Rozdział 5

40 2 0
                                    

Obudziłam się w moim pokoju. Obok stał tylko Will i nikt więcej. Złapałam się za głowę i usiadłam na łóżku.

- Co ty tu kurwa robisz?...- spytałam spokojnie

-Mam z tobą zostać, reszta poszła gdzieś, i zostaliśmy tylko my.

- Wyjdź stąd.. - Szepnęłam niewyraźnie.

-Słucham?- Popatrzyłam wkurzona.

-Możesz kurwa stąd wyjść!- krzyknęłam- dajcie mi już wszyscy święty spokój... Proszę...

-Max, Vanessa kazała mi tu zostać. Wszyscy gdzieś poszli- rozejrzał się po moim pokoju. Czarne ściany i ciemne meble pasowały do mojego charakteru. Czerwone firany, dywan i elementy ozdobne na łóżku, współgrały z kolorem- masz ładny pokój..-powiedział. A ja to przemilczałam.

-Dobra, zostań. Nie ważne, kiedy wrócą?- spytałam.

-Godzinę temu wyszły, a mówiły, że będą za trzy godziny. Więc niedługo będą

-Niedługo...- Popatrzyłam w stronę okna i zobaczyłam ciemne zachmurzone niebo. Zapowiadało się na deszcz. Kocham deszcz, bo można się wyszaleć. Ale jak się jest prawie dorosłą osobą trzeba się jakoś normować. Nie być małym dzieckiem tylko kimś normalnyn umysłowo. Każdy był kiedyś dziekiem i miał autyzm. Dlaczego autyzm? Tak określam dzieci, które mnie denerwują na wszelkie sposoby. Nie lubię dzieci. Po co je mieć, jak ja je będę miała, to zamknę w odkurzaczu i nie wypuszczę, albo przykuję do łańcucha i zostawię gdzieś w lesie na skonanie. Tak wiem, jestem okrutna, jak na prawdziwego wilka przystało. Ja nie rozumiem ludzi, którzy chcą rodzić te małe trzmiele, i cierpieć w wielkich bólach.

-Hej.. Możesz dać mi wody?- spytałam go. Chłopak wziął butelkę wody z biurka zawalonego rysunkami wilków. Odkręcił ją i nadal wody do szklanki. Podał mi ją. Zaczęłam pić wolno, żeby się nie udławić.

-Dzięki Will...- nie lubię go, to nie mój typ. To laluś, a ja lubię emo. To dopiero są świetni chłopcy. Szczerze kocham się w jednym chłopaku z takim stylem. Ale on jest staszy o rok. Czasem powie do mnie cześć, da papierosa, albo coś lepszego.
Mama byłaby zła, że jestem z kimś takim jak on. Tata też ubierał się na czarno i ratował mamę z tarapatów i są teraz razem, mają rodzinę i mnie. Ale ja mam prawo decydować z kim mogę być, a z kim nie. Wypada na wszylkich Lamusów i tych Hardcorów, którzy tylko się popisują. Lubię tych, z podobnym charakterem i ubiorem do mnie.

-Jesteś ładna, wiesz?- usiadł obok i dotykał mnie po policzku. Szybko wstałam jak poparzona.

-Nie mów do mnie, daj mi już święty spokój, nie lubię cię, nie chcę cię znać i nie chcę cię widzieć- złapałam go za rękę i siłą wyprowadziłam z pokoju. Starał się opierać, ale wykorzystałam moją wilczą siłę. Bez problemu wygnałam go z pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do okna. Patrzyłam jak świat jest bombardowany tysiącem kropel deszczu. Cichy szum i pukanie w szybę sprawiało, że czułam się bezpieczna.
Po jakimś czasie, znikąd na dachu przed moim oknem, zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Pewnie mnie nie widział jak wchodził. Patrzyłam na niego i po kilku minutach otworzyłam okno. Chłopak spojrzał na mnie nie zmieniając swojej pozycji. Był już cały mokry. Mam pozwolić mu moknąć? Żeby być takim chamem trzeba nie mieć wilczego serca.

-Wejdź- kiedy to powiedziałam w oddali usłyszałam pierwsze grzmoty piorunów. Chłopak szybko wszedł. Był ostrożny a zarazem naturalny jak wchodził.

-Dzięki..- powiedział szeptem lekko zmieszany. Poszłam do łazienki w pokoju i podałam mu ręcznik.

-Niestety nie mam dla ciebie suchych ubrań. Co tu robiłeś?

-Nic, siedziałem i patrzyłem jak niszczone mam życie. Wiesz, tu na osiedlu jest ktoś kto mnie szuka, żeby mnie zabić. A ty, mi pomagasz wpuszczając tutaj. Dziękuję- uśmiechnął się lekko.

-Wilcza wola, wampirku. Możesz tu zostać, ale nie pij mojej krwi.

-piję krew szczurów, i innych małych ssaków. Ale krwi Wilków i ludzi nie ruszam. Uwierz mi

-Żeby ci zaufać, muszę poznać twój zapach. To potrwa- obeszłam go do okoła i dotykając go wąchałam dokładnie. Zauważyłam, że troche się wacha. Stanęłam na przeciwko jego i patrzyłam mu w oczy. Mieniły się dwiema barwami. Lewe oko było błękitnę, wręcz cyjankowe. A prawe jasno zielone, jakby już było wyblakłe przez kilka set lat. Miał podłużną twarz. Piegi i bliznę pod niebieskim okiem. Miał czarne włosy i bardzo jasną karnację skóry.

-Jestem Redo, bardziej ksywka, niż imię.- wyciągnął do mnie dłoń.

-Max - uscisnęłam jego dłoń. Odsunął się ode mnie zabierając swoją dłoń. Była taka zimna, jak śnieg, chociaż mało tu opadów tego białego puchu. Nie ważne. Trzymał moją dłoń. Ciekawe jakie było jego odczucie na moją.

-Umiesz czytać w myślach?- spytałam i zamknęłam okno.

-Umiem, ale nie robię tego. Narazie tego nie potrzebuję. Jesteś sama w domu?

-Jest jeszcze Will, ale nie jest moim bratem. To chłopak mojej kuzynki, cholernej księżniczki. Reszta gdzieś polazła. Nie wiem gdzie. A mój tata z mamą pojechali na dwa miesiące szukać znajomych z dawnych lat.

-Ty masz rodzinę, ja nie mam. Niedawno ich straciłem. Chciałem ratować ich przed innymi wampirami, ale było za późno i zostali wystawieni na słońce. Zginęli marnie. A wiesz jak słońce na nas działa? Wypala skórę i kości, już nie ma ratunku

-Redo...- w tym momencie się wystraszyłam i upadłam. Piorun uderzy w dach tuż koło okna. Patrzyłam na okno przerażona. Oddychałam szybko. Redo podał mi rękę i pomógł wstać. Przytulił mnie co uspokoiło mnie.

-Boisz się burzy?- spytał cicho

-Mhm... Od szczeniaka

-A wiesz czego ja się boję?- popatrzył mi w oczy.

-Czego?

-Boję się łowców, atakują tylko młode wilkołaków, takich jak ty. Ale spokojnie, obronię cię Max.- jego słowa brzmiały poważnie i bardzo troskliwie. -Mogę się tu przespać? Widzę, że masz tu jeszcze jedno łóżko- faktycznie miałam. To było po mamie. Spała tu kiedyś, w sumie chciałam je wyrzucić, no ale stoi tak dla gości.

-Tak możesz, ale jedzenia i wody ci nie gwarantuję. Nie chcę iść na dół, dopóki ten szmaciarz tu jest- pokazałam na łóżko, a Redo szybko się położył na grubej kordle i poduszce. Był już późny wieczór a deszcz wciąż padał i wcale nie miał zamiaru przestać.

Ruszyłam się z miejsca i położyłam się na moim łóżku.

-Dobranoc Max- rzekł chłopak. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam parę świecących oczu. -Śpij dobrze...- ucichł normując oddech. W pewnej chwili zaczął nucić kołysankę (Twinkle Little Star, czy jakoś tak) wsłuchiwałam się w melodię z jego ust. Zasnęłam dość szybko. Redo wstał i krążył po pokoju nucąc melodię przez jeszcze pół godziny.

____________________________________

Rozdział pisałam mimo braku weny. Na początku jeszcze była, ale poszła sobię i pewnie wróci.

Gdyby były jakieś błędy, to wybacznie. Ale różnie bywa, a autokorekta mnie nie lubi :b i przekręca zadania i litery.

Mam nadzieję, że rozdział jest okej i się wam podoba.
Za kilka dni nowy rozdział.

Tajemnica MaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz