4

30 8 2
                                    

- Skoro zapowiada się, że spędzimy razem tutaj trochę czasu to może bliżej cię poznamy, a ty nas, co? - powiedziała Emma, która czasami (nawet bardzo często) wydawało się że tylko udawała taką pozytywną.
Przyznam, że trochę się zakłopotałam po usłyszeniu tej propozycji. Mimo tego, że jestem bardzo lubiana w szkole to nie mam przyjaciół. Znaczy oczywiście kręcą się koło mnie ci wszyscy ludzie. Ale wszędzie widzę jedno - te fałszywe mordy. One są wszędzie. Czyli można uznać, że nikt mnie nie zna. A co mi szkodzi, otworzę się przed nimi.
- Czyli mam o sobie coś opowiedzieć... - Max i Emma pokiwali głowami - A więc nazywam się Samanta Grace Castle. Przeżyłam 15 wiosen. Jestem jedną z tych typowych nastolatek, a przynajmniej takie stwarzam o sobie zdanie. A zasadzie rzędy 'przyjaciół' nic o mnie nie wie i są przy mnie tylko gdy się śmieje. A właśnie otworzyłam się przed ludźmi, których nie znam. No nieźle Sam, oby tak dalej.
Wszyscy mieli smutne oczy mimo, że się uśmiechali. O nie, nie. Nie ze mną takie numery.
- Dobra, a teraz każde z was mówi osobie. Tak szczerze, jak ja.  Myślicie, że nie widzę waszych oczy? Nic nie stracicie otwierając się tutaj, więc...
Czemu ja to robię? Pierwszy raz tak się przed kimś otworzyłam. Co ci ludzie że mną robią? Co takiego w sobie mają?

W ostatnich dniach był mega odzew z waszej strony na temat tego opowiadania. Była też konstruktywna krytyka, za którą jestem strasznie wdzięczna. Zastosowałam się do niej i pojawił się długi rozdział:)
Co myślicie? I jeszcze jedno pytanie, jak myślicie co oznacza twierdzenie 'Kiedy drzwi nie są drzwiami?', czyli tytuł i odpowiedź na to pytanie.
Gwiazdkujcie, komentujcie:*

Kiedy drzwi nie są drzwiami?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz