Ewakuacja
Uch, moja głowa – stękam, podnosząc się z łóżka.
Za oknem szarzeje, jednak część horyzontu przesłania czerwona łuna. Co u licha? Zrywam się z posłania i podbiegam do okna. Niebo przecina kilka helikopterów, robią niewyobrażalny hałas.
Jak mogłam spać przy takim hałasie? – Zastanawiam się. No tak, śpię przecież jak kamień.
Rozglądam się nerwowo, przyciskając nos do szyby. Obrazy docierają do umysłu wolno, zbyt wolno, bym mogła je ogarnąć świadomością, która jeszcze wyciąga się rozkosznie w rozgrzanej ciałem pościeli. Otrzeźwienie przychodzi zaskakująco szybko. Czuję, jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody. Znów te dźwięki. Kładę dłonie na uszach, próbując ze wszystkich sił stłumić wrzask syren. Wyją wściekle. Mam wrażenie, że rozerwie mi bębenki! W głowie pojawia się myśl o rozpętaniu trzeciej wojny światowej... Przecież to niemożliwe. Komorowski nie jest tak głupi, by zadzierać z Ruskimi. A może jednak? Uwagę przykuwa coś jeszcze. Wojsko. Wszędzie wojsko. Mężczyźni w szarych mundurach, dzierżący karabiny i gestykulujący w dziwny sposób. Ludzie biegają w tę i we w tę tak chaotycznie, jakby im ktoś w tyłki powtykał rozżarzone pręty. Ścieram sen z oczu. O mało nie potykam się o próg, kiedy idę do łazienki. Aaa, jeszcze radio. Tak! Lubię słuchać audycji i wiadomości, gdy myję zęby. Cisza. Naciskam pstryczek. Światło się nie zapala, radio nie działa. Robię minę na wzór tych z Internetu, wyrażającą WTF. Na upartego maltretuję pstryczek. Nie dociera do mnie, że go nie ma – przecież zawsze było. Chyba że szczury przegryzły przewody albo złomiarze poczęstowali się kablem – zawsze to jakaś atrakcja. Myję te nieszczęsne zęby zimną wodą, bo prądu nie ma, to i woda nienagrzana. Nie znoszę takiej. Burczę pod nosem przekleństwa i jak widmo przedzieram się przez mieszkanie, szukając czystych ubrań. Zakładam, co popadnie. Muszę wyjść i dowiedzieć się, co się tam wyprawia, do cholery. Przezornie chowam krótki nóż w bucie, tak na wszelki wypadek. Zawsze to robię, gdy czeka mnie wyprawa w nieznane miejsce. Brzydki nawyk z wojska.
W korytarzu słyszę szuranie i drapanie. Kurczę, wielkie te szczury, a deratyzację mieliśmy pół roku temu. Zerkam przez judasza. Najpierw nie dowierzam i odsuwam ciekawskie oko od wizjera, by za sekundę znów je do niego przytknąć, świdrując otoczenie. Po korytarzyku kamienicy łazi człowiek. Sekundkę, chodzi dziwnie, nie widzę jego twarzy, jest zwrócony tyłem. Odbija się do drzwi sąsiada, słyszę tylko łup, łup, łup. Dłońmi znów przecieram powieki. Chyba za dużo tych filmów i seriali o chodzących trupach. Zerkam jeszcze raz i to, co dostrzegłam, się potwierdza. Przede mną chwieje się i potyka istota ubrana w podomkę ciotki Kryśki z ostatniego piętra. Niewyobrażalnie podartą i posklejaną ciemną substancją. W lot pojmuję, że musi to być krew. Cofam się przerażona, uderzając kolanem w szafkę. KURWA MAĆ! – wrzeszczę i przysiadam na tylnej części ciała. Zatykam sobie ręką usta, powtarzając w myślach, że zaraz się obudzę, a to, co widzę, to tylko sen. A teraz walnę się w drugie kolano, tak dla równowagi, i wszystko wróci do normy. Oddycham ciężko. Zaczynam czuć na plecach strugi potu. Przenikają mnie dreszcze. No dobra. Zbieram się z podłogi. Kolano pulsuje wciąż, przypominając mi, że jeszcze żyję. Skradam się do drzwi. Dla pewności znów zerkam przez judasza. Odskakuję, bo widok przyprawia o wywrócenie bebechów. Ciotka Kryśka to nie ciotka Kryśka, a raczej gapiące się w moje drzwi monstrum, z którego odpadają skrawki ciała. Na dokładkę cuchnie. Odór przełazi przez szczeliny w starych drzwiach i wdziera się w nozdrza z upierdliwością godną akwizytora. Rozsiada się wygodnie pod czaszką jak na wygodnej sofie. Dusi. Otrząsam się, kiedy słyszę znów kolejne łup, łup, łup. Tym razem ciało uderza w moje drzwi. Słyszę, jak paznokcie drapią lakier. Muszę stąd wyjść. Tylko którędy? Nie oknem. To drugie piętro, cholerne drugie piętro zapyziałej katowickiej kamienicy!
CZYTASZ
„Ewakuacja"
Short StoryLubicie motywy zombie, ale na śmiesznie? Wyszczekaną bohaterkę i przaśny humor? Dobrze trafiliście! Są flaki, bluzgi i festiwal głupoty, jakiej w życiu nie czytaliście... więc? Wiec przestańcie już czytać ten opis i zasuwajcie do rozdziałów! A tera...