Wyścig dobiegł końca. Jedni
gwizdali i klaskali, a drudzy przeklinali pod nosem. Jako pierwszy na mete dojechał czarny Dodge Viper.
- Harry był tak blisko.. niech to szlag. - syknął Louis.
Z daleka zauważyłam Kylie z chłopakiem, który widać był trochę zawiedziony.
- Nie martw sie stary! - pocieszał go Ashton.
- Byłeś o włos od wygranej! - kontynuował Louis.
- Wiem, ale nastepnym razem to ja będę najlepszy. - powiedział pewny siebie Harry.
- Może skoczymy na impreze, żeby się wyluzować? Dziewczyny co Wy na to? - zaproponował Luke i uśmiechnął się do mnie.
- Pewnie, ja jestem na tak! - zgodziła się moja przyjaciółka, ale ja nie zbyt miałam na to ochotę.
- Dziękuje za zaproszenie, ale raczej wrócę do domu. Jestem już zmęczona. - odezwałam się, a Kylie spojrzała na mnie w stylu "no chyba żartujesz".
- Serio? Miałem nadzieje, że poznamy się trochę lepiej. - podszedł do mnie Luke.
- Może następnym razem. - uśmiechnęłam się, był na prawdę miły.
- No dobrze. Chcesz, żeby Cię odwieźć? - zaproponował.
- Nie dziękuje. Zadzwonie po taksowke, żeby nie robić kłopotu.
- Jak uważasz. Miło było Cię poznać i mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy. - mrugnął do mnie.
Pożegnałam się z nimi i odeszłam wyciągając telefon, gdy chciałam go odblokować okazało się, że jest wyładowany.
- Po prostu świetnie. - mruknęłam pod nosem.
Rozejrzałam się dookoła wszędzie widząc tłumy pijanych ludzi, albo co gorsza naćpanych. Westchnełam. No coż, musze zdać się na siebie. Ruszyłam w stronę ulicy. Przedzierałam się przez liczne grupki osób, aż wkońcu udało mi się wyjść na wolną przestrzeń. Jest już zmrok, ale czy mam inne wyjście? Trochę wystraszona ruszyłam wzdłuż drogi. Nachodziły mnie myśli, że już mogłam iść z nimi na tę imprezę i wrócić z Kylie do domu, ale już za późno. Samochody mnie mijały, a niektóre trąbiły. Trzeba było wrócić się do przyjaciółki i od niej zadzwonić po taksówkę, ale jak zwykle myślę dopiero po fakcie. Po chwili usłyszałam ryk sportowego wydechu i zbliżający się pojazd. Auto będąc coraz bliżej zaczęło zwalniać, co mnie trochę zaniepokoiło. Postanowiłam przyśpieszyć, lecz to nic nie dało, gdy samochód zatrzymał się tuż obok mnie. Ujrzałam znajomy pojazd i otworzyłam szerzej oczy, gdy szyba zaczęła się uchylać, a ze środka wydobył się niski głos.
- Wsiadaj.
Boże co mam robić? Przecież nie wsiąde obcemu kolesiowi do auta w środku nocy. Po kilku sekundach poczułam spadające na mnie krople deszczu. Świetnie.
- Masz zamiar tak stać? Jeśli nie to okej. Moknij. - odezwał się głos zza szyby.
Bez zastanowienia złapałam za drzwi i otwierając je wsiadłam do środka. Przekręciłam głowę w lewo i ujrzałam tego samego chłopaka, który jako pierwszy ukończył wyścig. Brunet z ręką na kierownicy spojrzał na mnie.
- Zapnij się.
Zrobiłam to co powiedział. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawe, że robie wszystko to co mi mówi.
- Jestem Zayn. - odezwał się, ale przez muzyke w samochodzie ledwo mogłam go zrozumieć.
- Jasmine. - nie wiem dlaczego, ale byłam bardzo spięta.
Chłopak ruszył z piskiem opon, a ja głośno przełknełam ślinę.
- Widziałem Cię już dziś. Dlaczego wracasz sama po ciemku? - zapytał z papierosem w ustach, którego właśnie zapalił.
- Rozładował mi się telefon, więc nie mogłam po nikogo zadzwonić, a nie chciałam zawracać głowy mojej przyjaciółce. - odpowiedziałam spokojnie.
- Twój chłopak nie ma nic przeciwko, aby Cię samej puszczać w miejsca takie jak tamto? - powiedział wypuszczając dym z płuc, na co się skrzywiłam, bo nie lubię tego zapachu.
- Nie mam chłopaka. - odpowiedziałam, on uśmiechnął się, a ja zrozumiałam, że specjalnie o to zapytał.
- Dokąd mnie podwieziesz? - odezwałam się.
- Kto powiedział, że Cię gdzieś podwiozę? - uniósł brwi, a ja spojrzałam na niego jakby miał trzy głowy. Zatrzymał auto na czerwonym świetle i spojrzał w moją stronę.
- W takim razie ja tutaj wysiadam. - powiedziałam wystraszona.
- Prosze bardzo. - odpowiedział spokojnie, po czym ruszył, bo światło zmieniło się na zielone.
Przewróciłam oczami. Ja się zawsze w coś wpakuje.
- Dobra. Pojedziesz ze mną w jedno miejsce i wtedy Cię odwioze okej? - zapytał ściszając muzyke.
- Mam się bać? - praktycznie go nie znam i mam się na to zgodzić?
- To nic takiego. Muszę coś załatwić tu nie daleko.
- Ym....okej.. - zgodziłam się, ale zrobiłam to trochę nie pewnie.
Chłopak przyśpieszył i zjechał na duży, ale słabo oświetlony parking. Po chwili zatrzymał pojazd, a silnik przestał pracować.
- Wysiadaj. - rozkazał, po czym odpiął mi pas.
- Nie mogę zostać w środku? - zapytałam z nadzieją.
- Skąd mam mieć pewność, że nie ukradniesz mi auta? - podniosł jedną brew.
- Nie umiem jeździć. - westchnęłam, ale tak jak kazał wysiadłam z samochodu.
Brunet trzaskając drzwiami obszedł pojazd i oparł się o maske.
- Czekamy na kogos? - zapytałam ciekawa i podeszłam bliżej. Nie mam pojęcia co tutaj robie.
- Zadajesz za dużo pytań. - powiedział i podszedł bliżej. - Muszę Cię tego oduczyć. - dokończył mierząc mnie wzrokiem.
Teraz widziałam go dokladnie, światła z lamp ulicznych oświetlały go całego. Ujrzałam bliznę na jego policzku. Miałam zamiar zapytać skąd ją ma, ale usłyszałam zbliżające się kroki. Brunet przeciągnął mnie za siebie i sam wyszedł temu komuś na przeciw.
- Malik widzę, że nie jesteś sam. - usłyszałam zachrypnięty głos, a chwilę później ujrzałam wysokiego chłopaka w kapturze.
CZYTASZ
Fierce ||
ActionRzeczywistość wygląda tak, że przyjmujemy strategie, w które nie wszyscy wierzą. On bierze udział w niebezpiecznych wyścigach samochodowych. Ona nie zdaje sobie sprawy w co się pakuje. *rozdziały +18 zaznaczone gwiazdką.