Rozdział 6

46 3 2
                                    

Rano obudził mnie śpiew ptaków i lekki wiatr. Otworzyłam leniwie oczy. Rozejrzałam się siadając na łóżku. Byłam sama, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Drzwi do pokoju były otwarte. Zapach środków czyszczących z lazienki na dole dotarł do moich nozdrzy. Wstałam i zaszłam na dół.

-Gdzie Redo?..- pomyślałam. Poszłam do łazienki. Była w niej Vanessa. Myła wanne cicho śpiewając. Nad nią stała Mai.

-Od kiedy księżniczka czyści wannę?- powiedziałam przecierając lekko oczy.

-Oh.. Wstałaś- odwróciła się. Miała włosy spięte w warkocz- wiesz, czyszczę bo na chwilę chcę być normalna i robić typowe czynności domowe, których w zamku nie mogę robić

-Gdzie Redo?- spytałam. W tym momencie przytulił mnie od tyłu.

-Tutaj- cicho się zaśmiał.

-Fajna z was para- powiedziała Mai- tylko szkoda, że to wampir.

-Przepraszam, co? -Zdziwiłam się

-Kochanie- powiedział Redo odciągającnie kilka kroków do tyłu. Przybliżył usta do mojego ucha- powiedziałem im, że jesteśmy razem, a Mai przed świtem pukała, musiałem coś powiedzieć. Przepraszam, udawajmy chociaż, proszę. Jest duża szansa, że inni mnie nie znajdą..

-No dobrze, niech będzie.- odwróciłam się do niego przodem i przytuliłam. On lekko objął mnie w talii i uśmiechnął się.

-Och, ale to słodkie- powiedziała Mai a my spojrzeliśmy na nią z uśmiechem- może pójdziecie do Pani Bergman, potrzebuje pomocy przy koniach

Tak... Starsza pani i jej siedem koni. Trzy ogiery, Lee, Fritz, Monty i cztery klacze Mova, Karina, Jenny i Miriam. Konie są idealnie dopasowane kolorami. Od rudo brązowej do czarnej sierści, między kolorami są jeszcze różne odcienie brązu. Są dobrze chowane i nieczego im nie brakuje.

Cicho westchnęłam. Nie byłam zadowolona, że muszę tam iść. Jej mąż za mną nie przepada. Ale za to ich dzieci mnie lubią. Jak byłam młodsza to jeździliśmy razem na koniach. Było tak fajnie, i dalej by tak było, gdyby nie spór między moim tatą a panem Bergman'em. Poszło o działkę, bo chcieli mi ją przeznaczyć do biegania, ale to nie ważne. Ustalili, że mogę przebywać na działce w godzinach nocnych. Oczywiście tam wcale nie chodzę, bo jest za ciemno i zbyt niebezpiecznie.

Dobra przejdźmy do mojegi wykrętu. Nabrałam powietrzs do płuc podeszłam do Mai. Spojrzałam na nią groźnie.

-Nie mogę iść, muszę biec do szkoły. Miałam się spotkać z Marthą.

-Och proszę cię Max- odpowiedziła uroczym uśmiechem. Nachyliła się nade mną a jej twarz przybrała groźny wygląd- masz iść do stadniny i koniec dyskusji. Królewną nie jesteś- warknęła groźnie- idź już.

-Ja pójdę z nią- powiedziała Vanessa czyszcząc ostatnie zanieczyszczenia.- poczekaj, prawie skończyłam

-Szybciej!- warknęłam a Mai spojrzała na mnie jak na mięso.

-Ej kochana, co to miało znaczyć? Zaraz ty będziesz szorowała tą wannę, popatrz jak dziewczyna się stara.

-Ta wanna była myta kilka dni temu, po co ją w ogóle myć!- wyszłam z łazienki i kierowałam się do wyjścia. Zatrzasnęłam drzwi i pobiegłam do strumienia. Jeszcze tak dawno nie płakałam ale teraz nie dałam rady być twarda. Co się ze mną dzieje? Czemy zaczynam mięknąć?
Płakałam patrząc na strumień wody. Po drugiej stronie nie siedział kto inny niż Josh.

-Max? Co się stało?- przeskoczył strumień i usiadł obok lekko mnie obejmując.

-Nic... Nie chcę o tym gadać

Tajemnica MaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz