- Ej ciszej mała. Daj mi chociaż te 2 godziny lotu spędzić spokojnie,a nie w towarzystwie napalonych czternastolatek. Wystarczająco namęczyłem się z fanami przez ostatni tydzień. Ciągle tylko autografy i zdjęcia.
-D-dobrze. Ale Jezu Peter to ty. To naprawdę ty.
- Easy easy, możesz dotknąć jeśli chcesz. A teraz sorry. Mam nadzieję,że nie będziesz miała nic przeciwko jeżeli się wyłączę.
- A mogę... - przerwał mi w pół słowa.
- Wyluzuj,zdjęcia potem.
Chłopak włożył do uszu słuchawki, zamknął oczy i oparł głowę o siedzenie. Uszczypnęłam się chyba ze sto razy. Nie, to nie był sen. Obok mnie siedział właśnie mój idol, najlepszy skoczek narciarski na świecie. Przecież oddałabym wszystko za takie spotkanie. Boże on jest taki idealny.
Zorientowałam się, że Prevc patrzy na mnie z politowaniem. No nie, czyżbym gapiła się na niego przez ten cały czas? Wygląda na to że tak. Ugh wyjść na idiotkę już na samym początku, brawo Rosie. Peter zjechał mnie wzrokiem i z powrotem ułożył głowę na oparciu siedzenia. Ja postawiłam przejrzeć facebooka po raz setny dzisiejszego dnia, a następnie zdrzemnąć się trochę. Bo oczywiście kochana ciocia musiała zafundować mi pobudkę o 7 rano.
Obudziłam się po godzinie. Czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam głowę w kierunku bruneta. Perfidnie gapił się na miejsce, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Spojrzałam na niego ze wściekłością w oczach.
-Spokojnie. Nie bij. Swoją drogą dzięki za przysługę.
-Przysługę?
- No wiesz, masz na sobie obcisłe leginsy, a równie dobrze mogłaś założyć drechy z krokiem w kolanach.
Chłopak puścił mi oko, a ja, jakby to powiedziała moja nauczycielka,oblałam się rumieńcem.
- To jak?Czas na zdjęcia, bo zaraz lądujemy.
Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa, jego pewność siebie była tak cholernie onieśmielająca. Ale nie mogłam przecież zmarnować takiej okazji. Posłusznie podałam Prevcowi telefon, poprawiłam włosy i ładnie ustawiłam się do zdjęcia.
- Dobra myślę że 10 wystarczy, jak na razie przynajmniej.
- Tak pewnie, dziękuję.
Nadal nie mogłam otrząsnąć się po tym co się przed chwilą zdarzyło.
Stewardessa przeszła po samolocie, przypominając o pozostaniu na miejscach i zapięciu pasów.
Samolot bezpiecznie wylądował na lotnisku w Bischofshofen. Nie zamieniłam już z brunetem ani słowa. Ja nie miałam odwagi się odezwać, a on, najwyraźniej, nie miał na to ochoty.