Louis prosi Harry'ego o BDSM. Harry zgadza się z lekkim oporem.
Louis nazywa Harry'ego tatusiem. Harry nie ma nic przeciwko.
_______________
Harry po prostu nie może uwierzyć w jakiej sytuacji się znajduje. Louis leży przed nim zupełnie nagi, kiedy on wciąż jest kompletnie ubrany. Absurd. I prawdopodobnie będzie chociaż częściowo ubrany, aż szatyn nie dojdzie przynajmniej kilka razy. Absurd numer dwa.
Otóż Harry nie do końca może zrozumieć dlaczego zgodził się na ten plan. Okay. To BDSM i Louis wygląda naprawdę gorąco leżąc przed nim związany, z zarumienioną klatką piersiową, rozwianymi włosami i napiętymi mięśniami brzucha. I zdecydowanie do twarzy mu z kajdankami na rzepy, które przytwierdzają jego dłonie do szczebli łóżka. I z zaczerwienionym, twardym penisem też. Ale Harry wciąż nie może zrozumieć dlaczego przez cały ten czas musi mieć na sobie ciuchy. Kocha być nagi i Louis świetnie o tym wie. Ma na sobie bardzo obcisłe spodnie, białą, oczywiście rozpiętą do połowy koszulę, marynarkę i sztyblety. Gdyby to od niego zależało, już dawno pieprzyłby swojego chłopaka. Ale nie. Louis chce, żeby się z nim droczył więc okay. Zrobi to. To nie jest aż takie trudne ignorować swojego twardego kutasa i chłopaka rozłożonego na łóżku, który chętnie by się nim zajął.
Więc Harry podchodzi do łóżka, by mieć lepszy widok na szatyna, a podeszwy jego sztybletów wydają głośne dźwięki na drewnianej podłodze cichego pokoju. Tuż nad tyłkiem Louisa znajduje się twarda poduszka, by podtrzymywać jego biodra w górze, a jego nogi są rozszerzone na boki naprawdę mocno. Podeszwy jego stóp leżą płasko na pościeli i cóż, chłopak wygląda jak chodzące (leżące?) zaproszenie. Harry chce jęknąć, ale hej, nie może. Robi to dla Louisa, prawda? To on go o to poprosił. Wobec tego postanawia okrążyć łóżko i przejeżdża opuszkami palców po mięśniach jego brzucha, przez klatkę piersiową, aż nie dociera do policzka, gładząc go lekko wierzchem dłoni.
- Taki uległy i dobrze rozłożony dla mnie – mówi niskim, ochrypłym głosem i och, to całe udawanie nie jest takie trudne. Louis wydaje z siebie cichy jęk.
- Tylko dla ciebie – odpowiada gorliwie, a Harry nie może uwierzyć, że jego głos już jest łamliwy. Cholera, to zdecydowanie był dobry pomysł.
- Co chcesz, bym dla ciebie zrobił? – pyta wstając i odsuwając się od łóżka o krok lub dwa, obserwując uważnie opalone ciało swojego chłopaka.
- Rozciągnij mnie swoimi palcami – odpowiada natychmiast szatyn, odchylając lekko głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Myślisz, że na to zasługujesz? – uśmiecha się lekko. Zdejmuje marynarkę rzucając ją na stojące nieopodal krzesło i wspina się na łóżko. Pochyla się nad Louisem, obie nogi układając po dwóch stronach jego kościstych bioder, a dłonie opierając obok jego głowy, uważając, by żadna część ich ciał nie dotknęła się. Szatyn też się uśmiecha, kiedy włosy bruneta łaskoczą go w policzki i czoło, a jego klatka piersiowa unosi się i opada. On coś kombinuje, Harry o tym doskonale wie.
- Zasługuję na to tatusiu – odpowiada akcentując ostatnie słowo, a oczy bruneta dosłownie wychodzą z orbit. Cholera, tego nie było w planach. Choleracholeracholera. Nawet nie jest w stanie powiedzieć dlaczego to takie seksowne, ale po prostu wysoki, delikatny głos Louisa idealnie otula to słowo. – Byłem dobrym chłopcem – dodaje po chwili.
- Nie wiem, czy byłeś na tyle dobrym chłopcem, by zasłużyć na moje palce – Harry mówi poważnie, sunąc swoją ozdobioną sygnetami dłonią po nagim boku chłopaka, zatrzymując się na chwilę na jego wystającej kości biodrowej i ściskając ją. Zimny metal kontrastuje z rozgrzaną skórą. Louis kwili cicho.
CZYTASZ
Oneshoty (Larry Stylinson)
FanfictionTłumaczenia i autorskie oneshoty o Larrym Stylinsonie!