Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Byłam w wielkim salonie. Nie wiedziałam gdzie jestem, ale nie czułam strachu. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało. Olśniło mnie. Otworzyłam szerzej oczy i wstałam z prędkością światła. Spojrzałam dookoła. Obok mnie stała dziewczynka ubrana w różową sukienkę. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, dziecięcymi oczkami.
- Wstałaś - podbiegła wesoło i rzuciła mi się na szyję
- Co się stało? Gdzie jestem? - spytałam, a dziewczynka lekko się odsunęła
- Jesteś w rezydencji Slenderman' a - powiedziała wesoło dziewczynka
- To dom Slendy' ego? - rozejrzałam się.
Pokiwała głową. Naglę usłyszałyśmy krzyki z innego pomieszczenia. Patrzyłam to na dziewczynkę, to w stronę drzwi. Naglę do pokoju wbiegł chłopak w goglach. Zaraz za nim pojawił się chłopak w białej masce. Był wkurzony. Zaczęli się kłócić. Nawet mnie nie zauważyli. Zaraz za nimi pojawił się trzeci chłopak z czerwonym, odwróconym uśmiechem i oczami. Chciał ich uspokoić, jednak zrezygnował gdy mnie zobaczył. Podszedł i usiadł obok mnie.
- H-hej ja... chciałbym cię przeprosić - powiedział nieśmiało.
Nie wiem czemu, ale nie jestem zła. Uśmiechnęłam się.
- Nie przejmuj się - położyłam mu rękę na ramieniu.
Chyba uśmiechną się do mnie.
- A o co oni się kłócą? - pokazałam na kłócących się przyjaciół
- Kłócą się o to kto ma cię zaprowadzić do operatora. - powiedział już się nie jąkając
- To mają pecha, bo to ty mnie zaprowadzisz - powiedziałam z uśmiechem
Wyszliśmy z pokoju. Chłopak prowadził mnie przez korytarze. Naprawdę wielki dom. Mijaliśmy pokoje w milczeniu. Obserwowałam każdy korytarz. Mimo milczenia udało mi się dowiedzieć że ma na imię Hoodie, koleś z białą maską to Masky, a z goglami to Toby. Wiedziałam jak mają na imię, ale nie wiedziałam który, to który. Nic więcej się nie dowiedziałam. Stanęliśmy przed drzwiami, a Hoodie zapukał. Usłyszałam w głowie znajomy głos
- Proszę
Uśmiechnęłam się lekko na jego głos. Popatrzyłam ostatni raz na towarzysza i weszłam do środka. Znalazłam się w gabinecie. Moją uwagę zwróciła wielka biblioteka. Na środku pokoju umieszczone było biurko. Za nim na fotelu obrotowym siedział Slendy. Podniósł na mnie głowę i wstał. Powoli podszedł do mnie. Popatrzyłam na jego 'twarz'. Nieumyślnie się uśmiechnęłam.
- Tęskniłam... - pomyślałam
- Wiem. Ja za tobą też - odezwał się głos w mojej głowie
Czuję się jakbym nie widziała go parę dni.
- Dlaczego? - spytałam już normalnie
Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Staliśmy tak parę dobrych minut. Potem zaczęliśmy rozmowę. Zadawałam wiele pytań, a Slendy odpowiadał mi. Dowiedziałam się że moim przyjaciołom nic nie jest. Przy okazji wiem dlaczego tak bardzo nalegał żebym nie szła na imprezę. Opowiedział mi wszystko i poprosił abym została. Nie wiem co robić. Nie znam go długo, a czuję jakbym znała go wieki. Patrzyłam na niego niezdecydowana. Nie wiem co robić. Muszę podjąć decyzję. Chyba chcę zostać...
- Ja... - zawahałam się
Nachylił się nade mną i pocałował. Oddałam pocałunek. Teraz już wiem, na pewno chcę z nim zostać. Chcę być tutaj... z nim.
- ... chcę zostać. - dopowiedziałam a on znów mnie pocałował.
Nawet nie zauważyłam kiedy wtulona w niego zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia w dobrym humorze. Na krześle obok łóżka było czyste ubranie. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się w przyszykowane ubranie. Popatrzyłam w stronę łóżka. Slendy' ego już tam nie było. Spojrzałam na godzinę.
- Po szóstej - powiedziałam do siebię
Zaczęłam chodzić po pokoju i oglądać wszystko dokładnie. Zobaczyłam drzwi prowadzące do jego gabinetu. Weszłam przez nie i podeszłam do biurka. Leży tam książka ode mnie. Pożyczyłam ją mu. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Czemu mi nie przeszkadza że jest mordercą? Jego proxy mało co nie zabiły moich najlepszych przyjaciół, ale nie mam im tego za złe. Ciekawe jak się teraz trzymają moi przyjaciele? Podeszłam do biblioteki i przejechałam palcami po książkach.
- Będę miała co czytać - szepnęłam do siebie widząc tyle książek.
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie przyrządziłam śniadanie. Wczoraj dowiedziałam się trochę o domownikach od Slendy' ego. Zaczęłam robić naleśniki, gdy ktoś wbiegł do kuchni.
- Dobry, jak się spało? - spytałam nawet nie zerkając kto to
- Dobrze... jaki piękny zapach... - zaciągną się.
Po głosie poznałam Toby'ego. Wziął pierwszą porcje naleśników. Zaraz za nim pojawili się inni domownicy; Masky, Hoodie, Jeff, Sally i Slendy. Słyszałam że są jeszcze inni, ale obecnie nie ma ich w domu. Jedliśmy śniadanie rozmawiając. Jeff z Sally się pokłócili. Ja rozmawiałam z operatorem, jak to mówią na niego proxy. Toby rzucił w Maski' ego naleśnikiem i rozpoczęli bitwę na jedzenie. Dopiero śniadanie, a ja już wiem że nie będę żałować mojej decyzji.

CZYTASZ
Związek z mordercą
FanfictionStudentka Emma zgubiona w lesie napotyka dziwną postać. Mimo jej niepokojącego wyglądu prosi ją o pomoc w powrocie do domu. To opowieść o dziwnym związku zwykłej studentki z postacią zwaną Slenderman. Jak potoczy się historia tej dziwnej pary? Czy m...