Pierwsza Granica

255 7 0
                                    

Chciałam oddychać. Sama, bez niczyjej pomocy.

Zakrztusiłam się czując jakąś rurkę w gardle. Przez moje ciało przeszedł nie przyjemny dreszcz.

- Czy pani mnie słyszy? - do moich uszu dotarł całkiem miły, ale stanowczy głos mężczyzny. Uchyliłam powieki, co było trudniejszym i cięższym zadaniem niż się tego spodziewałam. Moje oczy zostały porażone światłem i otaczającą bielą. Zmrużyłam je.

- Wyciągnę teraz rurkę, którą ma pani w gardle. Po tym będzie pani musiała oddychać sama - powiedział mężczyzna. Przechyliłam głowę, żeby zobaczyć jego postawę i sprawdzić kim jest. Był to mężczyzna w średnim wieku. Jego czarne włosy były lekko przyprószone siwizną. Na nosie miał okulary z czarną oprawką, a na twarzy widniał delikatny uśmiech. W jego oczach dostrzegłam coś w rodzaju ulgi. W tym samym czasie, kiedy ja dokonywałam oględzin mężczyzny, on przyłożył swoje dłonie do mojej twarzy, chwycił rurkę i pociągnął delikatnie. Poczułam odruch wymiotny, chwilę później zakaszlałam. Złapałam gwałtownie powietrze, jakby to miał być mój ostatni wdech. Nagle odczułam ból w okolicach klatki piersiowej. Z moich ust wydobyło się stłumione jęknięcie.

- Czy coś panią boli? - zapytał mężczyzna. Z moich obserwacji wynikało, że był lekarzem, a ja znajdowałam się w szpitalu. Starałam się przypomnieć co się stało, a co ważniejsze - kiedy?

Otworzyłam usta, aby wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, jednak moje struny głosowe odmówiły posłuszeństwa i jedynie mruknęłam. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie serdecznie.

- Dobrze, więc ja wrócę tutaj za dwie godziny - powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą z natłokiem myśli. Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i dopiero kiedy zniknął za drzwiami, do moich uszu dobiegł dźwięk urządzeń stojących obok łóżka. Spojrzałam na sufit i nagle przed moimi oczami stanęły wydarzenia z tamtego dnia.

Wracałam z przyjaciółką z treningu. Rozmawiałam przez telefon. Wtedy z pasa na przeciwko ktoś wyprzedzał. Światła samochodu jadącego naprzeciwko, oślepiły nas. Chwilę później usłyszałam pisk hamulców, wielki huk, swój własny krzyk. W tym samym momencie poczułam szarpnięcie i ogromny ból w nogach. Mój telefon wylądował gdzieś na desce rozdzielczej. Słyszałam jego głos. Chciałam odpowiedzieć, ale zabrakło mi sił. Moja głowa opadła bezwiednie, a oczy zamknęły się. Chwilę później usłyszałam syreny karetek. Później zapanowała ciemność.

Odszukałam w pomieszczeniu zegarka i kalendarza. Oba przedmioty wisiały na przeciwległej ścianie. Wskazówki zegara wskazywały 10:32, a na kalendarzu widniała data 30 sierpnia 2014 r. Trzydziesty... Sierpień... Co się ze mną działo przez miesiąc? Dlaczego nie mam żadnych wspomnień z poprzednich dni? Czyżbym była w śpiączce?

Chciałam się podnieść, ale mięśnie nie chciały się posłuchać. Po kilku próbach poddałam się, ponieważ nie widziałam w tym sensu. Spojrzałam raz jeszcze na datę. Dostałam olśnienia. Wiedziałam, że coś mi nie pasowało. Że o czymś zapomniałam. Mistrzostwa świata - wydarzenie, na które tyle czekałam, a teraz spędzę je w szpitalu. Będzie dobrze jak będę mogła oglądać mecze w telewizji...

Westchnęłam na samą myśl o tym, co mnie czeka. Zapewne poleżę w tej sali kilka ładnych tygodni.

Rozmyślenia i użalanie się przerwał mi lekarz, który wszedł do sali.

- Widzę, że odzyskała pani całkowity kontakt ze światem, ale czy może pani mówić? - mówiąc to podszedł do łóżka i usiadł na krzesełku obok.

- Chyba - powiedziałam, bo nie wiedziałam, czy dam radę. Na mojej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech - Tak, dam radę - dopowiedziałam po chwili. Mój głos był lekko przytłumiony, ale dało się zrozumieć słowa

- Świetnie - mężczyzna klasną w dłonie, jakby był małym dzieckiem - Jednak muszę pani coś powiedzieć - natychmiast spoważniał, a radość, która jeszcze przed chwilą była jego towarzyszką uleciała. Natomiast ton głosu, jaki przybrał, nie wróżył nic dobrego.

- Co się stało? - zapytałam, ponieważ nie potrafiłam wytrzymać napięcia jakie zapanowało. Moja niepewność rosła z każdą minioną sekundą. Lekarz wziął głęboki wdech, jakby bał się odpowiedzieć.

- Zdiagnozowaliśmy u pani niedowład nóg...

- Słucham? Ale jak? - niekulturalnie przerwałam wypowiedź mężczyźnie.On jedynie popatrzył na mnie współczującym wzrokiem i kontynuował

- Podczas wypadku, pani rdzeń kręgowy został uszkodzony. Jednakże nie wyklucza to powrotu do normalnego życia ale przez jakiś czas będzie pani musiała poruszać się na wózku. - wziął kolejny głęboki wdech i spojrzał na mnie. Mój wzrok wyrażał więcej, niż bym tego chciała. Lekarz napotykając moje spojrzenie wstał i wyszedł. Wiedział, że chcę zostać sama.

Oczy powoli zaczęły zachodzić łzami. Wszystkie plany na przyszłość, które tkwiły w mych myślach od dziecka, musiały zniknąć. Marzenia o normalnym życiu w jednej chwili prysły jak bańka mydlana. Na policzkach poczułam łzy - zdążyły zacząć płynąć strumykami. Czym ja się teraz zajmę, bo na pewno nie tańcem... Właśnie to bolało najbardziej. Po co wylewałam tyle potu i łez na treningach? Po co tak dbałam o to, żeby nie nabawić się kontuzji? Po co to wszystko, skoro od teraz do niczego nie będzie mi to potrzebne?

Płakałam jak małe dziecko jeszcze przez kilkadziesiąt minut, dopóki nie przerwał mi mój telefon. Nie wiedziałam skąd on tu jest, ale leżał na szafce. Sięgnęłam ręką po urządzenie i natychmiast je wyciszyłam. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie chciałam jego współczucia. Nie chciałam być w pełni zależna od niego. Ale też nie chciałam go zranić. Nie wiedziałam, co robić...

Lęk przed przyszłością stał się granicą, która uniemożliwiała mi dążenie do szczęścia. Zaczęłam bać się każdego nadchodzącego dnia.

~~~~~~~

Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodobał. W kolejnym przeniesiemy się już do właściwego czasu akcji, że tak to ujmę ^.^

Ponad GranicamiWhere stories live. Discover now