Rozdział 4. Witaj mamo...

761 34 8
                                    


-Spokojnie. Przyszłem się tylko przywitać z moją mamą.-wychodząc przed dwójkę shinobi, blondyn dodał- Chciałbym się zobaczyć z Piątą Hokage, Tsunade Senju, moją matką...

Wszyscy zebrani otworzyli szeroko oczy.
-Piąta miała dziecko?- wszędzie rozniosły się szepty shinobich.

-Spokój!-Krzyknął Kakashi- Co to ma znaczyć, że przyszedłeś przywitać się z Tsunade?

-Och! Czy moja kochana mama nie opowiedziała wam jak pozostawiła mnie na pastwę losu?! Gdyby nie mnich ze świątyni ognia już bym nie żył.

-Co ty wygadujesz! Tsunade nigdy by nie zostawiła swojego dziecka na pewną śmierć.-w tym momencie odezwała się Sakura. Znała bardzo dobrze Tsunade. Była jej uczennicą przez kilka lat. Traktowała ją jak matkę a Tsunade ją jak córkę. Zawsze się o nią troszczyła.

-Gdzie ona jest!- mężczyzna coraz bardziej domagał się zobaczenia starszej Senju.

Kakashi zdążył w między czasie posłać dwójkę ANBU po Tsunade i Jirayę. Po chwili Sanini stali koło Hatake. Tsunade spojrzała na chłopaka w czarnym płaszczu. Jego rysy twarzy były podobne do tych jej. Nie mogła w to uwierzyć.

-Satoshi...

-Widzę, że mnie pamiętasz mamo. Nie uściskasz swojego synka?-przekrzywił głowę na prawą stronę- Nie? To pozwól, że ja to zrobię- wyciągnął z pochwy swoją katane i skierował się w stronę Tsunade. Ta stała jak wryta w ziemię. Doznała szoku. To był jej syn.
Satoshi był już bardzo blisko, kiedy Kakashi zaczął wykonywać kilka pieczęci:
-Doton: Doryuheki!-przed Tsunade, Jirayą i Kakashim pojawiła się wielka, skalna ściana z czterema psimi głowami. Satoshi odskoczył a ściana momentalnie opadła.

-Nieźle Hatake! Widzę, że sporo trenowałeś.-ściana w tym momencie opadła a blondyn spojrzał w lewe oko Kakashiego- A gdzie twój Sharingan?

-Już go nie mam. Była wojna. Dzięki Obito wygraliśmy ją.

-Obito żyje?! Myślałem, że zginął pod tamtą skałą podczas Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi.

-Niestety nie żyje. Zaraz! Chwila! Skąd ty wiesz te wszystkie rzeczy. Kim ty w ogóle jesteś?! 

-Już mówiłem. Jestem synem Tsunade. Satoshi - zawachał się- Senju.

Kakashi spojrzał na Tsunade. Nie wyglądała za dobrze. Była cała blada.

-Dlaczego? Dlaczego tu jesteś.- Zapytała go Tsunade.

-A co? Myślałaś, że nie żyję? To się grubo myliłaś. Zostałem uratowany. 

-Ty nie wiesz jak było naprawdę... Ja cię nie porzuciłam... Zostałeś ...- Tsunade załamał się głos. Spojrzała na swojego syna ze złami w oczach - Zostałeś porwany. 

-I ja mam ci w to uwierzyć? Mnich Naoki powiedział mi jak było naprawdę! Znalazł mnie w lesie. Miałem kilka miesięcy. Zajął się mną i mnie uczył.

-To nie prawda... To nie prawda! Zostałeś wyrwany z moich rąk przez obcych shinobi, ktorzy zaatakowali mnie! - Tsunade cały czas płakała. Nie mogła uwierzyć, że jej syn oskarża ją o porzucenie go.

Do blondynki podbiegła zaniepokojona Sakura. Zaproponowała Kakashiemu, że zajmie się Tsunade a on niech złapie młodego Senju. Hatake zgodził się. Gdy Sakura odeszła z cały czas wyrywającą się Tsumade, Kakashi kazał odsunąć się wszystkim mieszkańcom, nawet Jirayi. Wyszedł na środek ulicy, ściągnął swój płaszcz i odrzucając go na bok wykonal kilka pieczęci. Obok niego pojawiło się kilka jego klonów. Wszystkie stały w pozycji do ataku.

-Walczmy! Suiton: Daikodan no Jutsu!

Przed młodym Senju pojawił się wielki wodny rekin. W mgnieniu oka ruszył w stronę Kakashiego. Ten jednak był sprytniejszy i utworzył ponownie skalną ścianę. Rekin w nią uderzył rozbijając ją na drobne kawałki. Gdy opadł kurz nigdzie nie było widać srebrnowłosego.
Nagle za plecami Satoshiego pojawiło się dwa klony Hatake.

-Raikiri Rendan!

Klony Kakashiego zaczęły uderzać chłopaka aż ten nie znalazł się w powietrzu. Prawdziwy złapał swoją prawą rękę a w tej zaczęła pojawiać się błyskawica. Wyskoczył w powietrze na wysokość chłopaka, ale ten zdążył podmienić się z kłodą i uciec Hokage.

-Futon: Suiran Reppu!

Satoshi atakował swoją kataną, która była cała w jego czakrze. Z tego co wywnioskował Kakashi, młody Senju musiał być użytkownikiem wody i wiatru. Natura jego czakry to woda, ponieważ jego pierwszy atak był na poziomie ataków Kisame, który był znany z bardzo dobrze wyćwiczonego ninjutsu wodnego. Kakashi złożył pieczęć, a z jego ust wyleciała wielka kula ognia. Dużo to nie dało, ale dała mu przynajmniej trochę czasu. Stworzył klona i w momencie kiedy biegł w stronę Satoshiego, składał pieczęcie. Nagle między nim a jego końcem pojawiła się wielka błyskawica. Gdyby Senju nie zrobił perfekcyjnego uniku, byłby już martwy.
Blondyn powtórzył swój atak z wodnym rekinem, wcześniej chowając katane do pochwy na swoich plecach. Zaskoczeniem dla niego było stworzenie przez Kakashiego ściany wodnej, która zaczęła wokół niego krążyć. Technika Hatake pochłonęła rekina jego przeciwnika.

Zacięta walka trwała jeszcze kilka godzin. Nikt się nie wtrącił. Obaj opadli już z sił. Nagle, ku zaskoczeniu Kakashiego, który czuł się o wiele gorzej od swojego przeciwnika, Satoshi upadł na kolana. Jego towarzysze nie mogli stać w miejscu. Podbiegli do niego i złapali go za ramiona. Zanim uciekli syn Tsunade dodał:

-Jeszcze tu wrócimy i zemszczę się na niej. Nikt mi nie stanie na drodze.

Po tych słowach, trójka Shinobi uciekla w stronę lasu. Do Kakashiego podbiegli Jiraya wraz z Shikamaru.

-Jiraya biegnij za nimi. Nie pozwól im zniknąć ci z oczów.

Sanin odszedł od Kakashiego i ruszył w stronę lasów do którego uciekli wrodzy ninja. Shikamaru pomógł wstać srebrnowłosemu. Po chwili pojawiła się Sakura. Przełożyła ramę Hatake przez swoją szyję i całą trójką ruszyli do szpitala.

Gdy znaleźli się w wielkim budynku szpitalnym, ruszyli od razu na salę obserwacyjną. Sakura zbadała dokładnie Kakashiego, ale nie wykryła u niego żadnych uszkodzeń. Jedyne co ją niepokoiło to bardzo niski poziom czakry w jego organizmie.  Postanowiła,że ona zajmie się jego leczeniem. 

-Sakura, co z Tsunade?-Ledwo dyszący Hatake spytał się dziewczyny, która schylała się nad nim lecząc zadrapania i większe rany. 

-Jest osłabiona, ale nic jej nie grozi. Musi odpoczywać. 

-To musiał być dla niej ogromny stres. Wiedziałaś, że Tsunade miała syna?

-Nie... Nigdy mi o tym nie mówiła.

-Sakura... Szybko... Stan Tsunade się pogorszył!-Przez drzwi sali wbiegła Shizune.

-Jak to?! Już tam idę. Wybacz Kakashi. Muszę cię zostawić na chwilę. Nie wolno ci się podnosić, zrozumiano? 

Kakashi przytaknął tylko głową. Sakura wybiegła z sali prosto do Tsunade. Gdy dobiegła do sali, przy łóżku Senju stała pielęgniarka i podpinała ją do urządzeń monitorujących jej stan zdrowia. Haruno podeszła do łózka. Tsunade była bardzo blada. Jej jutsu odmładzające przestało działać. Jej oddech był regularny. Z kieszeni swojego fartuchu wyjęła małą latarkę lekarską. Sprawdziła reakcję źrenic. Nic. Żadnej reakcji. Tsunade nie reagowała na żadne bodźce, nawet te najsilniejsze. 

-O nie... Ona... Ona zapadła w śpiączkę...

                                                                       --------

Dop.aut

Przepraszam was, że ten rozdział jest tak krótki. Nie ma nawet normy ustalonej przeze mnie na samym początku. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. Akcja brnie do przodu. Mam rozpisanych już sporo rozdziałów. Oczywiście jak to ja, nie zawsze się trzymam granic xD
Ten rozdział nie był sprawdzany z błędów. Jakoś nie miałam do tego zapału więc przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Do następnego :)

W Blasku Księżyca [PRZENIESIONE NA BLOGGER]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz