Rozdział 2
Idzie ciemnym korytarzem prosto w stronę światła, chce zawrócić, ale nie może i nagle słyszy krzyk. An obudziła się głośno dysząc.
-Znowu ten sen? – spytała Mery z troską w głosie
-Tak, znowu, nie wiem co on oznacza, a najdziwniejsze jest to że za każdym razem krzyk należy do innej osoby, a ty czemu nie śpisz?
-Obudziła mnie burza, do kogo krzyk należał tym razem?
-Do Freda
-Pomyślmy, Syriusz, Ted Tonks, Nimfadora, Snape i Fred, dlaczego akurat oni? Jedyne co ich łączy to to że wszyscy są tobie bliscy.
-Ja jja się boję, żżżee to mmmoże oznaczać, żżże iiim się cośśś sssstanie – powiedziała Annie łkając. Po chwili znalazła się w ramionach przyjaciółki i płacząc wtuliła się w jej ramię.
-Spokojnie An, to tylko koszmar – odrzekła Mery i pogłaskała ją po włosach.
-Chyba muszę pogadać z Fredem – szepnęła zapłakana Anne do przyjaciółki.
-A George?
-Nie chce go martwić
-Ostatnio wiele was łączy z Fredem- powiedziała Mery, mrugnęła do Ann i otarła łzy z jej twarzy.
-Nie przesadzaj on po prostu... (zacięła się na chwilę) ... On rozumie mnie jak nikt inny, no może po za tobą - powiedziała i uśmiechnęła się do Mery.
-Tak, tak na pewno uważaj, bo ci uwierzę, ktoś tu się po prostu zakochał – Mery zaśmiała się ciut za głośno i po chwili oczy wszystkich dziewczyn w dormitorium zwrócone były w ich stronę.
-To ja się chyba pójdę ubrać – odrzekła zarumieniona An i zniknęła w drzwiach.
Godzinę później obie dziewczyny były już w wielkiej Sali i w trochę lepszych humorach jadły śniadanie. Fred od razu zauważył podpuchnięte oczy Any, od jakiegoś czasu działo się z nią coś dziwnego, spędzała z nim i z Georgem mniej czasu i prawie codziennie na jej policzkach było widać ślady łez:
-Ann co się dzieje?
-Nic
-Przecież widzę, za dużo cebuli się nakroiłaś? – Fred uśmiechnął się na chwilę, ale zaraz spochmurniał i spytał:
-Chcesz pogadać?
-Yhm
-Chyba nam nie idzie nauka mówienia – Fred spojrzał na brata i znowu się uśmiechnął, chciał by na ustach Any również zagościł ten grymas.
-No, dobra gołąbeczki idźcie na tą rozmowę w cztery oczy, a my z Mery znajdziemy sposób, aby wytłumaczyć waszą nieobecność na lekcji, bo pewnie trochę wam to zajmie – powiedział George
Fred złapał Annie za rękę i oboje wyszli z Sali. Przy stole gryfonów usiadła dziewczyna z ich roku- Miry Larousse, była tym typem dziewczyny o której marzył każdy chłopak, zgrabna, wysoka blondynka o miłym usposobieniu. Jej romantyczna natura była powodem dla którego chciała wiedzieć o wszystkich miłościach i związkach w zamku. Uśmiechnęła się promiennie ukazując śnieżnobiałe zęby i spytała:
-Anne z Fredem są parą? Widziałam jak trzymają się trzymają za ręce i ta akcja z rana!
-Hahaha spokojnie oni się po prostu bardzo lubią – odpowiedziała rozbawiona Mery.
-Rano mówiłaś coś innego – odrzekła trochę rozczarowana Miry.
-To był tylko żart
-Jeszcze zobaczymy co z tego wyniknie – Miry wzięła jednego tosta i wyszła z Sali.
-Czy ja o czymś nie wiem? Jaka akcja z rana, mój rodzony brat flirtuje z moją przyjaciółką a ja się o tym dowiaduję od najgorętszej laski w szkole? – spytał George.
-Oh wiesz ta akcja z rana to nic takiego, naprawdę, a plotki w szkole szybko się roznoszą, no rozumiesz?
-Yhm, może mój braciszek kochany będzie bardziej rozmowny – George zrobił obrażoną minę po czym roześmiał się i dodał:
-No dobra trzeba naszym gołąbeczkom wymyślić jakieś dobre alibi
-Jak się nie pośpieszymy to sobie też będziemy musieli wymyśleć alibi! – powiedziała Mery, chwyciła torbę i wraz z Georgem pognali w stronę lochów. Fred i Annie siedzieli razem w pokoju życzeń, An opowiedziała przyjacielowi swój sen i związane z nim obawy. Fred objął ją ramieniem i powiedział:
-Mam pomysł jak poprawić ci humor zamknij oczy i podaj mi rękę, zaprowadzę cię w pewne miejsce
-A lekcje?
