Niechciana

41 4 0
                                    



GATUNEK: FANTASY

Gęsty śnieg skrzypiał jej pod stopami, odzianymi w długie, skórzane buty, ich cholewki sięgały jej prawie do uda- na taką pogodę sprawdzały się idealnie.

Szła powoli, na samym końcu, zamykając krótki pochód łowców- tuż przed nią kroczył Jason, więzień, którego strach było zostawić samego- od czasu odkrycia jego morderczych umiejętności łowcy zmusili go, by nosił czarne okulary.

Z jej ust raz za razem wydobywały się obłoki gęstej, białej pary, nagle pochód skręcił w lewo, a ona na moment zamarła z zachwytu.

Aleja. Niesamowita, jakby kobieta przeniosła się nagle do innej, magicznej krainy... białe, południowe niebo zlewało się ze srebrzystym śniegiem, odcinały się jedynie ogromne drzewa- biały puch osiadł na ich gałęziach, tworząc osłonę znacznie piękniejszą niż liście, czarne pnie odcinały się, nadając całości ostrego, zdecydowanego wyrazu, w oddali zaś nie było widać zupełnie nic, wędrowiec który tu zajdzie, będzie musiał zmierzyć się z prawdziwą podróżą w nieznane... Zmrużyła oczy, blask bijący od tego białego krajobrazu i jego kontrast dosłownie ją oślepiały... gdyby okoliczności były inne, mogłaby cały dzień tylko stać, i napawać się tym cudownym widokiem.

Pokręciła głową i czym prędzej ruszyła dalej, doganiając swoją grupę, choć nikt nawet się nie obejrzał. Oczywiście że nie. Gdyby tylko mogli, każde z nich pozostawiłoby mnie na śmierć w tej lodowej krainie– pomyślała i zaraz przyszło jej do głowy, że byłaby to niezwykle piękna śmierć. Ale nie da im tej satysfakcji- miała zamiar raz na zawsze udowodnić wszystkim, że ona też może być prawdziwym łowcą- nie tylko z tytułu i urodzenia.

Szła i szła, nie spuszczając oka z Jasona- kto wie, co takiemu może przyjść do głowy? Już raz próbowała go zabić przypłaciła to poparzeniem na swojej ciemnej, opalonej skórze.

Nagle niebo zasępiło się, stało się szare, a wiatr, który w ułamku sekundy przybrał na sile, rozwiał długie, ciemne włosy kobiety. Znaleźli się u rozwidlenia dróg.

Ciarki wystąpiły jej na skórę, ale nikt z grupy nie wydawał się poruszony- szli dalej, wybierając lewą, wąską ścieżkę. Miała zamiar uczynić tak samo, nie narazi się znów na ich docinki i żarty... ale kiedy już skręcała, coś kazało jej odwrócić głowę- na samym czubku ogromnego świerku, w miejscu w którym prawa ścieżka rozdzielała się od lewej, mignął jej jakiś cień. Wysoko zadarła głowę i wytężyła wzrok- czubek drzewa dygotał mocno, nie była w stanie stwierdzić, czy sprawcą tego był wiatr czy... coś innego. Coś, czego szukali. Mocno zagryzła wargę, w jej wnętrzu walczyły w tej chwili dwie siły, jedna, która kazała jej się nie wyróżniać, i druga, która uparcie powtarzała jej, że intuicja tym razem jej nie zawiodła... wszystko albo nic. Mocno zacisnęła dłonie w pięści i ruszyła prawą ścieżką, w głąb białego lasu.

Nawet nie zauważyła, że tuż za nią, cicho niczym kot, ruszył Jason Stale. 


Moje HistorieWhere stories live. Discover now