„Najsłodsza fanka ever". Tak brzmiał opis dołączony do zdjęcia, na którym był nie kto inny, jak właśnie ja. Chłopak uwiecznił mnie podczas snu w samolocie. Może i wyglądałam słodko, ale to nie zmienia faktu, że po 1 zrobił to zdjęcie bez mojej zgody, a po 2 bezczelnie wstawił je na fejsa. Gdyby Peter znajdowałby się teraz w promieniu kilkunastu metrów ode mnie, nie wyszedłby z tego spotkania cało.
Easy Rosie, easy. Nic przecież się nie stało. Nikt z twoich bliskich znajomych, nie kibicuje Prevcowi na tyle, aby śledzić jakie zdjęcia dodaje, a on nie ma nawet pojęcia jak się nazywasz.
Byłam,jakby to powiedzieć zszokowana. Nie, cholernie zszokowana. Właśnie w tym momencie mój idol stracił w moich oczach bardzo dużo. Możenie na tyle, aby spadł z pozycji mojego ulubionego skoczka, ale jednak.
Biłam się z myślami. Nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. O co mu chodzi? Czego on może ode mnie chcieć? Bo wydaje mi się, że niecodziennie wstawia się zdjęcia śpiących fanek na swoją tablicę.Chociaż mogę się mylić.
Zdecydowałam,że najlepszym wyjściem w tej sytuacji będzie udanie się do krainy Morfeusza. Tak, to genialny pomysł. Sen jest przecież dobry na wszystko.
Opadłam na miękką poduszkę, szczelnie otuliłam się kołdrą i zasnęłam.
***
Do zakończenia konkursu pozostał już tylko jeden zawodnik. Na belce startowej zasiada lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Peter Prevc. Wielka wrzawa na trybunach. Pod skocznią w Vikersund zgromadził się tłum dopingujący Słoweńca. Wszyscy liczą na to,że pobije rekord świata.
Jest zielone światło! Prevc już w pozycji najazdowej. Świetna prędkość na progu. Już jest w powietrzu. Ależ to będzie cudowny lot!
Przysiadł mocno na nartach. To nie jest tak piękne lądowanie do jakich nas przyzwyczaił, ale za to jaka odległość! 253 metry!!! Mamy nowy rekord świata! Coś niesamowitego!
Cieszy się cała słoweńska ekipa. Zawodnicy z drużyny biegną w kierunku kolegi z zespołu, aby pogratulować nowemu rekordziście świata.Oczywiście Peter Prevc obejmuje prowadzenie i zwycięża po raz dziesiąty w tym sezonie. To kolejny krok w kierunku zdobycia kryształowej kuli. - spod skoczni było słychać głos komentatora.
Słoweński zawodnik szedł w moim kierunku. Na jego twarzy rysował się promienny uśmiech. Nic w tym dziwnego. Koniec końców niecodziennie lata się na nartach ponad ćwierć kilometra, a jeszcze rzadziej zostaje się rekordzistą świata.
Chłopak już z daleka mnie zauważył i podążał w moim kierunku. Chciałam mu jak najszybciej pogratulować. Byłam z niego dumna. Łzy radości spływały po moich policzkach. Zaraz się pewnie rozmażę, ale nie dbam o to. Nie mój makijaż jest w tej chwili najważniejszy.
On od tak dawna o tym marzył. Pragnął znów stać się najlepszy.Odebranie Fannemelowi rekordu świata postawił sobie za cel chwilę potem jak Anders wylądował. Był więc niesamowicie zdeterminowany.
Wtuliłam się w ramiona chłopaka. Chciałam mu pogratulować, ale on zbliżył swoje usta do mojego ucha i szepnął:
-Wstajemy księżniczko! Już jedenasta! Chcesz przespać cały dzień? -Zamiast cudownego szeptu mojego ulubionego skoczka usłyszałam przeraźliwy krzyk mojego brata.
-Sebastian?! Po 1: co ty do cholery robisz w moim pokoju? A po 2:zginiesz marnie. Przerwałeś mi taki cudowny sen...
-Czekaj, niech zgadnę. Z tym twoich Prevcem czy jak mu tam w roli głównej? Nie musisz odpowiadać to bardziej pewne niż to, że Ziemia krąży wokół Słońca.
-Jeszcze słowo i ten poranek nie skończy się dla ciebie dobrze. -rzuciłam chłopakowi groźne spojrzenie.
-Poranek? Jest 11, dziewczyno. W Norwegii, o ile mi się zdaje, jest ta sama strefa czasowa, więc nic cię nie usprawiedliwia. A teraz rusz swoje cztery litery. Czekam w kuchni.
Gdy wychodził z pokoju zdążyłam go jeszcze trafić kapciem w plecy.Ostrzegałam, żeby się nie odzywał.
Spojrzałam na zegarek. Faktycznie, jedenasta. No cóż nikt nie mówił, że życie będzie łatwe. Muszę wstać bo oczywiście obiecałam Sebastianowi, że zajmę się stroną internetową jego drużyny piłkarskiej, więc muszę jechać z nim na ten durny trening, żeby zebrać trochę informacji o chłopakach z zespołu.
Nie wiedziałam ile mam czasu, zatem sięgnęłam po telefon i wybrałam numer brata.
-Przypomnij mi jeszcze raz, o której zaczynają się ten twój trening trampkarzy?
-Młoda tylko nie trampkarzy. - powiedział śmiejąc się. - O dwunastej, więc zagęszczaj ruchy siostrzyczko.
Wyciągnęłam z szafy ubrania i udałam się do łazienki w celu ogarnięcia mojej skromnej osoby.
Nie zajęło mi to długo. Po dwudziestu minutach siedziałam już w kuchni i popijałam herbatkę z cytryną. Sebastian spoglądał nerwowo na zegarek.
-Easy braciszku, mamy jeszcze trochę czasu, a przypominam ci, że nie grasz w FC Barcelonie i na mecze nie musisz jeździć po kilkaset kilometrów, tylko na drugą stronę miasta. Gdybyś miał lepszą kondycję to z łatwością, zamiast wozić tyłek samochodem,biegałbyś na treningi w ramach rozgrzewki. - wstając szturchnęłam chłopaka w ramię, a on mimowolnie się uśmiechnął. - Ale jak już serio nie wysiedzisz dłużej to zbieraj się, możemy jechać.
Ubrałam kurtkę oraz buty, włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam z domu.Wsiadłam do samochodu Sebastiana.
-Zagęszczaj ruchy księżniczko. - powiedziałam, uśmiechając się,gdy wsiadał do pojazdu.
-Książę na białym rumaku jeśli już. Dwie księżniczki w domu to stanowczo za dużo. Z jedną i tak ledwo da się wytrzymać. -odgryzł się chłopak.
-Czy mi się zdaje, czy wspominałeś coś, że ci się śpieszy?
Blondyn bez słowa odpalił samochód i ruszył z podjazdu.
Mimo, że ciągle sobie dogryzamy to i tak kocham go najmocniej na świecie.Cieszę się na spędzenie tego dnia z nim, nawet jeśli będzie to oznaczało patrzenie jak dwudziestu dwóch facetów biega za piłką ciesząc się przy tym jak małe dzieci.