-Nie martw się o lekcje, jak na jednej cię nie będzie świat się nie zawali, zresztą są eliksiry, twój własny ojciec chyba nie da ci szlabanu?
-Ty go chyba nie znasz. No to idziemy?
-Ależ oczywiście moja damo, czy taka piękność uczyni mi tą przyjemność i poda mi swoją dłoń?
-Ohhh Fred, ale z ciebie romantyk – odrzekła zarumieniona Annie i lekko się uśmiechając podała chłopakowi swoją rękę. Fred prowadził Anę najpierw korytarzami Hogwartu, a potem przez tajemne przejście, gdy w końcu pozwolił jej otworzyć oczy byli w miodowym królestwie. Kiedy objedli się przeróżnymi słodyczami, uśmiechnięci wrócili do zamku, akurat by zdążyć na drugą lekcję. Reszta lekcji przeleciała szybko, nadszedł wieczór i większość gryfonów zgromadzona była w pokoju wspólnym.
-Gratuluję i życzę szczęścia – powiedział Lee Jordan i uśmiechnął się do Freda
-Ktoś mi powie o co tutaj chodzi od godziny wszyscy mi gratulują, a ja nie mam pojęcia o co chodzi? – spytał Fred z oburzeniem
-Podziękuj Miry – George z rozbawieniem spojrzał na brata
-Miry? Fred lekko rozłoszczony spojrzał na dziewczynę
Jako odpowiedź usłyszał tylko chichot ze strony damskiej części gryfonów.
-No dzięki, wszyscy przeciwko mnie, a co ja w ciąży jestem, żeby mi gratulować?
-Ciekawe z kim?- odrzekł George i zarechotał.
-Mam już dosyć, a ciekawe gdzie jest Annie? – spytał Fred i słysząc, że chichot stał się głośniejszy dodał:
-I Mery. George idziesz ze mną ich poszukać?
-Nie chce mi się, chyba się nie zgubisz?
-Dam radę – powiedział Fred i wyszedł z pokoju, wyciągnął mapę huncwotów z kieszeni, szepnął hasło i zobaczył, że Ann, Mery wraz z Nimfadorą są w łaźni dla dziewcząt
-No to nici z poszukiwań – szepnął sam do siebie i postanowił powłóczyć się po zamku
Tymczasem Mery, Ana i Nimfadora prowadziły typową dla kobiet trochę próżną rozmowę o facetach.
-Nim a u ciebie w Hufflepuffie są jakieś ciacha? – spytała uśmiechnięta Annie, od czasu wypadu z Fredem do miodowego królestwa była w znacznie lepszym humorze
-Powiedziałabym tylko „wysokokaloryczne" albo pryszczate
-A ten Cedrik Diggory przecież jest całkiem przystojny?- Mery lekko się zarumieniła
-No to prawda zły nie jest, ale jest ode mnie 4 lata młodszy, a taki duży torcik jak ja z małą kremówką raczej nie pasują, aczkolwiek trzeba przyznać ty z Diggorym wyglądalibyście całkiem smacznie – Nimfadora uśmiechnęła się i rozmarzyła. Gdyby kiedykolwiek miała mieć chłopaka na pewno byłby starszy i w jakiś sposób wyjątkowy. Dziewczyny gawędziły do późnej nocy, gdy kładły się do łóżek w całym zamku nie spała tylko jedna osoba, a był nią Fred Weasley. Rudowłosy chłopak myślał o Annie, o dzisiejszym wypadzie do Miodowego Królestwa i o tym czy dziewczyna czuje do niego to samo co on do niej.
Ps, Wiem, że trochę mało akcji, ale musicie jeszcze poczekać :* Tradycyjnie proszę o komentarze i te pozytywne i nie. Na razie mam aż jeden XD, liczę, że się rozkręcicie, bo potrzebuję motywacji do dalszego pisania.
![](https://img.wattpad.com/cover/63466671-288-k344430.jpg)
YOU ARE READING
Światło rozjaśni mrok, dobro pokona zło, ale czy przyjaźń wygra ze śmiercią?
FanfictionZapraszam do czytania mojego potterowskiego fanficton, jeśli tu wchodzisz musisz mieć świadomość, że : -raczej nie będę pisać regularnie -mogę je kiedyś porzucić bez słowa pożegnania -jestem początkującym pisarzem, także jeśli zauważysz jakieś błędy...