Rozdział XI

860 70 7
                                    

 Gdy wraz z Slendy' m stanęliśmy w drzwiach od salonu, zamarłam. To co zobaczyłam było strasz... nie śmieszne. Jeff wisiał na żyrandolu, a pod nim stała Paulina i rozglądała się po pomieszczeniu. Kiedy tylko mnie ujrzała, podbiegła do mnie i przytuliła. Mało nie wybuchłam śmiechem. Kontem oka zauważyłam, że Slendy też powstrzymał się od śmiechu. Tylko ja to widziałam. Popatrzyłam na niego wymownie, a on odwrócił wzrok. 

- Jeff, co ty wyrabiasz? - spytał zwracając się do Jeffa lekko wkurzony 

- T-to fangirl! - krzykną jąkając się Jeff i wskazał palcem na Paulinę

- Co mu zrobiłaś? - zwróciłam się do przyjaciółki

- Ale ja nic nie zrobiłam - założyła ręce w geście focha - Ja tylko powiedziałam jego imię - dokończyła

 Zwróciłam wzrok na Jeffa, który zrobił się cały czerwony. Uśmiechnęłam się rozbawiona. Jeff nareszcie zszedł z żyrandola i podszedł do nas. Popatrzyłam na niego wymownie, a on popatrzył na Paulinę.

- P-przepraszam - wydukał

- Nie szkodzi. - uśmiechnęła się przyjacielsko - w sumie się nie myliłeś - powiedziała 

 Mało co nie wybuchłam śmiechem. Wystraszona mina Jeffa, najśmieszniejsza mina jaką widziałam. Seryjny morderca boi się drobnej dziewczynki. Popatrzyłam na resztę, która pokazała, abym się odsunęła. Nie wiem co oni kombinują, ale zapowiada się ciekawie. Odsunęłam się niezauważenie, a Toby wyją z kieszeni aparat. Po chwili było słychać tylko dźwięk robionego zdjęcia. Chłopcy zrobili zdjęcie Jeffa, który boi się drobnej dziewczynki. Wybuchliśmy śmiechem. Jeff zaczął gonić proxy, które miały aparat. Cała czwórka wybiegła do lasu. Popatrzyłam w stronę Pauliny, która już zwijała się ze śmiechu. 

- Emma? - spytał znajomy głos.

 Odwróciłam się w stronę kanapy, gdzie zobaczyłam Szymka. Złapał się w bolące miejsce. Podeszłam powoli i usiadłam przy nim.

- Co mnie ominęło? - spytał pokazując na roześmianą Paule.

 Ona zaczęła mu wszystko opowiadać. Po chwili oboje wybuchli śmiechem.

- Dzieci - powiedział Slendy do moich przyjaciół

 Popatrzyli na niego pytająco, on zaś usiadł na drugiej kanapie.

- Muszę z wami porozmawiać. Chodzi o waszą przyjaciółkę. - wskazał na mnie - Domyślacie się kim jesteśmy, prawda? - zapytał, a oni zgodnie pokiwali głowami.

- Uwaga wściekły Jeff - krzykną Toby wbiegając do pomieszczenia

 Zaraz za nim pojawiła się reszta, włącznie z Jeffem. Jeszcze trochę się poganiali, aż Slendy ich uspokoił. Jeff zrezygnowany usiadł obok Pauliny, a ta zaczęła go pocieszać. O dziwo udało jej się. Wszyscy usiedliśmy na kanapach. Ja siedziałam obok Slendy' ego. Wtuliłam się lekko w niego, co nie umknęło uwadze dwójce przyjaciół. Popatrzyli na nas, a ja i Slendy się lekko zarumieniliśmy.

- To ja zrobię kawę. Chce ktoś coś jeszcze? - spytałam dopiero przy drzwiach 

 Naglę wszyscy zaczęli krzyczeć swoje propozycje. Mimo to wyłapałam każdą. Szybko ruszyłam do kuchni przygotować co trzeba. Gdy wszystko było zrobione, usłyszałam jak ktoś wchodzi. Załadowałam wszystko na tackę i ruszyłam do salonu, gdzie od jakiegoś czasu rozbrzmiewała żywa dyskusja. Lecz gdy weszłam upuściłam wszystko. To nie możliwe. Już wiem kto przyszedł. Wszyscy na mnie spojrzeli. 

- Emma? - zapytał 

 Jason the Toy Maker i Laughing Jack, co oni tu robią? Jason jest moim byłym chłopakiem. Zerwaliśmy zanim wyjechałam na studia. Od tego czasu go nie widziałam, ale nie tęskniłam. To było tylko zauroczenie, ale boje się jego reakcji. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. 

- J-ja - co ja mam powiedzieć

 Zbliżył swoją twarz, a ja popatrzyłam na Slendy' ego, który był widocznie zły. Odsunęłam zaskoczonego byłego i posprzątałam to co wywaliłam. 

- Hahaha Emma stęskniliśmy się - zaśmiał się L.J i mnie przytulił wesoły.

 Odwzajemniłam uścisk i wraz z nim posprzątałam. Popatrzyłam na Jansona jeszcze raz przed wyjściem.

- Tak to ja, ale mów mi Moon - powiedziałam oschło i wyszłam

 Trochę mi głupio że tak go potraktowałam. Muszę z nim porozmawiać i wszystko mu wyjaśnić. Jestem teraz ze Slendy' m. 

- Możemy porozmawiać? - spytał Jason wchodząc do kuchni

- Może później - odpowiedziałam i poszłam w stronę drzwi, w których stał.

- Chcę teraz! - krzykną i zagrodził mi ręką drogę

 Popatrzyłam na niego i zobaczyłam zielone oczy. Wkurzył się, ale już się go nie boje. 

- Moon choć do nas - usłyszałam głos Slendy' ego. 

- Przepraszam - przeszłam pod jego ręką i poszłam w stronę salonu.

 Gdy dotarłam do pomieszczenia usiadłam obok Slendera.

- To już zdecydowałeś? - spytałam 

- Zaproponowałem im zostanie tutaj, ale jest jeden warunek - powiedział bardziej w ich stronę, niż moją

- Że zostaną twoimi proxy? - spytałam mimo iż doskonale znałam odpowiedź

- Po co się pytasz jak znasz odpowiedź? - odpowiedział pytaniem

- A co wy na to? - spytałam w stronę przyjaciół

- Ja się zgodziłam, ale Szymek... - zaczęła, ale nie dokończyła bo jej przerwał

- też się zgadza - dopowiedział 

 Uśmiechnęłam się. 

- Powiadomię Rake'a  - powiedziałam i już miałam iść, ale ktoś złapał mnie za rękę

- Przyjdź później do mojego gabinetu, trzeba ustalić treningi - powiedział Slendy, a ja przytaknęłam i pocałowałam go w policzek.

 Wyszłam i ruszyłam w stronę lasu. 

________________________________

 Nie jestem pewna czy rozdział się udał, ale mam nadzieję, że się spodoba :)

Związek z mordercąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz