- Co Sebastian, co Sebastian?! – darł się jak wariat, jak jakiś opętany. Patrz, jak Ty wyglądasz. Przez tą sukienkę wszystko widać. Co , myślałaś, że CIę przeleci na zgodę, czy miłe zakończenie wieczoru? – jego słowa leciały z prędkością srutu z karabinu maszynowego. Nie wytrzymałam i drżącą ręką wymierzyłam mu siarczysty policzek. Sebastian złapał się za twarz i miałam wrażenie , że czas zatrzymał się w miejscu. Ale nie. Jak jakiś furiat zaczął mną trząść, krzycząc, że zepsułam mu randkę i jestem egoistką. Niespodziewanie mnie puścił, jakbym parzyła jak gorące żelazko. Nie chciałam na niego patrzeć, zacisnęłam mocno powieki, licząc że to tylko sen. Próbowałam unormować oddech, lecz bezskutecznie. Za plecami usłyszałam dźwięk zatrzaskających się drzwi i drżący głos Sebastiana:
- Ogarnij się, wiesz, gdzie co mam.
To, co się stało nie mieściło mi się w głowie. Nigdy nie widziałam mojego przyjaciela w takim stanie. Nigdy się go nie bałam. Pomyślicie pewnie, co Ty tutaj robisz? Bierz tyłek w troki i spieprzaj stamtąd byle jak najdalej od tego psychola. I słusznie. Każda normalna osoba zrobiłaby tak na moim miejscu. Ale mnie coś tu trzymało. To mój przyjaciel , to się nigdy nie powtórzy. On pewnie podobnie jak ja czuje się teraz podle – myślałam..