Rozdział 5 - "Jak ty w ogóle masz na imię?"

2.1K 209 11
                                    

Słońce. Cholernie jasne słońce. Świeciło ci prosto w oczy, a ty automatycznie skrzywiłaś się. Wstałaś z zielonej trawy, przetarłaś oczy i zaczęłaś się rozglądać. Na lewo, nikt. Na prawo, ani żywej duszy. Na przód, podobnie. Z tyłu...
- A-ał... - wymamrotałaś.
- Dzień dobry, s*ko! - krzyknął Hidan - Jak się k*rwa spało?
- A nawet nawet, nie powiem, bardzo dobrze - powiedziałaś, a twój humor był lepszy niż zwykle.
- Naprawdę? - popatrzył na ciebie, a ty nihuja nie wiedziałaś o co mu chodzi. - Bo mi k*rewsko dobrze.
- Cieszę się - westchnęłaś po czym udaliście się w dalszą drogę.

Mężczyzna co piętnaście minut uśmiechał się bez powodu. Pytałaś się go o to nie raz, ale mówił tylko "Mam po prostu k*rewsko dobry k*rwa humor"
Szczerze?
Nie wierzyłaś mu. Czułaś, że coś jest nie tak. W sensie, może go dobrze nie znałaś, tyle, że jak już robił coś bez powodu to marudził. Po chwili rozmyślań uznałaś, iż będziesz nalegać dalej. No, bo... czemu nie?
- Dlaczego się uśmiechasz? - zapytałaś mrużąc oczy.
- Bo, k*rwa lubie - odpowiedział zadowolony z siebie.
- Czy twój dobry humor jest związany ze mną? - podniosłaś brew. - Odebrałeś mi dziewicto, kiedy spałam? - zapytałaś sarkastycznie, a mężczyzna parsknął śmiechem.
- Nosz k*rwa coś w ten deseń! - krzyknął, a ty zaczełaś się lekko niepokoić.
- What do you mean? - spojrzałaś na niego skołowana.
- K*rwa pacz! J*bany potwór spagetti! - próbował nieudolnie zmienić temat.
- Nieśmieszne, Hidan - popatrzyłaś na niego z wyrzutem.
- Oj, no... przytuliłaś się do mnie w nocy, a mi... mi to k*rwa nawet nie przeszkadzało - powiedział, a ty odwróciłaś głowę w jego stronę.
- Ta. Uważaj, bo ci uwierze, Judaszu - parsknęłaś niepewnie śmiechem.
- K*rwa nie kłamie... - westchnął lekko się uśmiechając.
- Przysięgasz? Na Jashina? - zapytałaś.
- K*rwa tak!
- Dobrze. To wiedz, iż to jest pierwszy i ostatni raz. Pewnie... pewnie było mi zimno - podrapałaś się po głowie.
- Ta.
- Mówiłeś coś?
- Nie.
- No i prawidłowo - uśmiechnęłaś się sama do siebie.

Niestety, w środku było ciut inaczej. Twoja psychika wariowała. Jak, to możliwe? Ty? Nie, no to brzmiało jak słaby żart, ale... no było ci wygodnie... w sumie, Hidan, nie był aż taki zły, był fajny, zabawny i...
EKHEM.
Głupi.
Tak, idealnie to określiłaś.
Tyle, że... może nie zdawałaś sobie z tego sprawy, ale w twoim wnętrzu, coś zaczeło powoli topnieć.
- Wiesz co... - zaczełaś.
- Co?
- Do twarzy ci w tych różowych nitkach - zarechotałaś zadowolona z siebie.
- A jaki k*rwa ścieg krzywy - odpowiedział z parszywym uśmieszkiem.
- A co ja k*rwa, krawcowa? - przewróciłaś oczami.
- Nie, ale jakby na to nie popatrzeć - mężczyzna zastanowił się chwilę - Dzięki - wymamrotał lekko speszony.
- No wreszcie! Na to czekałam - uśmiechnęłaś się ciepło, przeczesując swoje [Kolor] włosy. - Nie ma za co... - westchnęłaś.
- Tak w ogóle... To na h*j ty mi wtedy pomogłaś? - zapytał, a ty spojrzałaś na niego zdziwiona.
- Jak to czemu... Nie zostawiłabym cię tam przecież - zaczełaś unikać wzroku swojego kompana. - Z kimkolwiek bym nie walczyła, nawet jakbyś mi coś zrobił czy coś... po prostu nie miałabym serca, czasem bywa to uciążliwe, wiesz... Ninja, stawia powodzenie misji nad zdrowiem czy życiem swoich partnerów, ale... - zaciełaś się na chwilę. - Ale jednak to ludzkie życie, a tego daru nie możemy przywrócić... - uśmiechnęłaś się lekko.
- P-przecież bym k*rwa nie umarł... - wymamrotał cicho, prawie ledwo słyszalnie.
- Nie mogłam być tego pewna - westchnęłaś. - Przecież praktycznie się nie znamy, prawda?

Nie usłyszałaś odpowiedzi. Czyżby się zamyślił? A może nie chce ci odpowiadać? Zastanawiałaś się nad tym. Minął drugi dzień, który spędziłaś w jego towarzystwie, a nadal nie umiałaś zrozumieć pewnych jego zachowań, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Najgorsze jest to, że wygadałaś mu swoją największą słabość, ludzkie życie. Dlaczego? W sumie sama nie wiedziałaś. Tylko czy to jest słabość?
- Zapomnij o tym co ci mówiłam - powiedziałaś z powagą.
- O czym? - skierował na ciebie wzrok zdziwiony.
- O mojej słabości, o ludzkim życiu.
- T-to wcale k*rwa nie jest słabość... - wymamrotał.
- Jak to nie? Możesz to teraz wykorzystać przeciwko mnie, prosze po prostu, zapomnij albo nie mów tego nikomu - uśmiechnęłaś się przepraszająco.
- Nie zrobiłbym tego - odpowiedział. - Nie jestem aż takim k*rwa zwyrodnialcem jak ci się wydaje - spojrzał na ciebie ciepło, a twoje serce zadrżało.
- D-dziękuję - spuściłaś głowę speszona. Nie lubiłaś o tym rozmawiać. Nie chciałaś, aby ktokolwiek znał twoje słabości. Byłaś perfekcjonistką. Miałaś obraz siebie, jaką chciałaś by widzieli cię ludzie. Tak naprawdę, twój prawdziwy charakter, znała tylko rodzina i najbliźsi przyjaciele. Łatwo nawiązywałaś nowe przyjaźnie, co nie znaczy, że otwierałaś się od razu. Byłaś jak paczka z prezentem w środku. Pięknie opakowana, ale w środku, dla każdego kto zdołał cię otworzyć, czekała niespodzianka. Jaka? Negatywna czy pozytywna? To już zależało jak dana osoba cię odebrała.

Szliście jeszcze tak chwilę w ciszy po czym ujrzałaś na horyzoncie wioskę.
- Oi... - zaciął się Hidan.
- Co? - spojrzałaś na niego kątem oka.
- Jak ty w ogóle masz na imię? - zapytał, a ty zaczęłaś się śmiać jak opętana.
- Rozbrajasz mnie, cz-człowieku - oznajmiłaś między napadami głupawki. - [Imie], stary - odpowiedziałaś.
- K*rwa bawi cię coś? - oburzył się.
- T-tak, ty - uśmiechnęłaś się szczerze i ciepło, a mężczyzna to odwzajemnił.
- Stawiam ci, k*rwa obiad, [Imie] - powiedział pewnie.
- D-dziękuję, ale n-nie musisz - odezwałaś się. - Ale skoro tak bardzo chcesz!
- To zap*erdalaj pierwsza, panie przodem.

[CENZURA] | Hidan X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz