02

54 7 0
                                    

Ludzie podeszli do opiekunki i powitali ją serdecznym uśmiechem, po czym zaczęli zadawać pytania.
Usłyszałam tylko "Ana."
Minęło zaledwie 5 minut od wejścia Państwa Sterword. Podeszła do mnie Sylwia (moja ulubiona opiekunka).
- Ana chodź za mną, poznasz swoich przyszłych rodziców.-powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Ja nigdzie nie idę!- krzyknęłam oburzona.
-Oj, nie wygłupiaj się i chodź.-mówiąc to pociągnęła mnie za rękę i nie wiem jak znalazłam się w pokoju, w którym znajdowali się Moi "rodzice", oraz Sylwia.
- Ana, poznaj państwa Sterword, oni postanowili cię adoptować.- powiedziała opiekunka uroczyście.
-Miło mi...- odparłam z irytacja, napotykając na swojej drodze wzrok Sylwii.
-Nam też jest bardzo miło kotku :)- rzekła kobieta patrząc się na mnie z radością.
-Mam nadzieję, że zaklimatyzujesz się w naszej rodzinie.-dorzucił ochoczo jej mąż.
-Oby...- pomyślałam.
-Dziecinko biegnij na górę po swoje rzeczy i jedziemy do twojego prawdziwego, "normalnego" domu.-powiedziała kobieta.
-Ok.- rzuciłam w biegu.
" To się źle skończy Ana... Nie słuchaj ich. Wszyscy kłamią. Nikomu nie ufaj."
Zawsze moi przyjaciele mi pomogą.

Zeszłam za dół i trochę się zdziwiłam widząc, nowe, lśniące, białe BMW na parkingu.
-Co to za ludzie?!-pomyślałam.
Państwo Sterword czekali na moją reakcje z uśmiechami na twarzach, natomiast ja bez słowa wsiadłam do samochodu i przez całą drogę(3 godziny) nie odzywałam się...

Mam nadzieję, że jesteście ciekawi jak potoczą się dalsze losy Any.
Dziękuję za czytanie :) :D

Na Zawsze SamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz