Cień Ostrza

439 22 5
                                    

Gdy poranne słońce zaczęło wychodzić zza horyzontu, pierwsze jego promienie padły na twarz Talona.

Chłopak ocknął się, otworzył oczy i zamrugał. Obraz wyostrzył się. Dotarło do niego, co wczoraj widział. Nie wiedział, czy to był sen, czy jawa. Nagle zobaczył, że z jego rany została mała blizna i zniknęło tępe pulsowanie w ramieniu. Sądził, że ma to jakiś związek z Lisicą. Za wszelką cenę postanowił ją odnaleźć. Pozbierał swoje rzeczy i wyruszył przeszukiwać pobliski teren Gór Żelaznego Kolca.

* * *

Obudził ją gwar rozmów. Wyszła z namiotu i wpadła na Tobiasa.

-Hej, jeśli chcesz, możesz rozejrzeć się po okolicy, mamy jeszcze dużo czasu do wyjazdu.

-Okay, przejdę się - odpowiedziała.

-Tylko weź jakąś broń i uważaj na siebie. W tych dolinach roi się od śnieżnych tygrysów. A, i nie wpadnij w jakąś przepaść czy coś - puścił do niej oko.

-No wiesz, taka ślepa to chyba jeszcze nie jestem - dziewczyna zaśmiała się.

Prawdę mówiąc, Ahri podobała się Tobiasowi. była taka... tajemnicza i intrygująca. Posłał jej jeszcze jedno spojrzenie i odszedł w stronę powoli pakującej się grupy.

Lisica złożyła namiot i oddała go reszcie. Zebrała swoje rzeczy, broń i ruszyła na spacer. Jedną rękę położyła na rękojeści sztyletu i poczuła się pewniej. Dotyk chłodnej stali uspokoił ją. Sprawdziła jeszcze raz, ile ma strzał w kołczanie. Było ich około 20, czyli niemało. Miała już wszystko i obrała sobie jeden cel: znaleźć tajemniczego chłopaka z groty.

* * *

Wędrował przez góry niczym zakapturzony duch. W ręku trzymał noże gotowe do ataku. Jako prawa ręka dowódcy armii dobrze wiedział, że w tych stronach można spotkać białe tygrysy. Szedł wzdłuż ogromnego urwiska szerokiego na jakieś 10 metrów.

Wspiął się na pagórek i wtedy ją zobaczył. Walczącą z białą bestią. Ruszył pędem w jej stronę. Nie wiedział czy zdąży, czy da radę, ale musiał jej pomóc. Gnał niczym wiatr. Odległość między nimi malała, ale Lisica była już wyczerpana. Widział to. Stała przy krawędzi przepaści i ledwo trzymała się na nogach. Wtedy zwierzę skoczyło na nią.

Runęła w przepaść.

* * *

Ahri rozmyślała gorączkowo. Chłopaka nie było w grocie, musiał gdzieś pójść. Ale gdzie? To pytanie cały czas nie dawało jej spokoju. Coraz bardziej oddalała się od obozu, ale cały czas po swojej prawej stronie miała urwisko, więc prędko się nie zgubi. Zaczęło ono znikać za pagórkami, więc podeszła bliżej. Szła teraz jakieś 2-3 metry od niego. Wysokie wzniesienia uniemożliwiały jej objęcie wzrokiem całego horyzontu.

Zastrzygła swoimi lisimi uszami. Wydawało jej się, że coś słyszała i nie myliła się. Odwróciła się i ujrzała ogromnego tygrysa. Szybko chwyciła łuk, ale zorientowała się, że zwierzę jest za blisko. Nim zdążyła mrugnąć, ono rzuciło się na nią i upadła na ziemię. Z ręki wypadła jej broń i nie dałaby rady jej dosięgnąć. Tygrys próbował wbić swoje kły w ciało dziewczyny, ale ta podkurczyła nogi i zepchnęła go z siebie. Wstała i czym prędzej wyjęła sztylety. Ścisnęła je w dłoniach, a zwierzę znów zaatakowało. Ahri zrobiła unik, ale bestia zraniła ją pazurami w lewe ramię. Dziewczyna krzyknęła z bólu a krew wypływała z rany i barwiła płaszcz Lisicy na czerwono.

Dziewczyna podczas walki coraz bardziej opadała z sił. Stała na krawędzi urwiska, wyczerpana i ranna. Tygrys obszedł ją dookoła obnażając kły i przygotowując się do ostatecznego skoku. Ahri wiedziała, że to już koniec. Nie próbowała uciekać, bo wiedziała, że nie zdołałaby zrobić co najwyżej dwóch kroków a już leżałaby na ziemi. Ostatkiem sił ścisnęła mocniej sztylety, jakby były ostatnią deską ratunku.

Wtedy tygrys skoczył. Pchnął ją w przepaść i zaczął spadać razem z Lisicą, nie mając pojęcia, że urwisko jest śmiercionośne.

Ahri nie zdołałaby powstrzymać bestii. Runęła razem z nią, czując, jakby spadała w czarną otchłań.

Ostatnim, co ujrzała, była zakapturzona sylwetka mężczyzny biegnącego w jej stronę.

* * *

Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie widział. Stał chwilę, ale pobiegł zobaczyć, co się dokładnie stało. Może mógł jeszcze pomóc nieznajomej.

Bał się podejść do krawędzi.

Bał się śmierci tej młodej dziewczyny.

Przez jego głowę przemknął okropny obraz. Lisica leżąca na dnie przepaści, cała w krwi. Szybko otrząsnął się z tej myśli.

Nagle dobiegły go dźwięki szarpaniny. Podbiegł do brzegu kanionu i spojrzał w dół. Zobaczył tygrysa, a pod nim przygwożdżoną do ziemi dziewczynę. Spadła ona na półkę skalną, jakieś 3 metry od krawędzi urwiska. Talon wyjął sztylet i z niemałą precyzją rzucił go w ciało tygrysa. Ten ryknął i zaczął się jeszcze bardziej szarpać. To był znak dla Ahri. Wbiła swój nóż w brzuch zwierzęcia, a krew zwierzęcia plamiła jej ciało. Ostatkiem sił zepchnęła go w przepaść. Usiadła i oddychała głęboko. Plecy dalej bolały ją od upadku na półkę skalną. Schowała sztylety i wtedy dobiegł ją czyjś głos:

-Hej wszystko okay?

Spojrzała w górę. Zobaczyła chłopaka z groty.

-Tak, okay... - nasuwało jej się wiele pytań, ale milczała.

-Możesz wstać? Chodź, pomogę ci wejść na górę - zaoferował się Talon. Ahri wstała i podała mu prawą rękę. Jego dotyk sprawił, że poczuła się bezpiecznie.

-Stań jedną nogą w tej szczelinie, wtedy bez problemu wyjdziesz.

Lisica postawiła prawą nogę w miejscu wskazanym przez nieznajomego. Zachwiała się, a jego druga ręka spoczęła na jej biodrze.

-Złap mnie za ramiona - poinstruował. On sam uchwycił dziewczynę w talii. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Chłopak był umięśniony, co czuła pod swoimi dłońmi. Jednym ruchem wyciągnął ją na górę. Postawił ją na ziemi. Znaleźli się bardzo blisko siebie. Talon nie zabrał rąk z jej ciała, a ona także go jeszcze trzymała. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy. Chłopak nachylił się ku niej, ale ona odwróciła głowę. Po chwili wspięła się na palce i szepnęła mu do ucha:

-Dziękuję... - Zatrzymała usta przy jego policzku, jakby się wahając. Pocałowała go w policzek, nałożyła kaptur na głowę, chwyciła łuk i pobiegła do obozu.

Talon nie mógł uwierzyć, że to działo się naprawdę. Dziewczyna była taka delikatna. Chłopak czuł, że musi ją chronić. Jest kimś więcej, czuł jej moc. Wtedy, kiedy go uzdrowiła i teraz, gdy stali złączeni przez krótką chwilę.

Teraz pragnął tylko jednego.

Musi ją odnaleźć.

* * *

-Tobias! Tobias, gdzie jesteś?! - Lisica wpadła do obozu kurczowo trzymając się za lewe ramię, z którego wciąż lekko sączyła się krew.

-Ahri, co ci się do cholery stało?! - Tobias podbiegł do niej

-Tygrys... ja... - dziewczyna zemdlała.

Ocknęła się leżąc na trawie. Twisted Fate zakładał jej opatrunek na odkażoną już wcześniej ranę.

-Hej, nic ci nie jest? - zapytał.

-Nie, chyba nie... Dzięki za opatrunek.

-Możesz mi opowiedzieć, co się tam stało?

-Oh... - Lisica nie chciała zbytnio wspominać o nieznajomym przy Tobiasie - może później, teraz nie czuję się na siłach. - odpowiedziała.

-Dasz radę jechać konno? Została tylko godzina jazdy.

-Tak, poradzę sobie, nie martw się.

Twisted Fate pomógł dziewczynie wstać i wsiąść na wierzchowca.

Ruszyli do Instytutu Wojny - League of Legends.

Wybrana | League of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz