Rozdział 3
Wakacje zbliżały się wielkimi krokami. Dni były coraz dłuższe, a zadań mniej niż zwykle. W końcu nadszedł wyczekiwany, ostatni dzień szkoły. Stoły w wielkiej Sali uginały się pod ogromną ilością potraw. Czwórka przyjaciół siedziała przy jednym z nich i rozmawiała o wakacyjnych planach. Uczta zbliżała się ku końcowi i wkrótce nasi bohaterowie z uśmiechami na twarzach ruszyli w stronę wyjścia.
Mery
Wyszłam z Sali w dosyć dobrym humorze, fakt iż będę musiała spędzić 2 miesiące z moim kochanym braciszkiem w jednym pokoju, trochę gasił mój entuzjazm. Z drugiej strony, cieszyłam się na spotkanie z Draco. Nie myślałam gdzie idę, skręciłam w jakiś boczny korytarz, minęłam kilka obrazów zawieszonych na ceglastych ścianach Hogwartu i zorientowałam się, że po drodze zgubiłam moich przyjaciół. Chciałam zawrócić i ich poszukać, ale drogę zastąpił mi Samuel. Poczułam nieprzyjemny dreszczyk, mój brat był nieobliczalny. Zastanawiałam się co go do mnie sprowadza, odkąd tiara przydzieliła mnie do Gryffindoru, nie odezwał się do mnie ani razu. Obdarzył mnie zimnym, pogardliwym spojrzeniem i powiedział:
-Nasz ojciec powraca, czuje to całym sobą. Nie licz, że ukryje przed nim twoje skłonności do bycia dobrą, ale masz ostatnią szansę .
-Nigdy nie będę ta jak wy! – krzyknęłam i poczułam jak moje oczy stają się wilgotne.
-Nie to nie, zobaczymy co na to powie Czarny Pan – odrzekł i uśmiechnął się złośliwie, wtedy z za rogu wyłoniła się dwójka starszych chłopaków, chwyciła mnie za ramiona i przyciągnęła do ściany. Chociaż wiedziałam, że nie mam szans, próbowałam się wyrwać. Widząc moje żałosne próby Samuel wyjął nóż z kieszeni i z kamiennym wyrazem twarzy powiedział:
-Jak się będziesz szamotać, to bardziej zaboli. Odsunął rękaw mojej szaty i po chwili ostrze dotknęło gołej skóry. Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę. Poczułam ogromny ból i gęstą ciecz spływającą po ręce. Zacisnęłam zęby i próbowałam powstrzymać łzy, które skapywały na kamienną podłogę. Myślałam, że ten koszmar będzie trwał wiecznie, ból był nie do zniesienia, a fakt, że zadaje mi go mój własny brat, jeszcze gorszy. W końcu mnie puścili, ale ból wcale nie minął, pobiegłam do łaźni dla dziewcząt, odsłoniłam ramię i ze strachem popatrzałam na wyryte na nim litery. Krwawe znaki, układały się w napis „ZDRAJCZYNI".
Anne
Gdy wychodziłam z chłopakami z Wielkiej Sali, byłam pewna, że Mery idzie za nami. Dopiero gdy wraz z bliźniakami usiedliśmy w wygodnych fotelach pokoju wspólnego, zorientowałam się, że moja przyjaciółka zniknęła. Nie zdziwiłam się zbytnio, Mery często chodziła z głową w chmurach. Minęło pół godziny, a Mer nadal nie dała żadnego znaku życia. Zmartwiona poprosiłam Freda i George o pomoc. Bliźniacy wyjęli mapę huncwotów. Kropka z nazwiskiem mojej przyjaciółki znajdowała się tuż obok kolejnej z napisem „Samuel Lestrange" i jeszcze dwóch z imionami, których nie znałam. Przestraszyłam się, to nie mogło oznaczać nic dobrego. Pobiegłam wraz z bliźniakami na miejsce zdarzenia, ale naszym oczom ukazał się pusty korytarz. Spojrzeliśmy ponownie na mapę, ale kropka opatrzona napisem „Mery Lestrange" gdzieś zniknęła. Szukaliśmy jej wszędzie i prawie spóźniliśmy się na pociąg. Mer odnalazła się w jednym z przedziałów, nigdy nie widziałam mojej przyjaciółki w takim stanie. Miała zaczerwienione oczy wpatrywała się w jeden punkt i nawet nie zwróciła uwagi na nasze przyjście. Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie jak zostaniemy same, więc kiwnęłam głową w stronę chłopców. Fred rzucił mi spojrzenie w stylu „zrób coś z nią" i wyszedł wraz z Georgem. Usiadłam koło przyjaciółki i spytałam:
-Mer, kochana co jest?
W odpowiedzi usłyszałam tylko mruknięcie. Objęłam ją ramieniem i usłyszałam ciche syknięcie, choć Mery starała się to ukryć, przybierając pokerową minę widać było, że cierpi.
-Pokaż- powiedziałam stanowczym głosem, a ona odsłoniła rękaw szaty odsłaniając okropną ranę. Wyjęłam z mojej torebki apteczkę, przemyłam ranę gazikiem nasączonym jednym z eliksirów, szepnęłam zaklęcie, a rana zasklepiła się. Na wszelki wypadek obwiązałam ramie Mery bandażem, po czym podałam jej jedną z mikstur wzmacniających które zawsze miałam przy sobie. Moja przyjaciółka szybko opróżniła buteleczkę, i zmusiła się na lekki uśmiech. Usłyszałam ciche „dzięki" i przytuliłam Mery. Postanowiłam, że nie będę ją o nic wypytywać, to co przeżyła stanowiło zbyt duży bagaż dla takiej delikatnej osóbki jaką była Mer. Gdy siedziałyśmy tak razem przytulone, czułam, że nasza przyjaźń przetrwa próbę czasu. Bez względu na wszystko Mer zawsze będzie obok mnie, a ja koło niej. Jesteśmy jak dwa kolorowe ptaki, które potrzebują siebie nawzajem by móc się wznieść ku przestworzom.
Ps. Trochę to trwało, ale w końcu jest rozdział 3 :) Czekam na opinie ;-)
Pps. Bądźcie dumni chyba ogarnęłam jak pisze się dialogi xD
![](https://img.wattpad.com/cover/63466671-288-k344430.jpg)
YOU ARE READING
Światło rozjaśni mrok, dobro pokona zło, ale czy przyjaźń wygra ze śmiercią?
أدب الهواةZapraszam do czytania mojego potterowskiego fanficton, jeśli tu wchodzisz musisz mieć świadomość, że : -raczej nie będę pisać regularnie -mogę je kiedyś porzucić bez słowa pożegnania -jestem początkującym pisarzem, także jeśli zauważysz jakieś błędy...