Część: 2

1.2K 33 7
                                    

Obudził mnie ból, promienujący gdzieś z tyłu głowy i zalewający całe ciało. Sięgnąłem nie bez trudnu ręką do potylicy, włosy lepiły się od krwi, pod nimi guz wielkości piłki golfowej. Zdrowo musiałem przypierdolić...Otworzyłem oczy i rozejrzałem się z trudem łapiąc ostrość. Leżałem na podłodze w sali gimnastycznej z głową opartą na stopniu trybuny. Plecak leżał gdzieś koło lewego kolana, broń trochę dalej, poza zasięgiem rąk. Spróbowałem wstać, ale bez powodzenia. Po chwili szamotania dotarło do mnie, że nie mam czucia w nogach. Leżałem tak przez chwilę myśląc nad tym w jak beznadziejnym położeniu się znajduję. Nawet jeżeli dopełzłbym jakoś do broni to nabojów mi na długo nie starczy, później skończę jako jadło tutejszej fauny, albo po prostu padnę z głodu. 

-Kurwa.. To nie tak miało się skończyć... - Ogarnęła mnie bezsilność. Najgorszemu wrogowi bym tego nie życzył, a tu masz ci los. Zona nie przepuściła..Chwilę gapiłem się w sufit jakbym mógł tam znaleźć odpowiedź na ręczące mnie pytania jak wyjść z tej beznadziejnej sytuacji. Cholernie beznadziejnej..Najbliższe obozy są parę kilometrów poza zasięgiem nadajnika w moim PDA, nawet nie mam jak wzywać pomocy, nie mam kogo wzywać. Trzęsąc się z przerażenia straciłem przytomność nawet nie wiedząc kiedy. 

Ocknąłem się wyspany i jakby mniej obolały. W stłuczonej głowie nadal się kręciło, ale póki leżałem nie sprawiało mi tu dużego problemu. Otworzyłem oczy i mało nie wyskoczyłem z własnego ciała ze strachu. Nade mną pochylała się ta dziewczyna patrząc się we mnie. Nie miałem siły nawet krzyczeć.

-Ty...Czego chcesz? - wysapałem przez ściśnięte gardło. Zamknąłbym oczy, gdyby dziewczyna zniknęła gdy znowu je otworzę, ale nie miałem złudzeń że to zadziała. Była realna, dość realna bym poczuł chłód jej dłoni na swoim czole. 

-Nie bój się, nic ci nie zrobię.. Myślałam, że się nie obudzisz. Długo spałeś. - Powiedziała siadając koło mnie na stopniu. 

-Gdzie.. Gdzie ja jestem? - Zapytałem rozcierając obolałą głowę. 

-To sala gimnastyczna szkoły. Przyciągnęłam cię tutaj z dworu, tam psy się kręciły jakieś i nie wiedziałam kiedy wróci ci przytomność, a gdyby zaczęło padać...-Powiedziała przepraszającym tonem. Patrzyła na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, którego nie widziałem od miesięcy w Zonie. Co to mogło być, troska ? Przynajmniej zrozumiałem od czego mnie ręce tak bolą, musiała mnie za nie zawlec aż tutaj. Gdy kątem oka dojrzałem dwie koleiny wyciągniete w pyle kończące się u moich stóp zrobiło mi się jej żal. Ja prawie jej nie zastrzeliłem, a ona jeszcze mi pomaga, za co,  dlaczego? Nie wiem...

Pierwszy raz miałem okazję się jej przyjrzeć od czasu kiedy mało jej nie zastrzeliłem na wszelki wypadek. Była młodsza ode mnie, mogła mieć dwadzieścia lat, może więcej. Ciemnymi oczami wpatrywała się w podłogę, gdzieś koło moich nóg, ciemne proste włosy spływały wzdłóż ramion. Była śliczna i to nie dlatego, że była pierwszą dziewczyną jaką widziałem od dobrych kilku miesięcy. Jak z obrazka. A ja durny nie dość, że wystraszyłem się jej na śmierć to mało jej ołowiem nie poczęstowałem. Ale głupio...

Odepchnąłem się rękoma od podłogi doprowadzając się do pozycji bardziej siedzącej. Chwyciłem za nogawki i przyciągnąłem nogi gdy nagle poczułem w nich ból. Spróbowałem nimi poruszyć i ból się nasilił, ale nogi drgnęły. Mrowienie było trudne do zniesienia, ale świadczyło że paraliż mnie nie dotknął. Odetchnąłem z ulgą.

-Jestem Iwo, a ty ? Tak w ogóle co ty tu robisz ? - Przerwałem niezręczną ciszę. 

-Ja..Ja nie wiem, nie pamiętam... - Odpowiedziała opuszczając głowę i zalewając się rumieńcem.

-Ale jak to nie pamiętasz ?

-No nie pamiętam.. - Obudziłam się w piwnicy tej szkoły trzy dni temu i nie pamiętam nic co działo się ze mną wcześniej. Nie wiem kim jestem, co to za miejsce, co ja tu robię. Nie wiem i boję się...

-Możemy tam pójść i rozejrzeć się, może znajdziemy coś co ci pomoże. Zaprowadzisz mnie tam ?

Kiwnęła potakująco głową w milczeniu. Za oknami robiło się powoli coraz ciemniej, trzeba by miejsce na obóz znaleźć albo przynajmniej nocleg jakiś. 

-Chodź, trzeba nazbierać chrustu na opał, jutro rano wyruszamy na poszukiwania. 

Z trudem stanąłem na własnych nogach i jeszcze zataczając się zebrałem plecak i broń. Bez słowa wyszliśmy ze szkoły i zaprowadziłem ją do bloku, gdzie spędziłem poprzednią noc. Tam nazbieraliśmy gałęzi z rosnących pod budynkiem krzaków. Dziewczyna szybko zasnęła owinięta w moją kurtkę, ja siedziałem oparty o ścianę wpatrując się w ogień i zastanawiając się co z tego wszystkiego wyjdzie. Szukałem artefaktów a znalazłem dziewczyną. Artefakty można sprzedać u Sidorowicza i mieć spokój, a dziewczynę..Nie, ja nie z takich, tak nisko jeszcze nie upadłem. Trzeba więc będzie się nią zaopiekować... No nic, czas pokaże. 

Znowu obudził mnie chłód. Długą chwilę stałem w oknie próbując rozgrzać skostniałe z zimna dłonie. Miasteczko pogrążone było jeszcze w porannych szarościach i otulone gęstą jak wata mgłą. Na ulicach oczywiście ani śladu żywej duszy, ani psa, nic. Nawet wiatr jakoś tak leniwie porusza gałęziami zdziczałych krzaków. Dziwne miejsce to Chabno, niby zwyczajna opuszczona mieścina, za spokojna na Zonę, a z drugiej strony... Diabli wiedzą. 

Skończywszy rozmyślania zabrałem się za rozniecania ogniska z pozostałego chrustu. Poszło szybko i sprawnie i nawet dziewczyna się nie obudziła. Ogień przyjemnie grzał i oświetlał odpędzając lęki minionej nocy, mój cień tańczył niezmordowanie nad naszymi głowami. Zajrzałem do plecaka, wygrzebałem dwie konserwy, paczkę nabojów do broni, butelkę wody i scyzoryk. Doładowałem magazynek nabojami i zabrałem się za konserwy kiedy dziewczyna się obudziła. Ucieszyłem się w duchu, że nie zobaczyła mnie z bronią w ręku, głupio by to musiało wyglądać...

-Jak ci minęła noc ? Przygotowuję śniadanie. Może niezbyt okazałe, ale w Zonie trudno o lepsze. 

-Dobrze...Gdzie, w Zonie ? - Zapytała przecierając dłonią zaspane oczy. 

-W Zonie, czyli naczej Czarnobylskiej Stredie Wykluczenia. To miasteczko to Chabowo, a jesteśmy jakieś sto kilometrów na północ od Kijowa. Mówi ci to coś ? 

-Nie.. To znaczy słyszałam o zonie, ale nie mam pojęcia co mogę tutaj robić. A co ty tu robisz ?

-No widzisz, kilka lat temu coś walnęło w elektrowni albo jej pobliżu i od tego czasu w Strefie zaczęłi dziać się dziwne rzeczy. Między tymi dziwnymi rzeczami pojawiały się fragmenty odmienionej materii nazywane artefaktami. Naukowcy z całego świata gotowi byli płacić każde pieniądze za artefakty z Zony, tylko ktoś je musiał im przynieść. Wdzierających się do Strefy nazywa się Stalkerami. Jednego z nich masz przed sobą. Masz konserwę, pewnie głodna jesteś..

Tym sposobem uniknąłem nieuchronnie wiszącej w powietrzu lawiny pytań na mój temat. No nie uniknąłem a raczej odroczyłem, ale dobre i to. Zresztą należy się jej trochę wiedzy o mnie, ale to nie dziś...

''Śpiąc w popiołach''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz