Dziś są urodziny Michaela i zapytałem się go czy mogę dołączyć do niego i jego sukowatej dziewczyny na wycieczce do ulubionej pizzerii Michaela. Przy zakręcie przy plaży. Normalnie byłbym zadowolony z dnia w pizzerii, ale dziś jest inaczej. Normalnie takie dni składają się z mnie i Michaela jedzących trzy pizze i krzyczących na siebie podczas grania w gry wyścigowe. Dziś nic z tego dzięki Tiffany.
Tiffany jest dziewczyną Michaela już od sześciu miesięcy. Jest wysoką, szczupłą blondynką. Jej nogi mają co najmniej mile długości i są opalone. Jej talia wygląda jakby była umieszczona w gorsecie przez lata. Jej nos jest plastikowy, ale idealnie zadarty, więc nawet gdy patrzy na dół, jest wciąż wyprostowana. Tiffany ma tendencję do ubierania się jak dziwka z 2005 roku. Jej mini spódniczka ledwo zakrywa jej tyłek, a jej jasno-różowa, obcięta bluzeczka zawsze pokazuje jej plastikowe cycki. I boże kurwa uchowaj od tej dziewczyny opuszczającej dom bez dziesięcio kilogramowego makijażu i jej podpisanymi różowymi lakierkami.
W jakiś sposób Michael wpadł po uszy dla tego aniołka Victoria's Secret. On właściwie żyje polityką "twoje życzenie jest dla mnie rozkazem". Tiffany jest zimno, Michael kupuje jej nową kurtkę. Tiffany złamie paznokieć, Michael jedzie z nią do kosmetyczki na manicure. Tiffany skończy się jej ulubiony kolor na palecie Naked, Michael następnego dnia przynosi jej nową. Tiffany widzi Michaela jak świnkę skarbonkę, a Michael widzi Tiffany jak dobrą pieśń.*
Jakkolwiek, pomimo moich złych odczuć co do Tiffany, to są urodziny Michaela, dlatego przełknę to i będę dobrym trzecim kołem.
Westchnąłem i wciągnąłem na siebie ubrania, wcześniej chwytając mój rysownik i ruszyłem do drzwi, by zobaczyć Michaela, czekającego na moim podjeździe. Byłem prawie zachwycony, aż Tiffany usiadła prosto i pomachała mi z fałszywym uśmiechem, ubrudzoną od samoopalacza ręką. Odmachałem jej z takim samym fałszywym uśmiechem czołgając się na tylne siedzenie w samochodzie Michaela.
"Wszystkiego najlepszego Mikey!" uśmiechnąłem się, oparty o przedni fotel by przytulić mojego najlepszego przyjaciela.
"Dzięki Luke" Mikey odwzajemnił uśmiech głaszcząc mnie po ręce. Oparłem się ponownie o moje siedzenie, gdy Michael ruszył do małej galerii.* Wyciągnąłem mój szkicownik i przejrzałem moje rysunki, aż znalazłem ten, który narysowałem wczoraj w nocy dla Michaela. Cicho wyrwałem obrazek i spojrzałem na niego raz jeszcze. Michael, siedzi zaspany przed urodzinową pizzą i ja obserwujący go z może zbyt dużą czułością w oczach.
"Jesteśmy! To będą najlepsze urodziny w całym moim życiu!" Michael uśmiechnął się i wysiadł z auta. Wziąłem mój rysunek i poszedłem za Michaelem i Tiffany prosto do pizzerii.
Michael natychmiast podbiegł do naszej ulubionej gry wyścigowej.
"Chodź Luke i zagraj ze mną!" Michael krzyknął podekcsytowany huczącą muzyką techno i efektami dźwiękowymi gier. Wyszczerzyłem się i wskoczyłem na plastikowy motocykl. Michael zaczął grę, a ja bardziej skupiłem się na jego uśmiechu niż na drodze widniejącej na ekranie przede mną.
"Wygrałem!" Michael zabłyszczał, wyrzucając ręce w powietrze. Zachichotałem, przytakując i podążając za Michaelem przez następne dwie godziny. Kiedy Michael już zagrał we wszystkie gry chociaż po razie, udaliśmy się do kawiarenki i zamówiliśmy dwie, średnie, serowe pizze. Kiedy dostaliśmy nasze pizze, usiedliśmy w dużym boksie z tyłu kawiarni i rozpoczeliśmy jedzenie. To znaczy, ja i Michael. Tiffany nie odważyłaby się dotknąć ręką tej tłustej, serowej pyszności.
"Oh, Mikey, zrobiłem to dla ciebie" powiedziałem, podając mu rysunek. Mikey wziął kartkę i uśmiechnął się tak jak jego oczy na tym rysunku.
"Dzięki Luke" Michael uśmiechnął się, przytulając mnie szybko, przed wróceniem do jedzenia, lecz przerwała mu Tiffany.
"Cóż, ja mam to dla ciebie" powiedziała wyciągając małe pudełko z kieszeni. Mikey odebrał to i otworzył prezent, by odsłonić złoty zegarek. Przewróciłem oczami na to jak Michael zaczął się fałszywie ekscytować i wpychać język do gardła Tiffany. Westchnąłem i zabrałem swoje picie, wychodząc na zewnątrz. Szedłem tak długo, aż trafiłem do budynku, w którym mieszkałem i szybko ruszyłem do mojego mieszkania.
"Kurwa" mruknąłem, zdając sobie sprawę z tego, że zostawiłem mój szkicownik w aucie Michaela. Na szczęście to nie jest ten z obciążającymi mnie rysunkami w środku. Spojrzałem pod łóżko i wyciągnąłem ten rysownik i otworzyłem go na czystej stronie, by narysować coś nowego. Była prawie północ kiedy skończyłem obrazek, ale teraz kiedy jest już gotowy, wiem że to jeden z moich ulubionych.
Umieściłem go pod moim łóżkiem, przed ściągnięciem ubrań i wyłączeniem lampki. Dowlokłem się do łóżka i przykryłem się po sam nos, śniąc o tym jakby moje życie wyglądało, gdyby Tiffany nie istniała.
*good lay- przetłumaczyłam to jako dobra pieśń, idk
*arcade-niekoniecznie pasowało mi słowo arkada,więc postawiłam na małą galerię
CZYTASZ
the artist. || tłumaczenie pl
Fanfiction"luke,czy ty nas rysujesz?" "ta..." "czy mogę to zobaczyć?" albo gdzie luke rysuje sprośne rysunki z nim i michaelem w roli głównej. autorka: @millennialmgc zgoda na tłumaczenie: jest