony tym wszystkim.
(Wiktoria) - Mogę zajść innym razem.
(Mathias) - Skoro jesteś, mów... Spokojnie, mam czas.
(Wiktoria) - Czy ktoś nie napuścił Doriana na mnie?
(Mathias) - Czemu mówiąc Ktoś, patrzysz na mnie?
(Wiktoria) - Sorry, ja tylko... Przechodzę do sedna. Podszedł do mnie, zaproponował spacer i jakby do mnie zarywał. Do mnie, rozumiesz?
(Mathias) - skinął głową - No, straszne.
(Wiktoria) - Mówię poważnie.
(Mathias) - Ja również... - podszedł do Wiki - Może miał taką ochotę z tobą pogadać.
(Wiktoria) - Mathias, nie wierzę w przypadki. Nie w takie przynajmniej. Jestem ponad to.
(Mathias) - Nie wtrącam się w prywatne sprawy. Zwłaszcza natury miłosnej. Uwierz, jedna taka akcja z Osą mi wystarczyła. Gdybym chciał go nasłać na Ciebie, pierw bym pogadał z tobą, by zwiększyć jego szansę, czyż nie?
(Wiktoria) - Masz rację. Zagalopowałam się.
(Mathias) - Iza też nie ma nic wspólnego z tym.
(Wiktoria) - A właśnie, co u niej? Co u Was?
(Mathias) - Nie zwariowała, więc się cieszę.
(Wiktoria) - A co z raną?
(Mathias) - Dorian zauważył, że zacząłem dziwnie się zachowywać. Nie wiem o co mu chodziło, ale coś zauważył. Najgorsze jest to, że ja niczego nie dostrzegłem.
(Wiktoria) - Może to hormony. Może coś się dzieje w środku ciebie.
(Mathias) - O tym właśnie myślałem. Czy ja się zmieniam, tak jak mówiono?
(Wiktoria) - Jesteś tu z nami. Nie zrobiłeś nic złego, nie przejmuj się.
(Mathias) - Nie zrobiłem Jeszcze.
(Wiktoria) - Nic takiego się nie stanie.
(Mathias) - Jesteś tego pewna? Możesz to zagwarantować? Coś pójdzie nie tak, skrzywdzę Was, nie daj los, Izę nawet... Tego bym sobie nie wybaczył.
(Wiktoria) - Masz nad tym kontrolę. Myślałam, że najgorsze za tobą.
(Mathias) - Wszystko chyba przede mną. Tego się obawiam. Wiki, nie chcę mieć wyrzutów potem, jak coś Wam zrobię.
(Wiktoria) - Wiem, że to może być trudne, ale staraj się walczyć z tym.
(Mathias) - Gdybym nie walczył, by mnie tutaj nie było, ale... To bardziej skomplikowane niż mogłoby Ci się wydawać.
(Wiktoria) - Gdyby była opcja, bym odciążyła Cię trochę...
(Mathias) - Nawet jeśli, a tak nie jest, to nie pozwoliłbym tobie, ani komukolwiek innemu z tym żyć. Raz może być darem, innym razem przekleństwem. Dożyłem tego dnia, zostałem zarażony nadwirusem i taki umrę. Nie jest istotne czy to się stanie jutro, czy za kilka lat. Nie na takiego człowieka wychowywali mnie rodzice. Nie na tchórza, który by oddał komuś swoje problemy.
(Wiktoria) - Mathias...?
(Mathias) - Można mówić, że u mnie może być rodzinne traktowanie drugich jak nic niewarte gówno, ale ja gardzę tym. Tak jak mój ojciec gardził wszelkim takimi tekstami do niego, po prostu śmiał się z nich. Wielu mamie miało za złe, że ja mogę się wdać w niego i będzie problem w przyszłości... Powiem Ci, to jest to. Odziedziczyłem po nich nie tylko kolor oczu... - dotknął klatki piersiowej
(Wiktoria) - Charakter po Nim odziedziczyłeś, to widać. To słychać, to co mówisz - uśmiechnęła się
(Mathias) - To byli najlepsi rodzice jakich mogłem sobie zażyczyć. Nie mogłem spędzić z nimi dłużej czasu, by to docenili bardziej, ale sądzę, że wiedzą to. Te wszystkie wydarzenia... Uświadomiły mi, jak bardzo mi ich brakuje... Im więcej czasu upływa, tym bardziej jest mi zle z tym, że ich tutaj nie ma.
(Wiktoria) - To było, piękne. Dlatego jesteś kim jesteś, Mathias. Można Cię przewrócić, ale Ty zawsze wstaniesz.
(Mathias) - Teraz tym bardziej wstaję, bo organizm jest silniejszy niż nigdy dotąd. Moja adrenalina sprawia, że staję się wytrzymalszy. Ktokolwiek będzie chciał skrzywdzić Izę, długo nie pożyje, by móc tego pożałować... - zmieniony głos - To moja misja, moje jedyne zadanie.
(Wiktoria) - Dorian miał rację...
(Mathias) -Hmm?
(Wiktoria) - Twój głos zmienił się na chwilę. Widocznie pod wpływem nerwów, coś Ci się dzieje z barwą. Nie wiem jak to wyjaśnić.
(Mathias) - To czasem bywa silniejsze.
(Wiktoria) - Skoro to się dzieje, gdy pojawiają się u Ciebie nerwy lub smutek... To znaczy, że twój wirus ma znaczny wpływ na twoje narządy. Tak to wygląda, jakbyś był więzniem w swoim ciele. Możesz robić coś wielkiego, ale tylko w określonych warunkach. Możesz być śmiertelną maszyną do odbierania żyć, ale za to słono zapłacisz. Wielce przydatny, ale także nieprzewidywalny.
(Mathias) - Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność, wiem to.
(Wiktoria) - Będzie dobrze, Mathias. Staraj się wierzyć.
(Mathias) - Po ostatnich wydarzeniach... Dostaję cios za ciosem.
(Wiktoria) - Spacer Ci dobrze zrobi. Po co gnuśnieć w czterech ścianach. Nu davay - złapała za ramię
(Mathias) - Mogę Cię o coś prosić?
(Wiktoria) - Randek mam na dziś dość.
(Mathias) - Mariusz zniknął, zauważyłaś?
(Wiktoria) - To prawda, nie widziałam go, ale może po prostu śpi u siebie.
(Mathias) - Osa twierdzi, że nie ma go od dłuższego czasu.
(Wiktoria) - Co proponujesz? Teren nie jest rozległy.
(Mathias) - Trzeba przeszukać piwnice.
(Wiktoria) - Nie mamy latarek. Wiesz, co tam może być?
(Mathias) - Mam coś, co zastąpi nam światło.
(Wiktoria) - Co takiego?
(Mathias) - Zamknij drzwi.
(Wiktoria) - Co chcesz zrobić? Chyba nie chodzi Ci o...
(Mathias) - Po prostu zrób to...
(Wiktoria) - zamknęła drzwi - I co dalej? Odprawisz ze mną jakiś rytuał? - rozglądała się
(Mathias) - Przypatrz się - aktywował lewe oko
(Wiktoria) - Mathias, to Ty? - spostrzegła odblask światła
(Mathias) - Ciemna kobieto, jestem tutaj - złapał za rękę
(Wiktoria) - Skąd te światło...?
(Mathias) - Otwórz drzwi...
(Wiktoria) - otworzyła drzwi
(Mathias) - trzymał dłoń przy oku - Teraz spójrz, to potrwa chwilę...
(Wiktoria) - spojrzała
(Mathias) - odsłonił oko
(Wiktoria) - Krwista czerwień... Ty to zrobiłeś?
(Mathias) - Nie, to coś To zrobiło za moją zgodą. Tracę ostrość jak tego w dzień używam. Najbardziej praktyczne jest po ciemku. Wnętrze oka skupia się bardziej, wyłapuje drobne szczegóły w ciemnościach, które zwykłe oko by pominęło.
(Wiktoria) - Będę Cię osłaniać, jak coś.
(Mathias) - Zanim zareagujesz, już będzie po wszystkim - uśmiechnął się
(Wiktoria) - Wrodzona skromność.
(Mathias) - Dziękuję. Mam to po mamie - oko wróciło
(Wiktoria) - Idę z tobą, by potem Iza nie miała pretensji, że nie chciałam Ci pomóc.
(Mathias) - Zobaczymy, kto kogo będzie ratował. Idziemy, za mną.
(Wiktoria) - A gdzie zasada, że Panie mają pierwszeństwo?
(Mathias) - A masz latarkę?
(Wiktoria) - Mathias... - zażenowana - No wiesz... Foch forever...
(Mathias) - podszedł do drzwi - Zawsze możesz mi dać iść samemu.
(Wiktoria) - Byle słowa, których nie chciałabym usłyszeć, nie sprawią, że się poddam.
(Mathias) - Wiki?
(Wiktoria) - Dobrze, już idę. Nie bądz w gorącej wodzie kąpany - szturchnęła w ramię
(Mathias) - Ten Wilk preferuje zimne potoki.
(Wiktoria) - Takie to twórcze.
(Mathias) - Niemniej twórcze jak pomysł Osy, by w najbliższych godzinach wyrwać się stąd.
(Wiktoria) - Trochę to potrwa.
(Mathias) - Nasza natura bywa zdradliwa. Pewność może zgubić. Wolę zakładać, że wrócę do... Domu, niż gwarantować sobie, że na pewno tam dotrę. To cienka linia, między odwagą, a głupotą. Tylko głupcy wiedzą, a nie domyślają się przyszłych wydarzeń. Przyszłość żadnego z Nas nie jest nigdy pewna.
(Wiktoria) - wyszła za Mathiasem - Jest ważne to, co jest teraz. Ci, którzy myślą z pewnością o wszystkim, zwykle umierają. Roksana to wiedziała, a mimo tego, nie zdawała sobie sprawy, jak to rani innych. Żal Joaśki jest przede wszystkim. Jak byś się czuł, gdyby ktoś z twoich znajomych okazał się zdrajcą?
(Mathias) - Czujesz pogardę, pragniesz zemsty. Tylko nienawiść daje Ci siłę, by walczyć. Karmisz się smutkiem innych, a cudzy błąd dodaje Ci pewności. Ślepo brniesz na różne sposoby, jak zniszczyć życie drugiej osoby, a gdy to skutkuje, chełpisz się zwycięstwem, ale to chwilowe, póki nie zrozumiesz, ze stajesz się równie zły jak tamta osoba...
(Wiktoria) - To był ktoś bliski?
(Mathias) - Wtedy tak myślałem. Przyjaciel, jeden z niewielu, na którego mogłem liczyć. Niejednokrotnie pomagałem, kiedy przychodził żałośnie na kolanach... - zmiana głosu - Kiedy ze łzami w oczach na skajpie prosił mnie o rady. Naiwnie pomogłem mu tak jak umiałem, a on potem obrócił przeciwko mnie moje słowa. Sprytnie sprawił, że stałem się Tym złym... Żyłem tylko po to, by zemścić się. Odliczałem dni, kiedy zjawie się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i sprawię, że pożałuje...
(Wiktoria) - Długo go znałeś?
(Mathias) - Kilka dobrych lat... Niedługo pojawiły się inne problemy, potem Natalia... Pojawiła się w dobrym miejscu, w dobrym czasie. Moja zemsta... Zniknęła. Już nie myślałem o mudaku więcej. A znajomi doinformowali mnie, że on przejął moją rolę - zaśmiał się - On zaczął mi się naprzykrzać. Ojciec zareagował, o dziwo poparli mnie inni, poddał się.
(Wiktoria) - Jak można być takim palantem. Jak można było Tobie to zrobić.
(Mathias) - Gdyby teraz zrobiłby mi to - zmiana głosu - Zabiłbym go na miejscu, a jego wnętrzności rozrzuciłbym trupom na pożarcie.
(Wiktoria) - Każdy miał szanse w życiu. Ja bym zrobiła to samo.
(Mathias) - Cierpienie nigdy nie może być zasłoną, gdy argumentujesz swoją słabość. Gdy wyciągasz rękę, za plecami trzymasz żyletkę, okazujesz słabość. Gdy zmuszasz kogoś do śmierci, choć wiesz, że Ty powinnaś umrzeć, okazujesz słabość. Jeśli odrzucasz pomoc innych i brniesz w swoje gierki bez pomyślunku, okazujesz słabość. Na każdą chorobę może być lekarstwo. Słabość jest rakiem. Największa wada człowieka.
(Wiktoria) - Przyjaciele zawsze wyzbędą z Ciebie słabości. Jeśli pragniesz ich bezpieczeństwa, potrafisz się zmienić. Potrafisz zaakceptować fakt, że jesteś dla nich ważny. Jak myślisz, Czemu Ty próbowałeś ratować Nas. Czemu My ratowaliśmy Ciebie? Jesteś dla Nas cholernie ważny. W takim pieprzniętym świecie, jest nas niewielu. Odkrywamy przyjaznie przez przypadek. Kiedyś, gdy Nasz kontakt się urwał, sądziłam, że to już wszystko. Znikniesz i... Nie zobaczymy się już. Jednakże los sprawił, że przypadkiem jestem tutaj obok Ciebie i rozmawiamy.
CZYTASZ
Apokalipsa Zombie w Polsce - TOM II
Mystery / ThrillerOpowieść kontynuuje wątek postaci Mathiasa, który zaczął się w poprzednim tomie. Po porażce, która przydarzyła się na północy, grupa musi uciekać w inne miejsce, szukając schronienia. Skromnie pod nosem każdy mógł szeptać, by wrócić w miejsce, które...