Rozdział 1

2.2K 33 10
                                    

    - Hej Jacob.- powiedziałam na powitanie.

    - Cześć piękna.-Odpowiedział mój chłopak.

   Po czym pocałował mnie i poszliśmy do klasy trzymając się za ręce.

   Tak przy okazji mam na imię Anastazja (dla znajomych Ana).

   Dzisiaj cały dzień w szkole miną mi bardzo szybko.
  Po szkole poszłam razem z moim chłopakiem do niego. Z Jacobem znam się jakiś rok ,a para jesteśmy od trzech miesięcy. Lubie spędzać czas w domu Jacoba ,bo jest tam miła atmosfera, tata Jacoba Derek jest całkiem fajny.Od jakiegoś czasu patrzy się na mnie i zachowuje się inaczej.
   Mama Jacoba umarła gdy był mały. U mnie jest na odwrót tata nie żyje. Jak umarł miałam zaledwie trzy latka i w ogóle go nie pamiętam. Moja mama. Pff... Po trafie ją opisać jednym słowem, pracoholiczka. Siedzi całymi dniami w pracy a jak wróci to dalej pracuje a jak coś od niej chcę to nie ma czasu i nie zwraca na mnie uwagi. Myślę, że jak bym uciekła to nawet by nie zauważyła. Więc większość czasu spędzam z moim chłopakiem i Derekiem, którego traktuje jak przyjaciela. Jak da się zauważyć nazywam ojca Jacoba po imieniu,bo sam mi kazał. Cytuje jego słowa: ''Nie mów mi per pan, bo mnie postarzasz a taki stary to ja nie jestem. Mów mi po imieniu. Jestem Derek.'' O to jego słowa.
Gdy siedzieliśmy u Jacoba w salonie wygłupiając się usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi. Poszedł do drzwi, żeby zobaczyć kto to przedtem mówiąc mi żebym została ale jak to ja i tak z nim poszłam.A w korytarzu stoi nie kto inny jak nasz Derek. Właśnie zdejmował buty kiedy zauważyłam, że na szafce stoją dwie duże siatki z zakupami i w ręku trzymał bukiet pięknych, pachnących, czerwonych róż.

    - Po co Ci te rzeczy.- zapytałam Dereka, który aktualnie brał siatki z zakupami.

    -O Matko Boska Częstochowska, nie strasz mnie tak.- Odwracając się do mnie przodem i puszczają przy tym siatki, z których wypadły wszystkie zakupy.

   Odruchowo rzuciłam się by mu pomóc wszystko pozbierać.
   Gdy zebraliśmy zakupy poszliśmy do kuchni śmiejąc się z naszego strachliwego Dereka.

    -To powiesz po co ci te rzeczy? - zapytałam ponownie.

Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Dlaczego? Nie wiem.

   -Yyyy no ten robię... imprezę dla przyjaciółki.- powiedział nie pewnie.

'' Taa jasne, a ja jestem święty Mikołaj'' (czujecie ten sarkazm) pomyślałam kiedy powiedział te genialną odpowiedzi.

   -To może ci pomożemy?- zagadnęłam do starszego.

   -Mów za siebie. Ja mu w niczym nie pomagam. – wtrącił Jacob.

   -Pomożesz.- stwierdziłam pewna siebie, patrząc mu zawzięcie w oczy.

   -Nie.

   -Tak.

   -Nie.

   -Tak.- podniosłam.
 
  Kłócilismy się tak jeszcze przez chwile.

   -Cisza!- wydarł się na nas Derek. Widać było, że jest już lekko wkurzony.

   -Wiecie w czym mi pomożecie?- zapytał trochę bardzo poirytowany.

-No dawaj- podjudzał go jeszcze bardziej Jacob, śmiejąc się pod nosem z miny swojego ojca. Ale serio była bezbłędna gdybym miała aparat od razu bym robiła zdjęcie.

-Idzie gdzieś, nie wiem do kina czy coś.- zaproponował już spokojny. To był całkiem dobry plan mi się podobał.

-Ta spoko tylko daj hajs i już nas nie ma.- odpowiedział mój chłopak zadowolony z siebie i objął mnie ramieniem.

-No wiesz, jak możesz- szturchnęłam go łokciem w żebra.

-Dobra macie tu moją kartę kredytową i wynocha.- powiedział pchając nas na korytarz. Mam tylko jedno pytanie dla jakiej przyjaciółki robi tę imprezę?

_______________________________________________

wiecie pisze po raz pierwszy komentujcie co sądzicie ale tak szczerze ;-) 

jak byście mogli to napisz cie czy chce cie drugiego rozdziału

Edit. Kolejne rozdziały sa chyba lepsze.

Edit2: Obiecuje kiedyś go poprawie

Ojciec mojego ChłopakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz