Było dwunastu.
Widywałem ich podczas zwykłych codziennych czynności.
Mijali się na ulicach, w sklepach, podczas wspólnych podróży do szkoły.
Każdy z nich był inny.
Każdy skrywał swoje oblicze pod maską.
Anonimowi.
Byli dla siebie nieznajomymi, tylko kolejnymi szarymi ludźmi pośród wielkich konstrukcji miast.
Żaden z nich nie znał drugiego, mimo że tak dużo ich łączyło.
Dzierżyli w sercu przeszłość, którą pisali przez tyle lat.
Wspomnienia, które nie jedno pamiętają.
Prawdę, która nie jedno wyjawiła.
Grzechy, które nie jedno w życiu zniszczyły.
Ich świat składał się z niedoszłych samobójców, narkomanów, cichych marzycieli, chorych artystów.
Lecz czy ktoś poznał ich prawdziwe oblicze?
Żyli uciekając.
Uciekali żyjąc.
Patrząc na nich zdałem sobie sprawię, że dzisiejszy świat nie ma określonego czasu.
Zbliża się moment przeznaczonego spotkania.
Moment, w którym poznają, że od zawsze się znali, mimo że nigdy nie byli razem.
Kiedyś gdy spytasz jak potoczyła się ich historia nie odpowiem Ci.
Bo ich historia powstaję na nowo.
Stali się jednością.
Stali się dla siebie wszystkim.
A połączyło ich jedno kłamstwo...
Miłość...
~EXODUS
_________________________________
Ostatni.
Jeszcze raz dziękuję za każdy oddany głos.
~Yuna
CZYTASZ
°EXODUS°
Poetry"All around me are familiar faces, Worn out places, worn out faces. Bright and early for their daily races, Going nowhere."