"Jeśli ktoś wygląda jak kanalia, cuchnie jak kanalia i gada jak kanalia, to prawdopodobnie jest cholerną kanalią."
- Nigdy nie nawiązujące kontaktu wzrokowego, kiedy jecie banana - oznajmił poważnym tonem Ashton, a my wybuchliśmy śmiechem. Nie miałam pojęcia skąd w jego głowie wziął się tak nagle ten pomysł, ponieważ dosłownie minutę wcześniej chłopcy rozmawiali o nowym samochodzie Luke'a. Może Irwin miał jakieś ciekawe doświadczenia z przeszłości?
- Właśnie, Megan. - Jo niemal piorunowała mnie wzrokiem. - Czy zjadłaś dzisiaj jakiś owoc? - zapytała. Mogłam się tego spodziewać. Pozwólcie, że wam wyjaśnię to dziwne pytanie. Od zawsze byłam nastawiona anty do warzyw i owoców. Nigdy ich nie jadłam, bo nie czułam takiej potrzeby. Zwyczajnie mi nie smakowały. Oczywiście, miało to swoje konsekwencje, ponieważ dość często chorowałam, ale nie potrafiłam tego zmienić. Josseline wymyśliła sobie, że powinnam jeść przynajmniej jeden owoc dziennie i od tamtej pory mnie tym katowała. Nawet zmówiła się z moją mamą; miałam wrażenie, że podpisały jakiś pakt utrudniania mi życia. Nauczyłam się już unikać tego pytania, dlatego najzwyczajniej w świecie udałam, iż go nie usłyszałam. Przecież było głośno, prawda? Istniało takie prawdopodobieństwo.
- Kto w ogóle je banany w towarzystwie? - zapytałam udając zniesmaczenie.
- Ten gość - powiedział Ashton, wskazując palcem na Luke'a. Uniosłam brew.
- Jesteś dziwny - skomentowałam. W odpowiedzi wzruszył ramionami. Złapałam słomkę, która znajdowała się w pustej szklance.
- Megan, idziemy po piwo? - zaproponował Michael, a ja pomyślałam, że to pytanie musiało być retoryczne. Czy istniało jakieś prawdopodobieństwo, że odmówię mu, będąc w takim stanie? Oczywiście, że nie. Pokiwałam głową i podniosłam się ze swojego miejsca. Upewniłam się, że mama do mnie nie dzwoniła i zapięłam torebkę.
- Lucas, pilnuj moich rzeczy - rozkazałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi, ponieważ Clifford już ciągnął mnie do baru. Patrzyłam jak Mike zamawiał alkohol, a chwilę później byłam na podwórku, paląc papierosa. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, w którym momencie zdecydowałam wyjść na zewnątrz, ale nie było to nic nowego. Jo zawsze się śmiała, że po alkoholu uruchamia się mój gen teleportacji. Zaciągnęłam się lekko papierosem. Silny podmuch wiatru sprawił, że lekko zadrżałam. Okej, był grudzień. Nic dziwnego, że marzłam, skoro miałam na sobie tylko sukienkę. Miałam nadzieję, że nie skończy się to kolejną chorobą.
- Zimno ci? - zapytał jakiś chłopak, który stał nieopodal. Pokiwałam twierdząco głową, a on niewyobrażalnie szybko zdjął swoją kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu. - Jak masz na imię?
- Megan - odpowiedziałam. - A ty?
- Stefan - powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Pytałam poważnie. - Wypuściłam dym, który trzymałam w płucach od dłużej chwili. Chłopak zarechotał.
- Poważnie mam tak na imię - oznajmił. Doszłam do wniosku, że musiał stosunkowo często słyszeć podobne oskarżenie, ponieważ w ogóle nie wydawał się urażony. A może postanowił nie przejmować się pierwszą lepszą poznaną dziewczyną. Postanowiłam go przeprosić, bo poczułam się głupio, ale nie zdążyłam, ponieważ usłyszałam czyjś głos.
- Megan, co ty tutaj robisz? Miałaś iść tylko po piwo. - Luke zmaterializował się obok mnie. Zmierzył Stefana gniewnym spojrzeniem i objął mnie ramieniem. Dość szybko spostrzegł, że miałam na sobie cudzą kurtkę, dlatego ściągnął ją z moich barków i oddał dla właściciela. Co za zaborczy gnojek, pomyślałam. - Podziękuj dla kolegi i wracamy do środka
- Ty chyba na głowę upadłeś - wycharczałam, próbując uwolnić się z jego objęć. - Przepraszam za niego. - Wskazałam głową na blondyna. - Jest dupkiem, nie przejmuj się.
- Nic się nie stało - odparł Stefan. - Sorry, stary. Nie wiedziałem, że jest zajęta.
Zanim zdążyłam zarejestrować co się dzieje, chłopcy zbili piątkę, a Stefan zniknął.
- Czy ty oszalałeś? - zmarszczyłam brwi. - A co gdyby on mi się podobał?
Luke otworzył buzię, żeby mi odpowiedzieć, ale przerwałam, zanim słowa opuściły jego usta.
- Zamknij się - warknęłam. - Chyba nie chcę słyszeć twojego wytłumaczenia.
Zaciągnęłam się papierosem i wypuściłam dym, który poleciał wprost na jego twarz. Uśmiechnął się zuchwale.
- Czy to znaczy, że chcesz się ze mną pieprzyć? - zapytał. Nie żebym miała kiedykolwiek odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Jego ego było już wystarczająco rozdęte. Nachyliłam się, a moje usta znajdowały się kilka centymetrów od jego ucha, kiedy powiedziałam:
- To znaczy, że chcę, żebyś spierdalał.
Zaśmiałam się wesoło i pokazałam mu język. Blondyn przez chwilę wyglądał na lekko skołowanego, ale dość szybko się ogarnął. Wyrzuciłam niedopałek do popielniczki i otworzyłam drzwi, żeby wejść z powrotem do lokalu. Chłopak w milczeniu szedł za mną, dopóki nie zorientował się, że wcale nie zmierzałam w kierunku naszego stolika.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał, łapiąc moją dłoń.
- Do łazienki - oznajmiłam szorstko. - A co nie mogę?
Nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłam przed siebie. Czułam się wyjątkowo zirytowana jego zachowaniem, choć wcale nie wiedziałam dlaczego. Przecież Stefan mógł wcale nie być Stefanem, a potencjalnym gwałcicielem. Może Luke uratował mnie przed czyhającym niebezpieczeństwem, a ja niepotrzebnie się na niego wściekałam. Ale morze jest szerokie i głębokie, a ja nie zamierzałam się w to zagłębiać. Luke to idiota.
Wyszłam z łazienki, dostrzegając chłopaka, który czekał na mnie dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio. Usiadłam obok niego, zapominając, że jeszcze kilka minut wcześniej byłam na niego zła.
- Co ty tutaj tak właściwie robisz? - zapytałam podejrzliwie.
- Stęskniłem się - odpowiedział z uśmiechem. - Nie widzieliśmy się tyle czasu.
To fakt, że kontakt nam się urwał w momencie, w którym Lucas skończył szkołę. Wcześniej byliśmy dobrymi znajomymi, ale niedużo czasu zajęło mi, by o nim zapomnieć. Tylko on wydawał się być szczególnie pamiętliwy, ponieważ odzywał się kilka razy do roku. Składał mi życzenia na urodziny i święta, a czasami pisał, wściekając się, że kompletnie się do niego nie odzywam. Mimo wszystko cieszyłam się, że zobaczyłam go po takim długim czasie.
- Okej - mruknęłam z racji tego, że nie wiedziałam co mogę odpowiedzieć. Wydawało mi się, że jeśli odpowiem mu tym samym to skłamię. Cholera, przecież ja zapomniałam, że on w ogóle istniał. Chłopak wyciągnął portfel, a ja dostrzegłam jego dowód. Sięgnęłam po niego ręką i wyjęłam go, zanim on zdążył zorientować się co robię. Zdjęcie musiało być zrobione przynajmniej dwa lata wcześniej, ponieważ wyglądał na nim tak, jakiego go zapamiętałam.
- Uroczo - skomentowałam, a on szybko wyrwał go z moich rąk. Zmarszczyłam brwi, ale postanowiłam odpuścić sobie zbędną walkę. - Czas jest okrutny - zaczęłam narzekać. - Ty wyglądasz jak wyciągnięty z czasopisma, a ja wciąż jestem przeciętna.
- Uważasz, że jestem przystojny? - zapytał, a na jego ustach błąkał się niewielki uśmiech. Puściłam jego uwagę mimo uszu.
- Dajmy takiego Michaela. Wyglądał jak mała lesbijka, a teraz połowa dziewczyn się za nim ogląda. Przecież to niesprawiedliwe - jęczałam. Prawda była taka, że okres dojrzewania wcale nie obszedł się ze mną dobrze. Może nie wyglądałam jak nieboże stworzenie, ale do modelki wciąż wiele mi brakowało.
- Głupoty opowiadasz - powiedział. Zauważyłam, że przewrócił oczami. Postanowiłam nie być dziewczyną, która jedynie narzeka na swój wygląd, dlatego zmieniłam temat. Zerknęłam na chłopaka, który znowu zaczął grzebać w kieszeni. Wyciągnął gumy, wrzucił jedną do ust, a później spojrzał na mnie. - Chcesz? - zaproponował. Przytaknęłam. - Ale nic za darmo.
Uniosłam brwi.
- A czego ty niby możesz ode mnie chcieć? - zapytałam.
- Buziaka. - Parsknęłam śmiechem, ale nachyliłam się i dotknęłam ustami jego policzka. Luke wydął dolną wargę. - Za mało.
- To ile ty ich chcesz?
- Wszystkie.
Okej, to było całkiem słodkie, dlatego jeszcze raz go pocałowałam. Westchnął.
- Od biedy może być. - Podał mi paczkę gum, z których wyciągnęłam jedną. Chciałam grzecznie podziękować, kiedy nagle przede mną zmaterializował się Michael.
- Jo i Bry chcą już wracać do domu - oznajmił. Moja mina musiała wyrażać co myślę na ten temat, bo Mike powiedział: - One naprawdę są w złym stanie.
- Dobra. Zaraz przyjdę - odparłam. Mike odszedł, a ja zeskoczyłam z hokera, na którym siedziałam.
- Czemu musisz jechać z nimi? - zapytał Luke.
- Bo nocują u mnie - oznajmiłam ze wzruszeniem ramion. Chłopak zrobił smutną minę. Przyglądałam się mu przez dłuższą chwilę naprawdę żałując, że muszę już wracać. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł. W zasadzie nie był najlepszy, ale warto było spróbować. - Chodź. - Pociągnęłam go za rękę, a on po chwili splótł nasze palce. Całą drogę do stolika, uśmiechałam się do siebie jak głupia.
Wyciągnęłam telefon z torebki i szybko wybrałam numer do swojej siostry. Jeżeli ten dzień okaże się moim szczęśliwym to odbierze połączenie. Kilka sygnałów później usłyszałam jej zaspany głos.
- Czego chcesz? - zapytała niemiło.
- Możesz mi pomóc? - poprosiłam.
- Jezu, nie chce mi się - jęknęła. - Jak ja cię o coś proszę to ty nigdy tego nie robisz.
- Bridget, pożyczałabym ci swoje ubrania, gdybyś tylko się w nie mieściła - odparłam, próbując się nie roześmiać. Wyobrażałam sobie jej zbulwersowaną minę i może nie powinnam jej obrażać, jeśli chcę, żeby mi pomogła, ale taka już była moja natura. Fuknęła.
- Mów.
- Jo i Bry przyjadą zaraz do domu, więc otwórz im drzwi, dobra? Bo zabrałam tylko jeden klucz, a one nie są już w zbyt dobrym stanie - oznajmiłam, zerkając kątem oka na przyjaciółki, które śmiały się do siebie.
- Dobra - burknęła i zakończyła połączenie. Uśmiechnęłam się szeroko. Jeżeli teraz uda mi się przekonać te dwie, żeby pojechały grzecznie do domu to miałam jeszcze szansę, by porozmawiać z Luke'iem.
- Chodźcie, dziewczyny. Wracacie do domku - powiedziałam. Jo zrobiła zbulwersowaną minę.
- Ale ja nie chcę jechać do domu - oburzyła się. Szczęka mi opadła.
- Co to znaczy, że nie chcesz?
- Dobrze się bawię. Nigdzie nie wracam. - Zaplotła dłonie na piersi. Miałam ochotę udusić Michaela. Miał szczęście, że akurat go nigdzie nie widziałam. Odwróciłam się na pięcie, złapałam Luke'a za rękę i wróciłam na nasze poprzednie miejsce. A niech się wypchają.hejka
w zasadzie nie mam nic ważnego do powiedzenia, ale chciałam się przywitać. mam nadzieję, że rozdział się wam podoba :-)
mam do was tylko malutką prośbę. możecie sprawdzić czy daliście gwiazdkę przy każdym rozdziale, ponieważ pojawiły się dziwne rozbieżności. czasami coś umyka, więc byłabym wdzięczna.
to chyba tyle. buziaki!
CZYTASZ
Catch 22 || Luke Hemmings
FanfictionLuke Hemmings, czyli człowiek, którego najłatwiej zdefiniować za pomocą słów niekonkretny i niejednoznaczny.