Rozdział 5

366 24 6
                                    


  Chwilę stałam wpatrując się w postać chłopaka. Głęboko westchnęłam. Blondyn nawet nie drgnął. Podeszłam do niego bliżej, również stając bliżej okna. Było ono uchylone, chłód nocy wdzierał się do dość obszernego pokoju. Stałam w samej koszulce, zaczęło mi ciągnąć po nogach. Obciągnęłam koszulkę jak najniżej potrafiłam i przysunęłam się bliżej Dezego.
- Gdzie... Gdzie mogę spać? - wydusiłam szeptem ściągając na siebie wzrok chłopaka. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Przystanął na moich nagich nogach, przez co położyłam ręce przed siebie, czułam się zbyt skrępowana. Od razu przeniósł wzrok na moją twarz.
- Słodko wyglądasz w mokrych włosach. - lekko się zarumieniłam, spuszczając wzrok w dół. Dezy był tak bardzo bezpośredni, jednak podobało mi się to. Lekko przygryzłam wargę czując jak dłonią odgarnia moje zmoczone od wody włosy.
- Dezy ja... - zacięłam się. Znałam go zaledwie kilka godzin, już i tak pozwoliłam mu na zbyt wiele. Poczułam jak wielka gula staje mi w gardle. W jednej chwili chciałam stamtąd uciekać, nie wiedziałam po co do cholery zgodziłam się na spędzenie nocy u przypadkowego chłopaka. Nie miałam też pojęcia co się ze mną działo. Paradowałam w samej kusej koszulce [dobrze, nie wspominajmy, że była to również koszulka jakże uroczego blondyna, ok?] odpieprzałam coś czego nigdy nie robiłam, tańczyłam z nim przed blokiem JEGO blokiem, a do tego wszystkiego w najlepsze całowałam się z NIM. Było genialnie, ale wait. Stop.
Przez kilka minut staliśmy bardzo blisko siebie. Nie potrafiłam nic zrobić. Nagle wyrwało nas głośne brzęczenie jakby dzwonka.
- Cholera... Co jest. - powiedział pod nosem Dezy wychodząc z pokoju. Nie chciałam stać tutaj sama więc ruszyłam za blondynem.
Zauważyłam jak otwierał drzwi wejściowe. W nich stanął brunet jego wzrostu, może troszkę niższy. Tak, Dezy był bardzo wysoki. Mimo moich 176 centymetrów sięgałam mu do nosa.
- Stary, zostawiłeś mnie samego na imprezie, 20 kilometrów od domu, i pojechałeś sobie bez słowa! Taki z ciebie przyjaciel! - chłopak wpakował się do domu Dezyderego, wymachując ze zdenerwowania rękoma.
- Może dlatego, że wolałeś lizać się z czterema dziwkami na raz, niż chociaż napić się z kumplem?! - oj, takiego zdenerwowanego to go jeszcze nie widziałam. Jednak słodko krzyczał. Co ja mówię... Cały był słodki. Ogarnij się Linton, please.
Podskoczyłam kiedy sytuacja zaczęła nabierać tempa, a brunet przygwoździł mojego wybawcę do ściany. Wydawało się, że kumpel Dezego dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę.
- Będziesz mnie bił przy tak pięknej kobiecie? - Dezy grał mu na emocjach, co było widać. Brunet w jednej chwili opuścił rękę i puścił blondyna, podchodząc w tym samym czasie do mnie. Byłam już bardzo roztrzęsiona i zaklinałam się w myślach, po co w ogóle chciałam tutaj przyjechać. Marzyłam o tym aby znaleźć się w ciepłym łóżku i obejrzeć nowy odcinek TVD.
- Całkiem niezła, nie sądziłem, że w twoim domu znajdzie się tak piękna laska. - wysyczał i stanął niebezpiecznie blisko mnie. - Dupe też ma niezłą. - zaśmiał się a ja uświadomiłam sobie, że stoję tutaj w samej bieliźnie i krótkiej koszulce.
- Spierdalaj. - powiedziałam roztrzęsionym głosem odpychając chłopaka od siebie. Z moim oczy mimowolnie popłynęło kilka łez. Blondyn widząc to ruszył w szybkim tempie i złapał bruneta za skórzaną kurtkę.
- Remigiuszu, podobno wychodzisz. - powiedział rozwścieczony wyrzucając go z mieszkania, waląc mu przy okazji w nos.
Ja zszokowana i zmęczona dzisiejszym dniem osunęłam się po ścianie, czując lekki ból w brzuchu, promieniujący aż na plecy. To ze stresu. Pozwoliłam ulecieć emocjom i rozpłakałam się jak małe dziecko. W jednej chwili poczułam jak obok mnie ktoś siada. Dobrze znany mi chłopak przybliżył się do mnie i złączył nas w szczelnym uścisku. Wypłakiwałam mu się w ramię zostawiając mokre ślady na jego białej koszulce. Jedną ręką przytrzymywał mnie w talii, a drugą gładził mnie po mokrych jeszcze włosach.
- Remek.. On taki nie jest. Za dużo wypił. - tłumaczył się, jednak jego głos drżał byłam pewna że bał się cokolwiek o nim mówić, jednak chciał wytłumaczyć.
- Jestem zmęczona... Zanieś mnie do pokoju, proszę. - wyłkałam zawieszając ręce na jego szyi. Chwilę później poczułam jak unoszę się nad ziemią, a do moich nozdrzy dobiegł dość wyraźny zapach perfum chłopaka. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, czując jak wchodzimy po schodach. Otworzył nogą jedne z drzwi i delikatnie ułożył mnie na łóżku z białą pościelą. Okrył mnie szczelnie kołdrą i skierował się do wyjścia. Zdjęłam dłonie z jego karku, a on wycofał się powoli zostawiając mnie na łóżku. Złapałam nieświadomie za jego nadgarstek, patrząc przeszklonymi oczyma. Automatycznie sie cofnął całując mnie w czoło.
- Dobranoc. - powiedział i wyszedł. Ja mimowolnie odpłynęłam do Krainy Morfeusza.
~*~
Otworzyłam oczy, skupiając wzrok na pokoju w którym się znajdowałam. W jednej chwili przypomniałam sobie cały wczorajszy wieczór. Zwlokłam się z łóżka lustrując wzrokiem koszulkę. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec, kiedy przypomniałam sobie, że to koszulka Dezyderego, z którym w sumie wczoraj się całowałam. Przygryzłam wargę i wzięłam do ręki mój telefon, który leżał na szafce nocnej. 8:45. Po cichu wyszłam z pokoju, kierując się na dół. Chłopak jeszcze spał. Mam nadzieję, że moje kroki go nie obudziły. Przykro mi, nie potrafię cicho schodzić po schodach, panicznie się tego boję, więc twardo po nich stąpam.
Weszłam do kuchni, spoglądając na wielki blat. Wspomnienia z wczoraj dotarły do mojej głowy. Głęboko westchnęłam i otworzyłam jedną z szafek w poszukiwaniu szklanki. Szybko ją znalazłam i cicho postawiłam na blacie. Sięgnęłam po butelkę wody niegazowanej i nalałam do połowy do szklanki. Oparłam się o blat, wyglądając przez wielkie okno. Jednak w jednej chwili poczułam jak ktoś nagle łapie mnie za boki. Podskoczyłam i z impetem wylałam całą zawartość szklanki na napastnika. Obróciłam się i zaśmiałam się widząc Dezego, któremu próba wystraszenia mnie zwykle nie wyszła.
- Tak się nie będziemy bawić. - szepnął i szybko mnie podniósł.
- Puszczaj! W tej chwili! Prosze mnie zostawić! - krzyczałam i wierciłam się, błagając o litość. Był jednak o wiele silniejszy, więc poddałam się.
Chłopak szybko przeniósł mnie przez salon i kuchnię, wchodząc do dobrze oświetlonej łazienki. Nadal trzymając mnie na rękach, wszedł pod dość przestronny prysznic.
- Nieee! Proszęęę! Nieee!- krzyknęłam starając sie wyrwać, jednak on dopiero kiedy zablokował kabinę mnie puścił. Szybko odkręcił prysznic i wszystkie boczne zraszacze, a letnia woda zaczęła na nas lecieć. W sumie to wprawiło mnie to w radość i zaczęłam się śmiać.
- Tak cię to śmieszy?! - zapytał chytrze, aby zaraz zacząć mnie łaskotać.
- Hhaha, Dezy przestań! Proszę! - swojej czynności zaprzestał dopiero, kiedy nie mogąc utrzymać równowagi złapałam za jego biały, zwyczajny podkoszulek przyciągając do siebie.
Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, a Dezy wyłączył jednym przyciskiem całą wodę. Podtrzymywał mnie obiema rękoma w talii, tak abym się nie przewróciła. Ja jedną ręką złapałam za jego policzek, ten który nie był obity i delikatnie przejechałam. On uznał to jako pozwolenie i szybko wpił się w moje usta. Nie przerwałam tego, wręcz przeciwnie, bardzo mnie to zachęciło. Oddawałam pocałunki, które stawały się coraz bardziej namiętne. Wciąż się całując, Dezy otworzył kabinę, z której oboje wyszliśmy. Popchnęłam go na umywalkę, coraz namiętniej całując. Złapałam jego podkoszulek, unosząc go do góry. Na chwilę się od siebie odsunęliśmy, abym całkiem mogła go ściągnąć. Zaraz jednak wróciliśmy do poprzedniejj czynności. Zwinnym ruchem wskoczyłam na chłopaka, obejmując go w talii nogami. On złapał mnie za uda, kierując się do wyjścia z łazienki. W drodze na górę, nasze pocałunki stawały się coraz ostrzejsze, przez co czułam sie jak w niebie. Nie wiem czego aktualnie chciałam. Wyszaleć się? Przelecieć się z kimś? Zakochać? Nie, żadne z tych. Mój rozum nie brał w tym udziału.
Kątem oka zauważyłam jak Dezy kieruje nas do pokoju w którym spałam tej nocy. Prawda, ten pokój był najbliżej. Delikatnie położył mnie na łóżku, sam stał nademną. Dopiero teraz zauważyłąm jaki jest chudy, jednak strasznie przystojny.
- Lubię, jak jesteś mokra. - zaśmiał się odrywając sie na chwilę od moich ust.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnęłam się zadziornie, całując go zachłannie.
Poczułam jak pocałunkami zjechał na moją szyję, robiąc tam dwie malinki. Nie ukryję ich, bo w golfach chodzić nie zamierzam. W jednej sekundzie zrzucił ze mnie swoją koszulkę, która wylądowała w kącie. Leżałam teraz pod nim w samej bieliźnie. Wbiłam swoje paznokcie w jego kark i plecy. On błądził swoimi rękoma po całym moim ciele, całując mnie.
W tej samej chwili z tej jakże przyjemnej czynności wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. W całym pokoju zaczął rozbrzmiewać "Forest" Dawida Podsiadło. Dopiero wtedy doszło do mnie co się właśnie stało. Szybko zakryłam się rękoma, łapiąc za telefon. Nie zdążyłam jednak odebrać, ponieważ telefon się wyłączył, bateria padła. Przeklęłam pod nosem, widząc że to mama do mnie dzwoniła. Mimo to wszystko martwiła się o mnie, zawsze pozostanę przecież jej córeczką. Szybko chwyciła mokra koszulkę zasłaniając się nią.
- Odwieziesz mnie do domu. - nie zapytałam tylko stwierdziłam do zdziwionego chłopaka, który siedział bez koszulki widocznie zawiedziony. Szybko skoczyłam do łazienki ubrać się we wczorajszą sukienkę i w jednej chwili siedziałam już w dobrze mi znanym Mercedesie.   

                                                                                             ~*~

Po prostu musiałam wcisnąć Dawidka a ten obrazek u góry bbb mi pasował XD

No ten, dodaje rozdział już ostatni zapasowy, teraz sobie poczekacie na 6 XD
Do następnego! ^^

http://dezy-fanfiction.blogspot.com/

Nie zdążyłaś..||MasterczułekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz