Hux odetchnął, wypuszczając z płuc dym. Potem przejechał palcem po idealnie zimnej stali spustu.
Zaciągnął się, a potem skupił na celowniku. Idealnie wymierzył. Całkowicie zespolił się z bronią, czuł jej oddech i bicie serca.
Ale coś mu nie pasowało. W sumie, to ktoś.
- Możecie wyjść? - warknął.
Phasma i Mitaka stali pod ścianą w specjalnie wybudowanej hali i wpatrywali się w Huxa jak tępe woły. Miał ich serdecznie dosyć, już po raz kolejny przeszkadzali mu w oddawaniu się pasji.
- Panie generale, prosimy - jęknął porucznik, a Brendol pomyślał sobie, ze gdyby był czuły na Moc, to Dophled leżałby martwy już od dobrych kilku minut.
- Dekoncentrujecie mnie - rudzielec westchnął i poprawił podkoszulek. Potem spojrzał morderczo na swoich podwładnych. -Wyjdźcie stąd, to rozkaz.
- Ale... - Phasma próbowała protestować - Przecież nic nie mówimy...
- Sama wasza obecność mi przeszkadza! - wrzasnął generał. -Jeżeli chcecie obserwować kogoś, to idźcie do sali obok. Ren w niej trenuje.
- Ale on by nas zabił - wyjąkał Mitaka.
- Ja też was mogę zabić! Poczekajcie, przestawię snajperkę, żeby móc was zastrzelić.
- To my już pójdziemy - powiedziała szybko kobieta. - Przepraszamy za stres.
Przerażeni wojskowi szybko ulotnili się z sali. Hux westchnął z ulga i przetarł twarz dłonią, ale po chwili krew ponownie się w nim zagotowała. Phasma i Mitaka stanęli za szybą i nadal się na niego gapili. Czuł się niekomfortowo, był w samym podkoszulku i bryczesach. Odkrywanie chociażby najmniejszego kawałka ciała sprawiało mu kłopot, a ta dwójka podziwiała teraz jego gołe ramiona.
W końcu włożył do ust kolejnego papierosa i zaciągnął się dymem, który od razu przyniósł mu spokój. Potem położył się wygodnie przy snajperce i strzepnął popiół do leżącej obok popielniczki.
Zamknął oczy, przetarł skronie i spróbował ignorować spojrzenia wwiercające się w jego plecy. Pogłaskał pieszczotliwie swoja broń, przymknął jedno oko i strzelił.
Kukła przewróciła się, rozbryzgując plamę czerwonej farby.
- Niezły strzał, Bren - pochwalił sam siebie.
Potem strzelił jeszcze parę razy, do coraz dalszych obiektów, za każdym razem idealnie trafiając. Stojąca za szybą Phasma aż westchnęła z zachwytu. To było wręcz niebywałe, przecież te kukły stały tak daleko...
Hux znów połączył się ze swoją bronią, czuł się tak, jakby był jej częścią, a może ona była częścią jego...trudno powiedzieć. Strzelał coraz szybciej, zacieklej, celniej, zaciągał się dymem i strzepywał popiół, przymykał i otwierał oko, pociągał za spust...
Żadna czynność (nie licząc porządkowania) nie dawała mu takiej przyjemności. Wykonywał ją rzadko, w końcu nie miał czasu, ale uwielbiał to. Gdyby jeszcze te głupie, pozbawione mózgu istoty raczyłyby go w końcu zostawić w spokoju.
Kolejne strzały spowodowały u niego niepokój. Powracały wydarzenia z przeszłości. Nie chciał tej wizji, ale ona tak nieuchronnie się zbliżała.
Wojskowy, który nadzoruje Akademię spogląda na niego z pogardą. Bren przeczesuje palcami swoje rude, wiecznie rozwichrzone włosy.
- Nie - ucina mężczyzna.
- Proszę - jęczy chłopak.
- Nie pozwolimy tobie.Tak poza tym, twój ojciec chce się z tobą skontaktować - dyrektor wskazuje na stojące na biurku urządzenie. Potem szybko wychodzi. Jest zdenerwowany. Boi się funkcjonariusza.
CZYTASZ
Istota rozumna
FanfictionBO NA POLSKIM WATTPADZIE JEST ZA MAŁO KYLUXA V2 Hux jest dręczony przez demony przeszłości, a Ren niczego nie ułatwia. Między mężczyznami dochodzi do spięcia, które nieuchronnie zbliża ich do siebie...