Może i byłam typem imprezowiczki. Jakie może. Ja byłam imprezowiczką. Odkąd skończyłam 18 lat rzuciłam szkołę, zajęłam się imprezowaniem, a kiedy kończyła mi się kasa łapałam się jakiejś dobrze płatnej pracy na kilka dni. No ostatnio na przykład obsługiwałam w H&M'ie i ta praca jak na razie bardzo mi pasowała. Szczególnie to, że wołali mnie do niej tylko kilka razy na miesiąc, kiedy któryś ze stałych pracowników zrezygnował, a można tam było zgarnąć niezłą sumkę. Mieszkałam nadal z mamą, jednak po ostatnich sytuacjach coraz bardziej marzyłam o własnym mieszkaniu, lub chociaż wynajęciu lokalu z kimś. Miała mi za złe to, że rzuciłam szkołę i dzień w dzień chodziłam na imprezy lub do koleżanek. Także całymi dniami i nocami starałam się jej unikać.
Właśnie dochodziła dwudziesta. Na dzisiejszy sobotni wieczór byłam umówiona z moim kolegą Adamem. Mieliśmy jechać do jakiegoś klubu. Najlepszego w okolicy. Tak szczerze to nie miałam zbytnio ochoty na jakiś gruby wieczór. Wolałabym walnąć się na łóżko, włączyć jakiś serial i na spokojnie przy lampce wina, zasnąć. Niestety byłam już umówiona a to nie w moim stylu odmawiać spotkania, a tym bardziej imprezy.
Nigdy nie lubiłam się stroić więc moje włosy pozostawiłam naturalnie kręcone, poprawiłam paznokcie czarnym lakierem, a na twarz nałożyłam tylko fluid, odrobinę korektora na cienie pod oczami i drobne niedoskonałości i postawiłam na mocną kreskę. Pomalowałam rzęsy i usta ciemniejszym odcieniem czerwonego. Dałam sobie spokój z makijażem i podeszłam do szafy wyciągając moją niezawodną czarną sukienkę. Nie zakładałam biżuterii zostawiłam tylko sentymentalny wisiorek, który dostałam od przyjaciółki, zawsze miałam go na szyi. Włożyłam buty przygotowane prędzej i przejrzałam się w lustrze. Całość prezentowała się całkiem dobrze. Chwyciłam do ręki czarną torebkę. Wpakowałam w niego najnowszego iPhone'a z jakże uroczym, moim najukochańszym case'm, kilka chusteczek w napoczętej paczce i paczkę prezerwatyw. Przy tym ostatnim zastanowiłam się dłużej i spojrzałam się w lustro.
- Może i nie chcę tego robić w klubie z jakimś przypadkowym ćpunem, ale matką w wieku osiemnastu lat też nie zamierzam zostawać. Co to to nie. - powiedziałam sama do siebie, zrobiłam obojętną minę i wrzuciłam srebrne opakowanie do torebki.
W tym samym momencie na mojego iPhone'a przyszedł SMS. To Adam. Czeka na mnie przed domem. Zgarnęłam wszystko, pogasiłam światła, spryskałam się jeszcze perfumami i zamykając dom zbiegłam ze schodów.~*~
Nie miałam pojęcia przed jakim klubem się właśnie znajdujemy. Widziałam tylko ogromny bilbord informujący, że podjechaliśmy właśnie pod klub "Solo". Oj, nie nie było to blisko mojego domu, a ja tak dobrze znam Warszawę. - Nie mam pojęcia, gdzie mnie właśnie wywiozłeś, ale chodźmy już. - zawołałam z nutką irytacji do chłopaka który stał wpatrując się w dziewczyny stojące przed klubem. Nigdy nie założyłabym na siebie tak obcisłej sukienki, na żadnej z moich imprez nie byłam tak ubrana a było tego sporo. Dobrze, że nic nas nie łączy bo dostałbyś już dawno po mordzie. Pomyślałam w duchu i ruszyłam widząc szatyna obok mnie. Z niesmakiem ruszyłam w stronę wejścia, jak najdalej omijając tlenione blondyny z papierosami. Adam towarzyszył mi aż do baru, a kiedy po zamówieniu dwóch drinków skierował się do czarnej gimbusiary na kanapach ręce mi opadły. - No kurwa... - syknęłam siadając przy barze. Nie miałam ochoty na alkohol, a myśl, że siedzę przy barze całkiem sama i prawdopodobnie będę musiała spędzić tutaj noc wśród zarzyganych par, liżących się na każdym możliwym kroku przyprawiła mnie do dreszcze. Po długim zastanowieniu się postanowiłam jednak zamoczyć usta w małym niebiesko-żółtym drinku z tylko odrobiną alkoholu. Minęło już dość sporo czasu, kiedy ja dokończyłam pić drinka. Kątem oka wypatrzałam w tłumie mojego meh, byłego już kumpla obściskującego się z barbie w wersji czarnej loszki z grzywką na pół ryja. Całe to siedzenie strasznie mnie nużyło, więc gdyby nie miejsce w którym sie znajduję i muzyka dudniąca mi w uszach już dawno bym odpłynęła. Już wiem, że jak się bawić to tylko w dobranym towarzystwie. Czując, że już dłużej tutaj nie wytrzymam udałam się do toalety. Po dotarciu na miejsce stwierdziłam, że gdyby nie laski rzygające w każdym rogu mogłabym spędzić tutaj tę noc. Ale uznałam, że po skorzystaniu umyję tylko ręcę i wynoszę się do baru, przynajmniej było tam bezpiecznie. Wychodząc z jasnego pomieszczenia poprawiłam włosy i sukienkę. Złapałam torebkę, kładąc na nią dłoń. Kieszonkowców jest pełno, really. Znów poczułam się dziwnie wchodząc do ciemnego pomieszczenia z dudniącą muzyką, kiedy nie byłam chodź odrobinkę pijana. Nagle poczułam ścisk na nadgarstku i w jednej chwili znalazłam się oparta o ścianę. Spojrzałam na tego kogoś kto właśnie zamierza zrobić mi krzywdę. Poczułam zapach potu od starego, grubego faceta. Jego obślizgłe łapska złapały za moje ręce unosząc je w górę. No kurwa, ludzie nie widzicie, że coś nie halo? Gdzie ochrona? Pomocyy? W tej chwili czułam ogromne zażenowanie i zawiodłam się na ludziach. No tak, brawo Olivia trzeba było iść zamówić chociaż taksówkę, a teraz zostaniesz zgwałcona i to prawdopodobnie na oczach wszystkich tych ludzi. Którzy nawet ci nie pomogą. Miałam ochotę strzelić sobie porządnego face palm'a, ale wait mam teraz lepsze rzeczy do opanowania...
~*~
Z tej strony Mila witam bardzo :)
Rozdziały najszybciej będą pojawiac się na blogu : http://dezy-fanfiction.blogspot.com/ gdzie są już 4 rozdziały ;)
Tutaj jestem aby dotrzeć do większej ilości osób hehe XD
Tak więc jak to wattpadowi twórcy mawiają : Komentujcie, gwiazdkujcie i do następnego! :)P.S a na samej górze jakże piękna Olivia Linton, główna bohaterka ^^
CZYTASZ
Nie zdążyłaś..||Masterczułek
FanficOlivia to osiemnastolatka, której po rzuceniu szkoły zostały tylko imprezy. I właśnie na jednej z nich poznaje bardzo przystojnego blondyna, który w pewnym stopniu ratuje ją z opresji. -------------- Blog: http://dezy-fanfiction.blogspot.com/