Rozdział III

674 54 3
                                    

Punkt Widzenia Hiroto

-Chciałbym pokazać ci studio. Pójdziesz ze mną, Mido?- echo tych słów, moich słów, wciąż rozbrzmiewało w mojej głowie.
Jego reakcja na te słowa... Oczy mu rozbłysły, na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a ekscytacja wręcz tryskała. Szczerze mówiąc, to dla tej radości byłem gotów zrobić wiele, naprawdę wiele. Studio? Byłem mu to winny. On się tylko niepokoił o moje bezpieczeństwo, a się obraziłem, bo nie ufał mojemu zespołowi, o którym słyszał tylko raz. Tak, zachowałem się bardzo dorosło.
Gdy wczoraj wyszedłem z jego pokoju długo o tym myślałem. Zrozumiałem, że muszę, nie, chcę pokazać mu ten świat. Dlatego zadzwoniłem do Yuriko. Zgodziła się. Stwierdziła, że "może na to pozwolić swojej nastoletniej gwiazdeczce". Nie lubię, gdy tak o mnie mówi, ale wiem dlaczego tak mnie uwielbia. Moje zdjęcia podniosły sprzedaż "Amai Hana"- jej magazynu dla wybranych. Gwiazdeczka pomogła, więc gwiazdeczka może w nagrodę przyprowadzić gościa. Mówiąc o nim... Spoglądając na niego, przypomniałem sobie moje pierwsze spotkanie z Yuriko i pierwszą wizytę w studio.

RETROSPEKCJA

Byłem w sklepie fotograficznym w centrum miasta. Chciałem wywołać kilka zdjęć. Były to głównie zdjęcia moich przyjaciół. Na wielu byłem ja z Midorikawą, na kilku my z Hitomiko-nee, na jednym ja z tatą. Było też kilka zdjęć, które przedstawiały tylko mnie. Właśnie te fotografie wręczał mi pracownik, gdy do sklepu niczym burza wpadła wysoka i szczupła młoda kobieta. Wyglądałaby jak typowa Azjatka ze swoimi czarnymi włosami i miodową cerą, gdyby nie duże, sarnie, bursztynowe oczy.
- Jurou-san! Kochany! Baterii, baterii mi daj! Ratuj... I papieru jeszcze kilka ryz. Te same rozmiary co zawsze. Przyszła moja paczka z tuszami?- słowa wpływały z jej ust, a ona nie zwracała uwagi na nic i na nikogo. Odrzuciła za plecy metrowe pasmo czarnych włosów i poprawiła rękawek sukienki. Owo ubranie było równie niezwykłe, co jego właścicielka. Bordowej, bogato zdobionej, rozkloszowanej i sięgającej przed kolano spódnicy towarzyszył szary gorsecik, a gorsecikowi wykrochmalona, biała koszula z krótkim rękawem. Wyglądała jakby właśnie wróciła z czasów wiktoriańskich.
-Wybacz Yuriko, ale teraz zajmuję się tym miłym chłopcem- wskazał na mnie, a pani baterii-mi-daj-Jurou-san powoli odwróciła się i utkwiła we mnie spojrzenie swoich złotych oczu.- Musisz zaczekać moja droga. Ja w tym czasie pójdę na zaplecze wywołać pozostałe zdjęcia- i wyszedł.
-Kami no Sashin...- wyszeptała mierząc mnie wzrokiem. Widząc moje zdumienie zreflektowała się i uśmiechnęła słodko.- Wybacz mi moje zachowanie, koteczku. Jestem bardzo zakręconą osobą.
Skinąłem głową. Zdecydowanie miała rację co do siebie. Jej wzrok ześlizgnął się z mojego ciała i spoczął na stercie fotografii.
-Czy mogłabym?- mruknęła cichutko.
-Proszę się nie krępować- odparłem. Na stole leżały zdjęcia, na których byłem tylko ja. Resztę schowałem do plecaka. Kobieta zaczęła się im przyglądać. Z każdą kolejną kartką jej oczy rozszerzyły się coraz bardziej. Nagle przestała na nie patrzeć i gwałtownie rzuciła je na ladę.
-Jesteś świetny. Powiedz mi w jakim jesteś?- zażądała ostro.
-Przepraszam?- odpowiedziałem przekrzywiając głowę.- Przykro mi, ale nie wiem o czym pani mówi, więc...
-Stop! Czekaj! Nie jesteś modelem?- krzyknęła i złapała fragment sukienki, pod którym teoretycznie miała serce- nie wiem, Mido jest tym dobrym z biologii, nie ja- tak jakby moja odpowiedź miała być przyczyną jej przyszłego zawału.
-Nie.
-W takim razie proszę- znów się uśmiechnęła i wręczyła mi mały kartonik.- Przyjdź i poznaj swój prawdziwy świat- wyszeptała zagadkowo i skierowała się do wyjścia. Przez chwilę stałem zdębiały ściskając w dłoni karteczkę i wpatrując się w drzwi, które niedawno zatrzasnęły się za tą nietuzinkową osobą.
-A gdzież ta Yuriko?!- huknął sprzedawca, który najwyraźniej wrócił już z zaplecza.
-Wyszła...- powiedziałem słabo.
-Ach... Znowu będę musiał wysłać Bena by jej to zawiózł- wymruczał sam do siebie, po czym dał mi do rąk plik zdjęć i dodał- To już wszystkie zdjęcia. Możesz zmykać.
Skinąłem głową. Zapłaciłem wcześniej, więc nic mnie tu nie trzymało. Spojrzałem jeszcze raz na wizytówkę, którą wciąż miałem w dłoni. Odwróciłem się gwałtownie.
- Proszę pana!- zawołałem, ale staruszek znów zniknął w czeluściach swojego zaplecza. Opuściłem sklep.
***

W Oku ObiektywuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz