II

34 5 1
                                    

W jego głowie pojawiło się jeszcze więcej myśli i pytań. Miał otwarte usta, jego niebieskie oczy mówiły o jego dezorientacji, bezradności. Pogładził się po brodzie i ciągnął:

- Jesteście pewni?

- Objawy są niepodważalne.

- Na pewno jest jakaś opcja terapii!

- Przykro mi Panie Miles. Zostały jej niecałe trzy miesiące. - Miał zimny wyraz twarzy, widać było, że nie żartował. Nick wstał i bez słowa wyszedł z pokoju. Nie miał siły spojrzeć w oczy Emilce, która o niczym jeszcze nie wiedziała. Usiadł na ławce na korytarzu i schował twarz w dłoniach. Po chwili zaczął czuć na dłoniach i policzkach swoje łzy. Próbował jak najbardziej zahamować szlochanie. Jego twarz była czerwona, oczy przekrwione, pełne łez. Nie miał siły wstać i iść do Marysi. Na nic już nie miał sił... Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jako jedyny mężczyzna, musi wspierać córkę, a tym bardziej wnuczkę. Powolnie wstał, otarł rękawem łzy i ruszył do wyjścia, gdzie czekała Marysia. Podszedł do niej i bez słów ją przytulił. Oboje mieli łzy w oczach i nie wiedzieli co dalej robić.

Od tamtej pory Nick odwiedzał Emilkę codziennie po pracy. Robił tak przez kilka dni, jego życiem zawładnęła rutyna, dom, praca, szpital, dom. Z każdym dniem złość i dezorientacja rosły i brały górę nad racjonalnym myśleniem. Zaczął szukać lekarza. Korytarze szpitala przypominały labirynt, wszystkie były identyczne. Szedł szybkim marszem w głąb budynku z nadzieją, że lekarz akurat będzie miał dyżur. Po godzinie poszukiwań wpadł na pielęgniarkę idącą na salę kardiologiczną.

-Przepraszam, nie wiedziała Pani doktora Dąbrowskiego?

-Doktor pojawi się dziś na dyżurze, ale za jakieś piętnaście minut. - Uśmiechnęła się. - Zaprowadzę Pana pod pokój lekarzy.

Nick szedł za nią. W jego głowie wirowały pytania. Jasne światła korytarza raziły Nicka po oczach. W końcu pielęgniarka weszła do pokoju oznaczonego pokój lekarski/personelu. Starszy pan usiadł na ławce noga na nogę i czekał na lekarza. Poczucie bezradności ogarnęło go niemal całkowicie. Faktycznie, po kilkunastu minutach pojawił się znajomy lekarz. Nick natychmiast wstał i podszedł do mężczyzny. Lekarz wydawał się być zadowolonym, że widzi dziadka jego małej pacjentki.

- Panie doktorze, chyba źle się zrozumieliśmy. Ona musi przeżyć. - Mina lekarza przybrała współczujący wyraz. Ułożył dłoń na ramieniu Nicka.

- Już Panu mówiłem... Nie możemy zrobić nic więcej, jak przed...

-PROSZĘ PANA! – Przerwał mu Nick zdejmując jego rękę z ramienia. - Nie ma takiej możliwości!

- Przykro mi. Przepraszam, śpieszę się. - Lekarz usiłował przebić się do pokoju, ale Nick zasłonił mu wejście.

- Wie Pan ile ona dla mnie znaczy? - Nick był bliski rozpaczy. - Ona ma tylko mnie i mamę. Jej tata i babcia nie żyją... Proszę. Jeśli jest jakikolwiek sposób, żeby chociaż przedłużyć jej życie... Proszę mi o tym powiedzieć...

Lekarz był w szoku determinacji Nicka. Na chwilę wbił wzrok w podłogę po czym nastała chwila ciszy, potem spojrzał na Nicka i wyciągnął z nesesera wizytówkę.

- Proszę przyjść pod ten adres, dziś około osiemnastej. - Przyciszył głos do szeptu.

Nick skinął twierdząco głową i bez słów przepuścił lekarza. Został na korytarzu całkiem sam i stał w samotności jeszcze przez dłuższą chwilę. On również był zszokowany, ale bardziej zaciekawiony. W jego świadomości rosła nadzieja na dłuższe życia dla jego wnuczki. Wrócił do Emilki. Dziewczyna leżała w łóżku.

-Gdzie byłeś? - Była wyraźnie zaciekawiona, dlaczego Nick tak nagle zniknął.

-Musiałem pogadać z lekarzem. - Uśmiechnął się blado. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech. Nick zerknął na zegarek, było wpół do piątej po południu.

- Emi, słuchaj... Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia. Obiecuję, że jutro będę dłużej i rozwiążemy jakieś krzyżówki. Co ty na to? - Jego głos ironię, ale słychać w nim było nutkę strachu.

- Pewnie! - Odparła sarkastycznie. Nick nieśmiało skinął głową i ruszył do wyjścia. Wsiadł do samochodu i nastawił nawigację na ulicę z wizytówki. Dojazd zajął mu niewiele czasu. Zaparkował na umówionej ulicy i czekał jakieś pięć minut. Nie mógł oderwać wzroku od zdjęcia, które trzymał w ręce. Było ono dosyć stare i przedstawiało jego i malutką Emilkę, miała może z siedem lat. W tle stała Marysia oraz żona Nicka, Teodora. Uśmiechał się lekko, to było jedno z najmilszych wspomnień jego żony, a przede wszystkim na tym zdjęciu były wszystkie najważniejsze dla niego osoby. Przypomniał sobie jak Teodora pouczała go o przewijaniu Emilii, o braniu jej na ręce, o karmieniu i innych podobnych rzeczach. Jak Marysia opowiadała Emilce bajkę na dobranoc i jak bardzo on był wtedy szczęśliwy. Zdjęcie było robione na gwiazdkę.

Nagle ktoś zapukał w szybę. Był to lekarz. Nick uchylił okno.

- Zapraszam za mną. - Uśmiechnął się mężczyzna. Nick pośpiesznie wysiadł z samochodu. Szli w kierunku nowoczesnej kliniki zdrowia dzieci. Budynek był cały biały z drobnymi czarnymi szczegółami, takimi jak wnęki na okna. Był on bardzo wysoki.

Weszli do środka, później do windy i wjechali na dwudzieste piętro. Przed Nickiem i lekarzem rozciągnął się długi, biały korytarz. Powolnie szli do ostatnich drzwi. Gabinet lekarza był oświetlony przez promienie słońca, przenikające przez ogarniające niemal całą ścianę szybę. Przed cudownym widokiem miasta w słońcu usiadł na biurkiem lekarz i wskazał na fotel naprzeciwko. Całe pomieszczenie także było futurystycznie białe z drobnymi roślinami przy wejściu.

- O co chodzi? - Nick był zdenerwowany, wpatrywał się podejrzliwie w lekarza.

- Zanim to Panu powiem, musi Pan przyrzec, że zostawi Pan te informacje TYLKO dla siebie. - Mina lekarza ukazała jego powagę w stu procentach. Nick skinął głową.

- Otóż... - Westchnął. - Owszem jest, a właściwie jest opracowywany lek na laurozę. Jest tworzony przez skład najlepszych chemików w kraju, wynajętych przeze mnie. Ostatnio pracę zostały czasowo wstrzymane z powodu braku jednego ze składników. A Pan pomoże nam go zdobyć. To jedyna oferta jaką mogę Panu zaoferować. - Patrzył Nickowi prosto w oczy.

- Co to za składnik? - W tamtej chwili dotarło do Nicka, że coś tu nie gra. Gdyby składnik był legalny, raczej nie byłoby problemu z jego zakupem. Nastała chwila ciszy, a lekarz pochłonął się w przemyśleniach.

- Amfetamina. - Miał wzrok wbity w podłogę. Nick był w szoku, nie wiedział gdzie ma spojrzeć. - W tym kraju nie jest legalna nawet gdy może ratować życia...

- Jeśli wam pomogę, czy Emi przeżyje?

- Prawdopodobieństwo jest duże. - Przyznał lekarz. Znów nastała dłuższa chwila ciszy...

- Pomogę wam, tylko nie wiem gdzie mam...

- W mieście jest skład dilerów, sprzedających „produkt" ze specjalnym składnikiem, który wspomaga działanie leku. Oto adres. - Podał Nickowi kartkę z napisem Wolska 35.- Są tam garaże. Uda Pan się do jednego z nich. Na miejscu na pewno ktoś będzie i Pana pokieruje.

Królestwo szczurówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz