the artist. || tłumaczenie pl

4

Po szkole postanowiłem udać się do mojego ulubionego miejsca do rysowania. Do parku. Usiadłem pod ogromnym dębem i wyjąłem mój szkicownik. Otworzyłem go i przerzuciłem strony, uśmiechając się na widok wszystkich rysunków ze mną i Mikey'm. Niektóre trochę bardziej niecenzuralne niż inne. Kiedy znalazłem pierwszą, pustą stronę, zacząłem szkicować Michaela. Jego naprawdę prosty rysunek. On leżący na łóżku w swoich bokserkach z Pikaczu. Jego zielone oczy są zamknięte, a on sam wygląda niezwykle spokojnie. On zawsze wygląda tak spokojnie podczas snu.

"Lukey! Co robisz?" spytał Michael, siadając obok mnie. Szybko wetknąłem zeszyt do mojej torby, zanim mógł zobaczyć co rysowałem.

"Tylko gryzdolę. A ty?" odpowiedziałem, tracąc oddech.

"Szczerze, to właśnie idę do domu Tiffany. Rzuciła mnie wczoraj w nocy, więc idę po moje rzeczy zanim je spali. Widocznie ją zdradziłem."

"Co kurwa? Jakim cudem ma dowód na to swoje założenie?"

"Jej nowy chłopak-zabawka, Ashton, powiedział jej to. Powiedział jej, że widział mnie gdzieś na mieście z jakimś blondynem. I od kiedy Tiffany wie, że jestem bi, stwierdziła, że zdradzam ją z tobą." Michael wyjaśnił. Pffff chciałbym

"Przykro mi Mikey. Wiem, że ją lubiłeś."

"Ta, lubiłem jej ciało. Nie lubiłem jej charakteru. Tak czy inaczej, lepiej żebym już szedł. Powinieneś kiedyś nas narysować, Lukey"

"Narysuję." Uśmiechnąłem się głupawo, oglądając jak Michael opuszcza park. Pośpiesznie zebrałem moje rzeczy, kiedy już go nie było i pobiegłem do domu. Calum siedział na kanapie, jedząc nasze danie na wynos z wczoraj.

"Tiffany zerwała z Mikey'm" krzyknąłem, siadając na kanapie zaraz za chłopcem kiwi.

"Świetne wieści! Teraz musisz spróbować i wykonać twój ruch. Subtelnie."

"Aye, aye kapitanie" zachichotałem, zabierając mu kawałek kurczaka. Przez resztę wieczoru siedziałem na podłodze, rysując mnie i Michaela, aż w końcu odpłynąłem.