Kiedy byłam małą dziewczynką trwała wojna klonów . Wraz z moją rodziną ukrywaliśmy się na planecie Ryloth . Tam się urodziłam i wychowałam . Zawsze obserwowałam statki Republiki latające po niebie . Pomyślałam , że muszą czuć się wolni w przesforzach . Chciałam być tam razem z nimi . Kiedy dostałam od ojca Cham Syndulli swój pierwszy VCX-100 lekki frachtowiec opuściłam swoją rodzine . Przemierzając galaktykę . Moja pierwsza misja była przypadkowała po prostu przysnęło mi się za sterami , a mój niemądry droid obrał kurs na Kallerze. Wylądowałam dobry kawałek od samej jatki albo to co pozostało po walce . Pełno trupów , parę szturmowców i jakiś chłopak . Chłopak siedział na kolanach z głową spuszczoną na dół , a dwóch szturmowców przymierzało się do strzało . Sama nie wiem , co wtedy we mnie wstąpiło .
- Hej ! - Wyjęłam mój cudowny blaster . I Strzeliłam w szturmowców na ogłuszający nim zdążyli wymierzyć cel . Zabrałam chłopaka całkiem obcego na swój statek . Potem się dowiedziałam , że klony zabiły mu mistrzynie . Powiedział tylko to nic więcej . I tak o to nie przemierzałam galaktyki samotnie czekając na kolejne nie spodzewane misje .
CZYTASZ
Hera & Kanan
FanfictionInna historia Hery Syndulli i Kanan Jarrus.... Herę i Kanana prawdopodobnie łączy silniejsza więź niż przyjaźń. Z mojego punktu widzenia :D