Rozdział 1

106 1 0
                                    

Nazywam się Max. Jestem różowowłosą, niebieskooką i wysoką dziewczyną. Mam prawie osiemnaście lat, a za trzy miesiące kończę siedemnaście.

Jak narazie mieszkam na jakimś zadupiu z matką wariatką i nawet spoko tatą. Do ojca podchodzę jak do starszego brata. Mama zaś może drzeć się na mnie godzinami i wcale nie będzie miała dość. Nieraz wygania mnie z domu i daje kary jak wracam. Każe mi chodzić do szkoły.

Jest piątek po szkole. Właśnie wracam do domu. Jestem zmęczona. Oficjalnie wybrałam numer do mamy, bo w końcu miałam dzwonić za każdym razem kiedy skończę lekcje. Dzisiaj w szkole jednak byłam wyjątkowo spokojna, ale jednak pobiłam jednego chłopaka w kiblu. Oby mama o tym nie wiedziała... Wybrałam numer i zadzwoniłam

-Mamo... - Powiedziałam lekko zaniepokojona. Nie byłam pewna czy jest zła, czy spokojna.

-Max skarbie, musimy poważnie pororozmawiać. Tata specjalnie przyjechał i czekamy na ciebie w domu- powiedziała dość spokojna, ale chwilami słychać było zdenerwowanie w jej głosie

-Ale to on zaczął mnie wyzywać a ja mu pokazałam, że dziewczyny to równa płeć. Mamo...

-Nie Max, nie musiałaś bić tego chłopaka. Przez ciebie leży w szpitalu i zszywają mu głowę. Skąd w ogóle wzięłaś nóż?!- o właśnie, zaczyna się. Mama jest wściekła- i marsz do domu..- w słuchawce słyszałam cichy głos taty, pewnie starał się uspokoić mamę.

Kiedy weszłam do domu, starałam się uniknąć mamy, jednak ta wyszła z kuchni i znalazła się przy mnie. Tata stał za nią.

- Mama- zaśmiałam się cicho- tata...

-Liso, idź do sypialni i odpocznij- powiedział tata dość spokojnie do mamy, a ta ruszyła do ich pokoju

-Więc, specjalnie pojedziemy teraz do szpitala i przeprosisz tego chłopaka. I nie wystarczy tylko SORRY, masz to powiedzieć ładnie jak na damę przystało.- powiedział stanowczo. Popatrzyłam mu w oczy, które były bez uczucia. Westchnęłam.

-No dobrze, zawieziesz mnie tam samą? Czy pójdziesz ze mną?- spytałam uprzejmie. Przybliżył mi się do ucha

-Pójdziesz sama, dobrze? - Szepnął

-Dobrze

Wyszłam z domu, zostawiając plecak tuż przy wyjściu. Biegłam w stronę szpitala i wcale się nie spieszyłam. Kiedy już tam byłam, weszłam do środka. Szukałam pokoju tego chłopaka. Znalazłam po pewnym czasie.
Podeszłam do niego i popatrzyłam ile szkód mu zrobiłam. Chłopak ma długie blond włosy.

-Chcesz mnie znowu pobić?- spytał drżącym głosem

-Nie, chciałam przeprosić- odpowiadziałam

-Możesz usiąść obok?- popatrzył swoimi zielonymi oczyma, a ja usiadłam tuż przy nim. Wziął moją dłoń i włożył do niej stary wisiorek z drewnianym słoniem. Był dość ładny.

-A..ale..

-Weź go, dostałem go kiedyś od matki, ale zmarła. Kiedyś mówiła, że mam go podarować jakiejś bliskiej osobie, a skoro tylko ty tu przyszłaś, daję ci go- westchnął. Patrzyłam na wisiorek i uśmiechnęłam się lekko.

-Dziękuję. Jak masz na imię?- spytałam

-Josh, ciebie już znam, żywy postrach szkoły- zaśmiał się cicho- ale dlaczego taka jesteś? Dlaczego bijesz innych bez powodu?- spytał już poważnie

-No bo lubię. Biję kogo chcę- wstałam i patrzyłam na niego- a w ogóle to po co pytasz? - Cicho zawarczałam

-Chcę tylko wiedzieć dlaczego taka jesteś

Tajemnica MaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz