Rozdział 10 cz.1

629 33 5
                                    


Następny dzień przyszedł szybko, mimo godzin bezsensownego leżenia i rozmyślania o moim starszym bracie. Wstałam dość wcześnie bo przed budzikiem. Przeciągnęłam się, czując ból pleców. Poszłam do łazienki zrzucając z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic zmywając z siebie cały brud po nieprzespanej nocy. Myślałam gdzie mogę najczęściej znaleźć Pain'a. Od kilku lat nie miałam z nim kontaktu. Nie wiedziałam jaki był teraz.  Kiedy byliśmy jeszcze szczęśliwą rodziną przed oczami miałam zawsze uśmiechniętego rudzielca, który miał od groma znajomych. Był moim autorytetem... Po powrocie będę zmuszona udać się do jednej osoby.

Zakręciłam kurek i wyszłam na dywanik mocząc go swoimi stopami. Osuszona, stałam przy szafie myśląc w co się ubrać. Naciągnęłam na siebie jasne jeansy z dziurami i biały t-shirt. Włosy spięłam w niechlujnego koka i postawiłam dziś na naturalny makijaż. Gdy myłam zęby odezwał się mój telefon. 

Od: Naruto (7:34)

Szykuj się, będę za 20 minut! :*

Czyżby Uzumaki postanowił się nie spóźnić, tak jak ma to w zwyczaju robić na lekcjach?

Nie myśląc dłużej wrzuciłam do czarnego, skórzanego plecaczka kluczyki od domu, w tym od samochodu, portfel i inne duperele, które mają dziewczyny w swoich torebkach. Schodząc na dół zabrałam po drodze z szafy białe conversy. Przy kuchennym blacie stała Kasumi jedząc śniadanie. 

-Co ty robisz o tej godzinie? Nie masz przypadkiem popołudniowej zmiany?- Spytałam z wyraźnym szokiem w głosie. 

-Chciałam dać Ci błogosławieństwo na dzisiejsza podróż.- Odparła z poważnym wyrazem twarzy. Mam się bać?- Przeszło mi przez myśl. Nie minęło dużo czasu, a moja kuzynka zwijała się ze śmiechu na płytkach. Pomiędzy jej chichotem coś w stylu "Żebyś ty widziała swoją minę!". Po chwili ja również zaczęłam się śmiać. Gdyby ktoś teraz wszedł do naszego domu mógłby pomyśleć, że jesteśmy chore psychicznie. Właśnie w tej chwili uświadomiłam sobie, że niedługo przyjedzie blondyn. Otrzepałam się i spojrzałam na zegarek wskazujący, że jest godzina 7:50. Kurde, nie zdążę zjeść niczego porządnego. Podeszłam do lodówki, wyciągając z niej żółty ser i rzodkiewki. Przygotowałam na szybko kanapki po czym je skonsumowałam.

-A tak serio, to czekam na Itachiego, ponieważ ma po mnie wlecieć i wyjeżdżamy nad jezioro na cały weekend.- Spojrzałam się na nią, a na mojej twarzy wyrósł szeroki uśmiech, natomiast brwi zaczęły się poruszać w dosyć śmieszny sposób.

-Dobrze się bawcie.- Na ostatnie słowo specjalnie zmieniłam tonację głosową. 

-Ma się rozumieć. Poradzisz sobie prawda? Przepraszam, że tak późno mówię ale Itachi obudził mnie z taką propozycją.-

-Tak tak poradzę sobie...- Odpowiedziałam i w tej samej chwili usłyszałam klakson samochodowy. Pożegnałam się z Kasumi i udałam się do ów samochodu. 

Przed moimi oczami ukazało się srebrne BMW X6. Cudeńko- tylko tyle udało mi się z siebie wydusić. Chłopak uśmiechnął się do mnie, wyszedł z auto i otworzył mi drzwi przed tym witając się ze mną. Okrążył samochód i zasiadł na miejscu kierowcy.  Przekręcił kluczyk w stacyjce tym samym uruchamiając auto. Na dźwięk silnika aż ciarki przeszły po całym moim ciele. Ile on może mieć koni?  Ponad 700 na pewno. Chociaż dam sobie głowę uciąć, że moje autko ma więcej...

Nasza podróż miała trwać około 4 godziny. Przez cały ten czas śmialiśmy się z żartów blondyna lub śpiewaliśmy nasze ulubione utwory, co nie za bardzo nam wychodziło. Oczywiście zatrzymaliśmy się w KFC, ponieważ mój brzuch dawał o sobie siwe znaki...

Wjeżdżając do Tokio poczułam niemały stres, przez co dostałam delikatnych skurczy w podbrzuszu.

-Musimy uważać żebyśmy nie zawinęli się mojej matce bo będę miała przechlapane.- Ostrzegłam Naruto.

-Się wie szefowo!- Zasalutował Uzumaki, a ja wybuchnęłam śmiechem.

Postanowiłam, że najpierw pojedziemy po moje cudeńko. Mama oczywiście nie wiedziała jakie mam auto...w ogóle nie miała świadomości, że jeżdżę. Miała świadomość, że zdałam prawo jazdy ale nic poza tym. Dlatego właśnie posiadałam garaż na przedmieściach gdzie znajdowała się moja maszyna. Wskazałam Naruto kierunek jazdy, a 30 minut później byliśmy na miejscu. 

Moje podniecenie rosło wraz z otwieraniem się bramy garażowej. Moim oczom ukazało się krwistoczerwone Ferrari F12 berlinetta. Moja jedyna miłość. Gdzieś za sobą usłyszałam nieopanowane kasłanie. Odwróciwszy się za siebie ujrzałam Uzumakiego, który zakrztusił się napojem.

-Naruto? Wszystko w porządku?- Podeszłam do niebieskookiego i poklepałam go po plecach. Kiedy się już uspokoił spojrzał na mnie, a potem na samochód. Poczłapał do auta i przejechał ręką po jego lśniącej masce. Po chwili nie wytrzymał i i zapytał...  

-T-To jest ta rzecz, której zapomniałaś wziąć z domu?- Dał nacisk na "rzecz".

-Dokładnie tak.- Potwierdziłam, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmieszek.

-Skąd ty masz to cudo?!- Jego oczy wyglądały jak piłeczki ping-pongowe.

-Uzbierałam na mnie pieniądze...- blondyn mi przerwał.

-Ale jak?! To kosztuje majątek, a ty przecież nie pracujesz, prawda?- Ostatnie słowo wypowiedział z małym zawahaniem, a tym czasem mój kącik ust podniósł się niebezpiecznie do góry ukazując szyderczy uśmieszek.

-Powiedz no, słyszałeś kiedyś o mistrzyni ulic w Japonii?- Nie lubię się przechwalać ale właśnie w tej oto sytuacji moja druga osobowość dała o sobie znać.

-Oczywiście, że tak! Fascynuje mnie jej styl jazdy! Te wszystkie ostre zakręty, proste, ona cała jest zajebista! Szkoda, że nigdy nie dowiedziałem się jak ma na im...Nie mów mi, że ty nią jesteś!- Naruto stał jak wmurowany, natomiast ja zarzuciłam teatralnie włosami od tyłu.

-Otóż to...- Podeszłam do maski czerwono-krwistej maszyny i przejechałam wierzchem dłoni po znaczku ukazującym czarnego ogiera. Ten samochód to moja największa duma. Sama na niego zarobiłam poprzez wygrane w najróżniejszych wyścigach. Czasem otrzymywałam niezłe sumki za jeden pojedynek , a czasem sprzedawałam samochody, które udawało mi się wygrać. Do tego wszystkiego doszłam sama. Po odejściu brata ostro trenowałam, aż wszystko opanowałam do czystej perfekcji. Dużo było śmiałków, którzy myśleli, że ze mną wygrają, a później przyglądali się jak odjeżdżałam ich "cackiem" lub odsyłałam ich z kwitkiem. Miałam w ten czas stuprocentową satysfakcję...  


A Whole New Life. /Sakura HarunoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz