Akapitowa Autoprezentacja - Audiser

305 24 0
                                    


Ambitnie wpatruję się w malutki płomień, ognisty język oświetla królową karo spoglądającą na mnie spod kwadratowych ślepi. Pochylam głowę do przodu, zaciągam się, papieros zaczyna się palić. Pierwsze szare okruchy spadają na drewniany stół.

Rozczochrane włosy opadają na pomarszczone czoło. Usta wyginają się w kształt krzywego uśmiechu. Obracam kartę w dłoni.

Czy wygram? Czy warto stawiać wszystko na tę jedną, pomarańczową kartę?

Teoretycznie powinnam myśleć racjonalnie, nie da się przecież zatrzymać w sobie tylu sekretów. Teoretycznie, jednak nigdy nie lubiłam zasad. Zasady kojarzyły mi się z przymusem i schematem. Mrużę oczy, spoglądając na marnie oświetlony stół. Trzynaście kart, trzynaście osobowości, tajemnic i sekretów. To piękna liczba, podpowiadająca mi, jak blisko jestem granicy, której nie chcę przekroczyć. Stoję tuż przy niej, nabijając się z każdego człowieka po drugiej stronie. Mój śmiech rozbrzmiewa wśród tej ciemności, zwracając uwagę przegranych.

I znów obracam kartę w dłoni. Wpatruję się w geometryczną sylwetkę, nie podoba mi się ta postać. Nie podoba mi się, jest przewidywalna, nudna. Niebieskie oczy same przesuwają się w stronę niewykorzystanej talii papierowych prostokątów. Podnoszę pierwszą kartę. As.

Chiński szajs w komplecie za dwa pięćdziesiąt w supermarkecie przyciąga moją uwagę. Zastanawiam się, czy mogłabym dołożyć jeszcze jedną, jeszcze jeden sekret, który pozwoliłby mi funkcjonować niczym milionerka w najbogatszej dzielnicy, albo odludek zamieszkujący gdzieś na końcu świata, tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Spokój otoczy zmęczone ciało, może w końcu rzucę palenie? Papieros rytmicznie uderza o popielniczkę, kolejne szare kawałeczki spadają na drewniany stół. Zaciągam się znów.

Monotonia rzeczywistości.

Obracam nabytą kartę w dłoni. Powoli, spokojnie rozmyślając nad marzeniami, które rozmazują rzeczywistość przede mną. Małe kleksy farb, równie niedużego płomienia, coraz bardziej zagłębiają w świat fantazji. Melodia płynąca z maszyny ukrytej w ciemności zmienia granice niespójnego i nielogicznego świata. Zamykam oczy, poddaję się.

Nie powinnam się poddawać.

Kreatywnie spędzam kolejną godzinę, wpatrując się w trzynaście kart, ułożonych jedna po drugiej w równym rzędzie. Przez głowę przelatuje na miotle mnóstwo pomysłów, które zaczynają rechotać, gdy tylko widzą moją dziecięcą nieporadność w budowie konceptu. Jak małe wiedźmy, niedające człowiekowi chwili wytchnienia. Natarczywe. Męczące.

Elementarny podkład każdej formy twórczości. Gaszę papieros. Okruszki spadają na drewniany stół, dym unosi się po słabo oświetlonym pomieszczeniu.

– Yokuatsu* – szepczę.

Selektywnie ułożone akapity Arktycznych Małp. Wstaję, rzucam kartę na stół. Do trzynastki dołącza kolejny sekret, ściągam słuchawki. Piosenka dobiegła końca.

As zburzył szereg równo ułożonych kart niczym podpis autora, pojawił się znienacka, choć paradoksalnie spodziewanie zawsze na końcu.

*yokuatsu – opresja, ograniczenie

Nauka Kreatywności [tom 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz