Ulice były puste. Rose podziwiała zapierającą dech włoską architekturę. Tyle razy widziała zdjęcia tych budynków, często wyobrażała sobie jak będą one wyglądały właśnie nocą ale to co teraz ujrzała przeszło wszelkie oczekiwania. Czuła się jak księżniczka, królowa wspaniałej metropolii.
Obok niej mrok przeszywał rycerz ciemności. Nadal nie wiedziała jak ma na imię, dręczyło ją ale mimo wszystko bała się zapytać. Z każdą chwilą ciekawość przybierała na sile aż ostatecznie wzięła górę nad strachem, przerwała długą, niezręczną ciszę.
- Mogę Cię o coś spytać? - wyszeptała.
Od razu wyczuł lęk w jej głosie. Była taka prosta a z drugiej strony tak skomplikowana. Kochał takie zagadki, nie miał jeszcze styczności z tak interesującą istotą, a żył już długo na tym świecie.
-Tak, o co chodzi? Jakie pytanie wywołuje u ciebie taki lęk? - zaśmiał się.
Zastanawiała się czy też z czasem będzie wyczuwała emocje, a może nie była to cecha wampirów, tylko dobra intuicja?
-Chciałam tylko spytać... - wybąkała. Jak masz na imię?
- I to tak cię denerwuje? - Jego kąciki ust podniosły się a na twarzy pojawił się arogancki uśmiech. - Czy to takie ważne?
Ton głosu, zachowanie, cały sposób bycia niezmiernie ją irytował.
-Odpowiedz - zażądała.
- Carlo Adriano della Rovere. Możesz mi mówić Carlo lub Adriano, jak wolisz. Jest mi to obojętne. - podkreślił.
W mgnieniu oka znaleźli się nad rzeką Tyber a ich oczom ukazał się malowniczy most.
Zastanawiała się - jak powinna się do niego zwracać. Miał przepiękne imię - Carlo... a drugie wcale nie było gorsze - Adriano. Po chwili zorientowała się nad czym rozmyśla.
Nie... tak nie będzie Rose! - krzyknęła w myślach. Nad czym ty idiotko się zastanawiasz?
Ten potwór manipulował jej umysłem.
Zaciągnął ją do Rzymu.
Zmienił w wampira bez pytania.
Zniszczył jej plany unicestwienia się. Zrujnował najwspanialszy dzień jej życia a teraz manipulował jej myślami. Tego było już za wiele.-Przestań- wrzasnęła
-O co Ci chodzi - zdezorientowany spytał.
-Nie udawaj że nie wiesz. - Była pewna że tylko gra niewiniątko, ale teraz gdy spojrzał na nią dostrzegła w jego oczach troskę, dosłownie na ułamek sekundy. Po chwili ona zniknęła a zastąpiła ją obojętność.
-Ogarnij się Rose. Wampiry nie manipulują innymi wampirami. Wariujesz - skwitował.- Zaraz Cię nakarmimy, to prawdopodobnie przez głód.
-Kłamca.
-Ja nigdy nie kłamię - zamruczał pod nosem, po czym wskazał ręką zapuszczony budynek.- Widzisz ten klub. Tam znajdziesz kolacje. Najedz się a potem powiedz jej by zapomniała. I dobrze by było jeżeli danie główne by przeżyło - dodał.
-A ty?
-Ja?
-Nie ważne. Gdzie się spotykamy?
-Gdzie? - Przeszył ją mrożący krew w żyłach śmiech. - Nie będę Cię pilnował, masz po prostu się pożywić. Wiesz skąd tu przyszliśmy?
-Ta... - zawahała się. -Nie. Nie zwracałam uwagi. - Przyznała z niesmakiem. Skupiła się zbyt bardzo na zabytkach i niestety, z przykrością stwierdziła, że na nim.
CZYTASZ
Diamenty
VampireRose nigdy nie była oszczędzana prze los. Od dziecka czuła się zagubiona w świecie, na który została skazana. W najmniej oczekiwanym momencie dostała od losu dar - NIEŚMIERTELNOŚĆ A wszystko zaczęło się wtedy gdy wszystko miało się skończyć...