Rozdział 40

3K 171 12
                                    

*przepraszam za błędy, pisałam to strasznie zmęczona*

Stałam przed lustrem już jakieś dobre piętnaście minut zastanawiając się jak ułożyć włosy. Co chwilę sprawdzałam godzinę na telefonie. Zostało mi jeszcze pół godziny na ubranie się, pomalowanie i inne sprawy.

Zwinęłam włosy w niechlujnego koka. Podeszłam do szafy w celu wybrania odzieży. Wyjęłam czerwono-czarną, flanelową koszulę i czarne podarte spodnie. 

Założyłam moje czarne, rozchodzone vansy, szarą beanie i kurtkę koloru khaki. W rękę złapałam czekoladę dla bruneta.

Jeszcze raz zerknęłam na komórkę i wyszłam z domu.

Ruszyłam w stronę parku. Miałam blisko więc zajęło mi to mniej więcej pięć minut. Stanęłam przy jednej ławce wypatrując chłopaka.

Po chwili zauważyłam Dylana zbliżającego się w moją stronę.

- Cześć - przywitał się.

- Hej - uśmiechnęłam się.

- Co masz za plecami? - zapytał pokazując ręką.

- Proszę, taki mały prezent z okazji mikołajek - podałam mu ją.

- Na śmierć bym zapomniał, wszystkiego najlepszego.

- Tobie też - wyszczerzyłam się jeszcze bardziej.

- To gdzie idziemy? - zapytał.

- Do lasu?

- Może być, ale nie boisz się chodzić tam w ciemności?

- Najwyżej mnie obronisz - zaśmiałam się.

Przez całą drogę panowała niezręczna cisza. Żadne z nas nie chciało jej szczególnie przerywać. Nie wiedziałam co powiedzieć.

Szczerze? Czułam się strasznie niezręcznie.

- Co mi ciekawego powiesz? - w końcu się odezwał.

- Właśnie sama nie wiem - podrapałam się po karku.

- Coś nie tak? - spytał, przystając na chwilę.

- Po prostu czuje się tak... - zastanowiłam się - nieswojo?

- Dlaczego?

- Jestem nieśmiała - zarumieniłam się lekko.

- Spokojnie, nie jestem jakimś mordercą, gwałcicielem czy czymś podobnym, nie bój się mnie.

- Nie boję.

- Okey, staraj się rozluźnić - uśmiechnął się zachęcająco.

- Dobrze - odwzajemniłam gest.

- Idziemy dalej?

- Tak.

Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Podążaliśmy w głąb rozmawiając o różnych głupotach.

Po paru słabych żartach Dylana przeszliśmy na poważniejsze tematy związane ze szkołą.

- Jeszcze żadna dziewczyna nie odważyła się mnie uderzyć - palnął nagle - zrobiłabyś to?

- Bez powodów nie bije - oznajmiłam.

Chłopak zaczął szturchać mnie palcem w ramię.

- Przestań - powiedziałam spychając jego rękę.

Szatyn ponownie to zrobił.

- Mówię przestań! - krzyknęłam.

Nastolatek próbował zdjąć moją czapkę lecz przerwałam mu uderzając go lekko w bok.

- Wystarczy ci?

- Zdecydowanie - jego kącik ust się podniósł.

Kontynuowaliśmy dalej wcześniejszy temat dopóki nie przerwał nam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Maya: Jesteś już z nim na tym spacerze?

Maya: Pf.

Maya: Nawet  nie odpiszesz :"|

- Kto napisał? - zaciekawił się.

- To tylko Maya mnie sprawdza - odpowiedziałam.

- Aż tak się o ciebie martwi?

- Jest jak moja siostra.

I w taki o to sposób nasza rozmowa przeszła na nią.

Dwie godziny później zrobiło się zimniej i stwierdziliśmy, że będziemy już wracać.

Dylan odprowadził mnie pod same drzwi domu.

- Czyli tutaj mieszkasz?

- Tak, oto mój dom.

- Powtórzymy to kiedyś?

- Sądzę, że tak - podeszłam do drzwi by wejść do środka.

Ostatni raz spojrzałam na chłopaka, który rozkładał ręce do przytulenia.

Podeszłam do niego i zrobiłam to co zaproponował.

- Dobranoc Dylan.

- Dobranoc Angel.

➨➨➨          

Witam nocne marki :)

Sory, że wczoraj nie pojawił się wieczorem rozdział, ale nie zdążyłam go napisać.

Nie obrazicie się na mnie?

Fuck you, anyway...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz