Szkarłat i Srebro

352 20 2
                                    

Do środka wpadły pierwsze promienie słońca, a ona otworzyła powieki. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Białe ściany, sufit, pościel. „Gdzie ja do cholery jestem?!", zaklęła w duchu Lisica. Na stoliku leżał jej scyzoryk i gorąca herbata w błękitnym kubku, chyba jedynej kolorowej rzeczy w tym pomieszczeniu. Gdy ją spostrzegła, wspomnienia wróciły niczym błyskawica. Szybko wstała, opierając się na rękach. To był błąd. Jęknęła z bólu i opadła na łóżko. Jej głowa zaczęła pulsować miarowym rytmem, obandażowane dłonie zaczęły piec i szczypać. Nagle zauważyła postać przy drzwiach, w pelerynie. Tę sylwetkę poznałaby wszędzie.
-Talon? - dziewczyna z trudem mówiła, każde następne słowo opieczętowane było kolejną falą bólu.
-Obudziłaś się. - zbił Ahri z tropu, dziewczyna myślała, że będzie mniej oschły i okaże chociaż trochę wdzięczności za uratowanie mu życia. Jednak ciągnęła rozmowę dalej, nie zważając na humor byłego żołnierza.
-Jak widać - odparła równie beznamiętnie. - Za to ty chyba coś się nie wyspałeś - nie czuła, że Talon jest spięty, rozzłoszczony.
-Oczywiście, że jestem niewyspany! Sądzisz, że skoro śpisz tu sobie smacznie trzeci dzień, to ja też mam spokojnie odpoczywać?! - wybuchnął złością.
-Talon, to nie tak, co tu się w ogóle stał...
-Co się stało, jeszcze się pytasz?! - odepchnął się ręką od framugi i podszedł kilka kroków. - Nie mów mi, że zapomniałaś, jak to sobie stanęłaś po środku wyszkolonych zabójców i jak gdyby nic z nimi rozmawiałaś! Nie wiem, czym ty się kierowałaś, ale to było tak głupie, tak cholernie głupie, że po prostu nie spodziewałem się tego po tobie! - Ahri słuchała krzyków chłopaka, rozdziawiając ze zdziwienia usta. - Miałaś biec do Instytutu, dałbym sobie z nimi radę!
-Nie dałbyś. - opanowała się i odpowiedziała ze stoickim spokojem, patrząc mu głęboko w oczy.
-Może i nie, ale co ja kogo obchodzę, czy ty dalej nie rozumiesz, że mogłaś zginąć?! - myśli dziewczyny galopowały jak szalone. Po chwili uśmiechnęła się lekko, lecz natychmiast tu ukryła.
-Talon... czy ty się martwisz? - przy tych słowach nie zdołała ukryć swojego szczęścia i parsknęła śmiechem.
-Uhh... - zmieszał się Talon. Zgarbił się lekko, przemyślał swoje słowa i ciężko opadł na białe krzesło.
-Oczywiście, że się martwię. Żebyś widziała swoje ręce, gdy zemdlałaś, tam, w lesie. Całe zakrwawione, lecz nigdzie nie miałaś żadnych ran. Ale to jeszcze nic. Ta krew była z początku zwykła, ciemnoczerwona, ale gdy zacząłem ją zmywać w strumyku obok, zaczęłaś krwawić mocniej. Ale już nie czerwoną krwią. Srebrną. - Ahri była tak zdziwiona, że pomimo bólu całego ciała zerwała się z miejsca, pochwyciła scyzoryk i zacięła się nad nadgarstkiem. Zakręciło jej się w głowie, miała mroczki przed oczami. Później poczuła pod swoimi plecami miękkie łóżko i słyszała przytłumione słowa Talona, który odrzucił nożyk na ziemię i po raz kolejny uratował ją przed upadkiem na ziemię.
Zemdlała.

* * *

-Owieczko, to Ona.
-Widzę, Wilku.

-Musimy działać jak najprędzej.
-Nie, kochany, dajmy jej jeszcze czas.
-Dlaczego, Owieczko? Niedługo nadejdzie Mroczny.
-Owszem. Lecz nim nadejdzie, Ona urośnie w siłę.

* * *

Obudziła się, znów. Tym razem było już ciemno, lecz wyraźnie widziała odznaczające się na białej pościeli ślady krwi. Nie zauważyła także scyzoryka. Talon drzemał na krześle obok. Gdy tylko przesunęła rękę po pościeli, on otworzył oczy.
-Ahri, czyś ty do reszty zgłupiała? - szepnął, ale ona nie wyczuła w tym nagany, tylko troskę.
-Wybacz, naprawdę przepraszam. Ja... po prostu jestem oszołomiona i strasznie zmęczona.
-Nie rób tak więcej. - odpowiedział.
-A co z moją raną? - zapytała dziewczyna. Talon gorączkowo myślał.
-Jutro ci powiem. A teraz śpij, dobranoc. - ścisnął lekko jej rękę i opadł znów na krzesło.
Po kilku sekundach Ahri znów odpłynęła w błogi sen.

* * *

-Ale naprawdę? Jak to możliwe, przecież ona jest normalna tak jak my, ma tylko fajne ogony i w ogóle, mówiłam ci że chciałabym takie mieć? - głęboki wdech - A poza tym możesz mi jeszcze raz powiedzieć, jak to było, bo może coś wymyślę, jestem strasznie dobra w taki sprawach, wiesz normalnie detektyw ze mnie, i - kolejny wdech.
-Caitlyn, daj już spokój - Talon uciął potok słów dziewczyny.
-Och, przepraszam cię bardzo ale...
-Caitlyn, Ahri śpi, bądź ciszej.
-Jeju przepraszam bardzo nie chcę jej obu...
-Już nie śpię - odezwała się Lisica. Zrobiła to głównie dlatego, żeby Caitlyn przestała tyle mówić. Dziewczyna podniosła się i poprawiła sobie poduszkę. O dziwo, nie bolało jej już nic, czuła tylko tępe pulsowanie w skroniach.
-Widzę, że czujesz się lepiej.
-O wiele - przyznała Lisica. -Mógłbyś teraz opowiedzieć mi przebieg wczorajszego wieczoru?
-A co takiego stało się wczoraj czemu ja o wszystkim dowiaduję się ostat...
-Caitlyn. - Talon zgromił ją wzrokiem, a dziewczyna przytknęła rękę do ust, na znak przeprosin i już nic nie mówiła. - Dziękuję. A zatem wczoraj, gdy bezmyślnie zacięłaś się scyzorykiem, zemdlałaś, a ja oczywiście złapałem cię, żebyś nie upadła na podłogę, twoja rana zaczęła krwawić, nic szczególnego. Ale potem, gdy już wytarłem pobieżnie potok krwi - tu uśmiechnął się szelmowsko - nad twoją ręką zaczęła materializować się błękitna kulka, która zmieniała kolor na jasnozielony. A potem... Tak jakby „wniknęła" w ciebie. Dlatego nic cię nie boli. - Ahri po raz kolejny słuchała wszystkiego z otwartymi ustami. Nie mogła uwierzyć w to, co Talon mówił. Nie wiedziała, czy naprawdę mówią o niej, to wydawało się takie nieprawdopodobne...
-A teraz musisz iść się przebrać i coś wreszcie zjeść, Caitlyn pójdzie z tobą, do zobaczenia później - Talon wstał i odszedł, nie wiadomo dokąd. Dopiero teraz Lisica poczuła, jak jest głodna. Wygramoliła się spod pościeli i lekko podtrzymywana przez Cait wyszła na ciągnący się bez końca korytarz.

* * *

-A więc, nazywali się Darius i Draven?
Ahri siedziała w miękkim fotelu w gabinecie Zileana.
-Tak, jeden miał topór, drugi... jakby dziwne ostrza, nie zdołałam się dokładnie przyjrzeć - odpowiedziała.
-Dobrze, dobrze... - Zilean pogrążył się w rozmyślaniach. - Sądzę, że najlepiej będzie dla ciebie, jeśli nie będziesz o tym nikomu wspominać. Co do twojej... Hm... „Mocy"... Porozmawiam o tym z przedstawicielami Sekcji, na razie zachowaj to w tajemnicy.
W tym momencie drzwi gabinetu otworzyły się z głośnym hukiem. Do środka wpadł Twisted Fate:
-Zileanie, Karma nie żyje.

* * *

Ahri wybiegła z gabinetu i wychyliła się przez okno. Zauważyła dwie uciekające postaci, a za nimi goniącą je małą armię. Nie wiedziała, co mogło się stać, pobiegła na dół.
Już przy schodach spotkała Irelię:
-Napadli na zamek, Ahri, Talon cię wołał, jest przy Głównej Sali.
-Dziękuję! - odpowiedziała i już biegła w stronę Sali. Skręcając za róg dosłownie wpadła na Talona.
-Dzięki Bogu, nic ci nie jest - zmartwił się mężczyzna. - Napadli na zamek.
-Ale kto? - Lisica nie mogła powstrzymać ciekawości. - To ktoś z Noxusu, prawda?
-Tak. Elise i LeBlanc.

* * *

„Raport:
Napad okazał się akcją, mającą na celu „zastraszyć" uczniów. Nie obeszło się bez ofiar, zginęła przedstawicielka magów, Karma. Nie udało się ująć sprawczyń, ale wiadomo, że pochodzą z Noxusu i ścigały Talona, który przed kilkoma dniami prosił o pomoc, a więc pozostał w Instytucie.
Talon: skazany za nieumyślne szkody i przyciąganie zwiadowców z Noxusu. Wtrącony do więzień.
Podpisano
Zilean"
-Twisted! Przyprowadźcie ze strażami niejakiego Talona.

* * *

Ahri siedziała na dziedzińcu.
-Hej, mogę się dosiąść? - usłyszała. „Caitlyn", pomyślała, „jak miło, że przyszła".
-Jasne, siadaj - przesunęła się kawałek.
-Jak tam się dzisiaj czujesz? Lepiej?
-Oczywiście, nic już mnie nie boli, ale nie widziałam dzisiaj Talona, nie wiesz, gdzie może być? - spytała Ahri.
-Zilean go wzywał, ale szedł ze strażami. Nie wiem o co mogło chodzić, przed chwilą przechodzili obok wieży zachodniej, jeśli chcesz...
-Dziękuję ci kochana! - Ahri wyściskała przyjaciółkę. - Wybacz, muszę się z nim zobaczyć!
-Oczywiście, do później!
Lisica czym prędzej pobiegła do gabinety Mistrza Zileana.
Zapukała, weszła.
-...Przykro mi, nie możesz dłużej pozostać na wolności, sprawiasz same proble... - Zilean spojrzał na postać w drzwiach. - Ahri, co tu robisz?! Lisica spojrzała, do kogo mówił mistrz, lecz to, co ujrzała, zmąciło jej w głowie. Talon klęczał, strażnik przytrzymywał mu na szyi ostrze saksy. Chłopak miał związane z tyłu ręce.
-Ahri, to nie tak jak myślisz...
-To ni tak jak myślę?! Czyli jak?! Co wy mu robicie?! - powoli nie mogła zapanować nad furią ogarniającą całe ciało, była bliska płaczu. - Talon, co tu się dzieje? - Podbiegła do chłopaka, ale została natychmiast odciągnięta przez straż. Nie wytrzymała. Znów poczuła to znajome uczucie rozpierające ją od wewnątrz. Poczuła swoją siłę. Wokół jej rąk błyskały niebieskie iskry. Wyrwała się strażnikom, lecz ci nie odpuszczali, szarpali ją za ręce, w końcu ją unieruchomili.
-Zapłacisz za to, Zilean - wycedziła, a jej oczy zapłonęły niebieskim blaskiem. Ostatkiem sił oswobodziła rękę i uderzyła nią w ziemię. Strażnicy i Zilean upadli na ziemię. Łzy poleciały Ahri po policzkach, podbiegła do spętanego Talona i złapała jego twarz w swoje ręce:
-Talon, uwolnię cię, wybacz - pocałowała namiętnie i długo, lecz po chwili straż odciągnęli osłabioną Ahri. Jej skóra parzyła, a palce zaczęły ociekać krwią. Najpierw szkarłatną, później srebrną, plamiąc dywan. Dwaj mężczyźni zabrali Lisicę na wieżę, a tam zamknęli ją.
Spędziła noc szlochając, oparta o parapet


Wybrana | League of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz