Rozdział 4

1.4K 23 2
                                    

   Siedziałam w klubie, muzyka, picie, pełno ludzi, ale coś było nie tak. Nigdzie nie mogłam znaleźć Jackoba ani Dereka. Próbowałam ich zawołać ale nie mogłam wydobyć głosu z gardła. Brzmiał on bardziej zduszony jęk. Nagle z nikąd pojawił się tam ten facet i zaczął iść w moim kierunku z tym swoim uśmieszkiem. Zaczełam uciekać, chciałam wyjść z klubu ale drzwi były zamknięte. "Kto je zamknął do cholery?!" Szarpnęłam je mocno i tak jeszcze kilka razy ale nic to nie dało. Zaczełam panikować, a on był coraz bliżej. Słyszałam jego obrzydliwy głos. Nie miałam gdzie uciec. Schowałam się jak najbardziej w kąt i zjechałam po ścianie. Zacisnęłam mocno powieki, oplątałam ramionami kolana i schowalam w nich brodę. Cholernie się bałam.

   Podniosłam się gwałtonie, budząc się z tego cholernego snu cała zalana potem i przestraszona jak małe dziecko, które zgubiło się w lesie. Chowałam twarz w dłonie, tak jakby one miały mnie schować przed całym światem, raczej przed złem tego świata. Wziełam kilka głębszych oddechów aby się uspokoić. Dopiero teraz kiedy się uspokoiłam i zabrałam dłonie z twarzy, zauważyłam, że nie ma ze mną Dereka. Uspokuj się, nie panikuj. Starałam się upokoić umysł. Pewnie poszedł do pracy albo jest w łazience. Tak, na pewno.
   Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Była pusta więc starszy poszedł do pracy. Mógł mi chociaż kartkę zostawić. Dobra, nie ważne. Pokiwałam lekko głową na boki aby odtrącić niechciane myśli.
   Wzięłam szybki, chłodny prysznic. Dzięki temu zły sen poszedł w zapomnienie, i dobrze. Wyszłam spod prysznica. Załorzyłam czyjś szlafrok, bo nie zabrałam żadnych ubrań z pokoju. Brawo ja, co nie? Powąchałam go, przymykając oczy. Ładnie pachnie i jest taki mięciutki. Nie wiem czemu ale dzięki nie mu poprawił mi się humor.
Z lepszym samopoczuciem udałam się do pokoju Jacka (mówie tak kiedy nie chce mi się używać całego imienia). Mam tam jakieś ubrania, tak na wszelki wypadek. Na przykład taki jak ten. W pokoju nikogo nie było dziwne gdzie on się podział. Ja rozumiem, impreza, spotkał znajomych, no ale na noc powinien wrócić.
   Podeszłam do szafy, spojrzałam na moją pułkę (tak mam własną półkę w szafie mojego chłopaka). Co by tu ubrać? Zastanowiłam się chwilę po czym zdecydowałam się na za duży biały sweter i zwykłe czarne leginsy, no i bieliznę oczywiście. Udałam się spowrotem do łazienki ale była zajęta. Dziwne... Kto to może być? Jackob wrócił? Nie, ten to by się zaraz darł. A może Derek? Tak, bardziej prawdopodobne. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk odkluczania łazienki. Spojrzałam na drzwi, stał w nich nie kto inny jak Derek. Jednak był już całkiem ubrany i uśmiechał się do mnie.

     - Dzień dobry. Nie obudziłem cię, prawda? - zapytał z troska w głosie.

     - Dzień dobry. Nie, sama wstałam.- zapewniłam go i odwzajemniłam uśmiech.

     - To dobrze.- odparł tak jakby z ulgą wypisaną na twarzy.

   Zastała mnie czemu on tak na mnie patrzy? Mam coś na twarzy czy co?

     - Coś się... Stało?- zapytałam nie pewnie.

     - Nie, wszytko w porządku.- spojrzałam na niego podejrzliwie.

     - Aha, to czemu tak się na mnie patrzysz?- walnęłam prosto z mostu.

     - Ach... przepraszam, zapatrzyłem się.- potrzasnął delikatnie głową. - idę zrobić śniadanie, jak będziesz gotowa to przyjdź.- powiedział spokojnie i ruszył w stronę kuchni.

   Odprowadziłam go wzrokiem, zatrzymał się nagle i odwrócił w moja stronę. Podniosłam lekko lewą brew, zdziwiona. Wysłałam mu pytające spojrzenie.

     - Poza tym ładnie ci w moim szlafroku.- stwierdził jeszcze raz skanując mnie swoim zafascynowanym wzrokiem.

   Moje poliki oblały się szkarłatnym rumieńcem a ja czym prędzej zamknęłam się w łazience. Zza drzwi było słychać donośny śmiech mężczyzny. Podeszłam do zlewu i obmyłam twarz zimna wodą.

Ojciec mojego ChłopakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz