Zacisnęłam mocno szczękę czując jak stary pryk przyciska mnie mocniej do ściany. Próbowałam krzyczeć, wołać, a nawet gryźć. Wszystko na nic, był silniejszy. I obrzydliwszy. Zamknęłam oczy z których spływały po woli łzy. Nagle poczułam ciepło klubu a facet zniknął. Otworzyłam szeroko oczy.
- Spierdalaj! - zobaczyłam młodego chłopaka okładającego mężczyznę po mordzie. Światło padające z łazienek idealnie oświetliło mi jego postać. Był wyższy ode mnie o może dziesięć centymetrów, ja sama byłam dość wysoka. Zauważyłam jak poprawiał swoje blond włosy,oddając temu facetowi jeszcze jednego kopniaka. W tym samym momencie nagle z dupy pojawiła się ochrona wyciągając tajemniczego blondyna. Czyli, kiedy chłopak staje w Twojej obronie to od razu wyrzucacie go z klubu, a kiedy jakiś oblech dobiera się do niewinnej dziewczyny to może sobie robić co chce? Oh seriously? Kiedy dwóch grubych i łysych kolesi wyprowadzało go z klubu, zdążył tylko popatrzeć w moja stronę upewniając się, że nic mi nie jest. Dopiero wtedy zauważyłam błysk w tych głębokich, zielonych oczach.
Wzięłam głęboki oddech, ignorując wszystko i wszystkich. Podążyłam tą samą drogą co przed chwilą dwóch ochroniarzy z moim wybawcą. Przepychałam się przez spocone pary ocierające się o siebie tyłkami. Chciałam stąd jak najszybciej wyjść. Odetchnęłam z ulgą czując chłodne powietrze, dobiegające z dworu. Wypadłam przed klub, nerwowo rozglądając się na boki. Westchnęłam z rozczarowaniem widząc, że nigdzie w pobliżu nie widać blondyna z klubu. Tak bardzo chciałam mu podziękować, kto wie może nawet spędzić z nim resztę wieczoru. No tak, bo przecież nie miałam nawet jak dotrzeć do domu. Usiadłam na pobliskiej ławce, starając się być jak najdalej od tej strasznej klubowej muzyki. Tak, po raz pierwszy w życiu mi to przeszkadzało. Rozejrzałam się po okolicy. Jakiś klub przy autostradzie? To chyba jakieś żarty, gdzie on mnie wywiózł.. Wyjęłam z torebki telefon. 23:15. Na myśl o tym, że będę musiała skombinować sobie transport do domu, a na taksówkę mnie raczej nie stać, z moich oczu mimowolnie spłynęły dwie łzy. Byłam tak załamana, że nawet nie zauważyłam jak przed ławką na której siedziałam stanął czarny Mercedes AMG GT klasy S. Szyba od strony kierowcy uchyliła się a zza niej wychylił się dobrze mi znany już chłopak.
- Podwieźć gdzieś Panią? - zapytał na co ja zachichotałam. Miał na sobie czarne, modne okulary przeciwsłoneczne mimo, że była noc. Przez nie nie mogłam jeszcze raz spojrzeć w jego obłędne oczy. No ale cóż, po tym tajemniczym blondynie takiego autka się nie spodziewałam.
- To... Ty. - wydusiłam z siebie po chwili od razy się opanowując. - Zabierz mnie stąd, proszę.
Chłopak momentalnie wysiadł z samochodu okrążając go. Podążałam za nim. Zdziwiło mnie jego zachowanie, kiedy otworzył mi drzwi zapraszając mnie na miejsce od strony pasażera. Od razu opadłam na miękkie fotele Mercedesa, wyginając głowę do tyłu. Od kilku godzin nie siedziałam na niczym wygodnym. Rozejrzałam się po wnętrzu samochodu kiedy nieznajomy chłopak wsiadł za kierownicę. Od dziecka uwielbiałam sportowe samochody.~*~
Minęło kilka minut zanim wyjechaliśmy z parkingu klubowego. Od razu na gładkiej drodze autostrady zrelaksowałam się trochę. - Jak masz na imię? - przerwał ciszę blondyn. - Jaa.. Jestem Olivia. - ocknęłam się i odpowiedziałam najpewniej jak potrafiłam. Oczywiście z naciskiem na literkę V którą tak bardzo uwielbiałam w moim imieniu. - Jestem Dezy. - odpowiedział krótko i na temat. - Dezy? To chyba nie pełne imię? - zapytałam niepewnie delikatnie spoglądając w jego stronę. Tak cholernie pociągająco wyglądał w tych ciemnych okularach, ale kontrastującej białej, luźnej bluzce trzy czwarte.
- Dezydery. Ale każdy mówi do mnie Dezy.. Lub Czułek. - Czułek? - prychnęłam cicho pod nosem. - Może kiedyś zrozumiesz... - westchnął układając wygodniej ręce na kierownicy. - Ładnie... Tak... Oryginalnie! - uśmiechnęłam się do siebie. Uwielbiałam oryginalne imiona, ale takie które były ładne. - A ty? Nie jesteś Polką? Czy twoim rodzicom podobała się bardziej wersja z 'v'? - jego głos.. Nie wyrażał żadnych uczuć, był jednak słodki. Bardzo słodki. Z delikatnym amerykańskim akcentem. - Urodziłam się w Anglii. Mój tata to Anglik, mama jest stu procentowo Polką. No a teraz mieszkamy w Polsce więc moje imię jest swojego rodzaju wyjątkowe... - zarumieniłam się lekko. - Gdyby nie gimbuski, które do każdej Oliwki mówią przez 'v' twoje imię byłoby jeszcze bardziej urocze. - powiedział delikatnie się uśmiechając. - Co nie? To strasznie irytujące, eh ja nigdy nie lubiłam szkoły. Może dlatego rzuciłam ją kilka miesięcy temu.- Nie robisz nic teraz? Rodzice Cię utrzymują? Jak na życie w Warszawie to bardzo ryzykowne... - Nie dogaduję się z matką. mam dość sporo pieniędzy, nie przejmuj się... - odsyknęłam zakładając ręce na piersi. Nie lubiłam kiedy ktoś wypytywał się mnie o rodzinę lub sytuację materialną. - Z ojcem też dogadujesz się tak źle jak z matką? - i w tym momencie coś mnie zabolało. Jednak już dawno się z tym pogodziłam więc jak zawsze zachowałam zimną krew. - Tata nie żyje od 6 lat. Zmarł na raka.- Przepraszam... - Nie masz za co mnie przepraszać. Masz ładne oczy. - Brawo Olivia, zawsze byłaś szczera. - Umm.. Dzięki. Ty.. Jesteś cała ładna. - dopiero po ostatnich słowach zobaczyłam zakłopotanie na jego twarzy. - Znaczy się... - Dziękuję. - weszłam mu w słowo, żeby rozluźnić atmosferę. - Zawsze ciągnęło mnie do blondynów, takich jak ty. W sumie to już wyobrażam sobie jak wyglądałyby nasze dzieci. Dziewczynka... Śliczna blondyneczka o zielonych, limonkowych oczach. Ciekawe czy mikser kolorów działa tez w genach... A chłopczyk.. Stawiam, że wszystkie laski by się za nim oglądały! Jak pewnie za tobą... W sumie gdyby był rudy farbowałabym go od małego. - powiedziałam po czym wybuchłam śmiechem. Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam, po prostu uwielbiałam przyglądać się ludziom i wyciągać zabawne wnioski. - Oli, sorry ale znamy się jeden wieczór nie chcę zostać ojcem w wieku dziewiętnastu lat, wybacz. - po tych słowach wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- I pomyśleć, że kilka godzin temu mówiłam do siebie to samo.. - westchnęłam ze śmiechem. Obróciłam swój telefon w ręku. Dopiero teraz zwrócił on uwagę chłopaka.
- Słodki case. Uwielbiam koty. - pochwalił Dezy.
- Dzięki. Ja też. - byłam dzisiaj wyjątkowo miła. Wyjątkowo. Wyjrzałam za okno. O tej porze nawet na autostradzie było mało pojazdów. Spojrzałam ukradkiem na licznik za kierownicą. Uwielbiałam rajdową szybkość.- Zawsze miałam słabość do kierowców w sportowych autach, którzy jeździli tak szybko. - westchnęłam przymykając oczy. - Oj przepraszam.. Zapomniałem, że nie jestem sam. - zakłopotał się po czym nacisnął na pedał gazu. - Nie, Dezy.. - złapałam go za rękę, którą trzymał na kierownicy. Dopiero wtedy zauważyłam dwa całkiem niezłe tatuaże na przedramieniu. - Jedź szybciej, lubię tak. - powiedziałam po czym zamknęłam oczy i odleciałam. - Olivia... - powiedział spokojnym tonem Dezy przenosząc na mnie wzrok. Zobaczył, że zasnęłam. -Nie zdążyłaś... Powiedzieć mi gdzie mieszkasz. - wyszeptał do siebie, nie zmieniając prędkości.
CZYTASZ
Nie zdążyłaś..||Masterczułek
FanfictionOlivia to osiemnastolatka, której po rzuceniu szkoły zostały tylko imprezy. I właśnie na jednej z nich poznaje bardzo przystojnego blondyna, który w pewnym stopniu ratuje ją z opresji. -------------- Blog: http://dezy-fanfiction.blogspot.com/