5."Witaj, pracownico."

3.4K 159 9
                                    

~ Kylie ~

Pożegnałam się z Jo, Jace'm i Amy o około godziny dwudziestej. Siedziałam sama na kanapie z kubkiem kawy i przeglądałam oferty prac. Nie musiałam pracować, ponieważ po zmarłych rodzicach dostałam na pól z Jo spory majątek. Jednak siostra dała mi jeszcze 2/4 swojej części, bo powiedziała, że jej bardzo dobrze się wiedzie. Chciałam pracować, aby spędzać jak najmniej czasu z tym palantem, chociaż i tak go praktycznie nie ma w domu. 

"Sweet Cafe" poszukuje pracownika na stanowisko kelnera. Chętne osoby prosimy o zgłoszenie się na rozmowę jutro o dziesiątej przy 45 White Street.

Przeczytałam komentarze na temat kawiarni i byłąm bardzo zadowolona. Wszyscy oceniali kawaiarenkę na pięć gwiazdek i chwalili atmosferę, jedzenie oraz napoje. Nie mam daleko do tego miejsca, jakieś trzydzieści minut spacerem. 

***

Obudziłam się ósmej przez dzwoniący budzik. Uśmiechnięta wstałam z łóżka, po czym podeszłam do szafy. Założyłam na siebie świeżą bieliznę, czarne rajstopy, czarną, obcisłą spódnicę do połowy uda oraz białą koszulę. Zrobiłam makijaż, składający się z podkładu, różu, tuszu do rzęs, brązowych cieni i czarnej kredki, po czym pomalowałam usta na czerwono. Wyprostowałam swoje jasne włosy i wsunęłam stopy w beżowe, lakierowane szpilki.

Weszłam do kuchni i ujrzałam Daniel'a opartego o blat, który pił kawę. Spojrzał na mnie i zlustrował wzrokiem, a następnie uchylił usta, aby coś powiedzieć.

- Wybierasz się gdzieś, kochanie? - zapytał. I uwaga, uwaga... on był MIŁY.

- Tak, idę na rozmowę o pracę do kawiarni na White Street. - oznajmiłam, gryząc kawałek wafla ryżowego.

- Pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się brunet.

- Dzięki. - mruknęłam pod nosem. - Przepraszam, ale będę już szła. Nie chcę się spóźnić. - dodałam.

- Mogę cię odwieźć. - zaproponował.

- Przejdę się. Dzisiaj jest wyjątkowo ciepło i chcę z tego skorzystać. - powiedziałam, zakładając na siebie płaszcz. 

Mężczyzna pokiwał głową i pocałował mój policzek, życząc powodzenia. Zabrałam swoją torebkę i opuściłam mieszkanie. Szłam uliczkami, rozglądając się dookoła. Miałam cichą nadzieję, że znowu go spotkam. Wyciągnęłam telefon i napisałam do niego sms'a.

Kylie : Idę na rozmowę o pracę. Trzymaj za mnie kciuki, proszę. x

Nie musiałam długo czekać, ponieważ odpisał mi niemal od razu. Może też chciał do mnie napisać?

Harry : Powodzenia. Trzymam kciuki! :)

Harry : A gdzie chcesz pracować?

Kylie : Sweet Cafe na White Street. Może kojarzysz? 

Harry : Oczywiście. To moja ulubiona, a teraz chyba codziennie w niej będę. xx

Przegryzłam wargę, uśmiechając się do telefonu jak nienormalna. Zablokowałam telefon, chowając go do torebki i przekroczyłam próg kawiarni. Było to urocze miejsce, w którym przeważał kolor jasnozielony i brązowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i podeszłam do młodego mężczyzny, który stał za ladą.

- Dzień dobry. - posłałam mu lekki uśmiech. - Przyszłam na rozmowę o pracę.

- Witaj. Nazywam się Nick Whitelaw. - wystawił dłoń w moją stronę.

- Kylie Vale. - uścisnęłam ją, uśmiechając się szeroko.

- Więc krótko mówiąc, zajmiesz moją posadę, ponieważ dostałem pracę za granicą. - oznajmił. - Na zapleczu czeka na ciebie właścicielka. - wskazał brązowe drzwi.

Podziękowałam mu cicho i zapukałam do wskazanych przez Nick'a drzwi. Kiedy usłyszałam "proszę", weszłam do środka. Przy biurku siedziała kobieta koło pięćdziesiątki, ubrana w elegancką, kremową garsonkę i czarne buty na obcasie.

- Dzień dobry. Jestem Kylie Vale i przyszłam w sprawie pracy. - powiedziałam, a kobiecie zaświeciły się oczy.

- Dzień dobry. Jestem Cynthia Broth i jestem właścicielką tej kawiarenki. - uścisnęła moją dłoń. - Cieszę się, że przyszłaś, ponieważ jesteś jedyną kandydatką na to stanowisko. 

- Bardzo bym chciała tutaj pracować. Łatwo nawiązuję kontakt z każdą osobą, jestem miła i bardzo pracowita. Staram się wykonywać obowiązki jak najlepiej potrafię. - oświadczyłam.

- Cóż, wyglądasz na naprawdę świetną kandydatkę na tą posadę. - powiedziała, przeglądając papiery, które przesłałam jej pocztą. - Poniekąd jestem zdesperowana, ponieważ ciężko było mi znaleźć jakiegokolwiek pracownika. Dlatego, masz tą pracę, kochanie. - uśmiechnęła się.

- O mój Boże, dziękuję. - zaśmiałam się. - Obiecuję, że pani się na mnie nie zawiedzie. - dodałam szybko.

- Wierzę. - posłała mi ciepły uśmiech. - Mogłabyś zacząć już jutro od godziny dziesiątej do szesnastej, co ty na to? - uniosła brew.

- Oczywiście.

- Jakbyś miała jakieś pytania, bądź chciała wziąć wolne, zgłaszaj to do mnie. - puściła mi oczko.

- W porządku. - pokiwałam głową.

Kobieta oprowadziła mnie po całym lokalu i pokazała jak obsługiwać kasę. Wszystko szło szybko, ponieważ bardzo chciałam tą pracę i starałam się skupić nad każdym krokiem.

~ Harry ~

Leżałem na łóżku zmęczony dzisiejszym patrolem. Na tej misji jest dziwnie spokojnie. Chodziłem w tym pieprzonym mundrze wojskowym całe dwanaście godzin i było mi strasznie gorąco. Patrzyłem w sufit i cały czas czułem poczucie winy, że nie porozmawiałem dłużej z Kylie. Powiedziałbym jej na czym polega moja praca, opowiedział trochę o sobie, a później ona by to zrobiła. Ale to ona nie dała mi szansy na rozmowę.

Chwyciłem swój telefon i bez żadnego wahania wykręciłem do niej numer. Czekałem dwa sygnały aż odbierze i... odebrała.

- Witaj, pracownico. - zacząłem, uśmiechając się jak idiota.

- Skąd wiesz? - zachichotała, co uważałem za słodkie.

- Masz tą pracę? - zapytałem.

- Tak. - powiedziała z uglą.

- Wiedziałem. - zaśmiałem się. - Gratuluję.

- Dzięki. - odpowiedziała. - Co porabiasz?

- Odpoczywam po pracy. - westchnąłem. - A ty?

- Właśnie weszłam do mieszkania. - odetchnęła. - Gdzie pracujesz? - zapytała.

Kurwa mać. Co ja mam je powiedzieć? Milczałem, zastanawiając się na odpowiedzią, a ona cierpliwie. Na szczęście nie była jedną z tych lasek, co są strasznie natrętne i wpierdalają się w twoje życie prywatne.

- Powiem ci, gdy się ze mną spotkasz. - powiedziałem, uśmiechając się.

- To jest szantaż. - zaśmiała się.

- Nalegam. - mruknąłem błagalnie. - Obiecuję, że nie zrobię nic nieodpowiedniego. - dodałem szybko.

- Nie o to chodzi. Ja po prostu nie mogę. - powiedziała cicho.

Zmieniłem skutecznie temat, aby się nie rozłączyła. Rozmawiałem z nią w sumie czterdzieści dwie mminuty i trzynaście sekund. Pobiliśmy życiowy rekord.

___________________________________

I kooolejny! :>

/kylizzzie

mysterious | stylesWhere stories live. Discover now