Kimkolwiek był facet zmierzający w stronę szafy, byłam mu wdzięczna. Nie wiem czy spostrzegł tutaj czyjąś obecność i dlaczego w ogóle zmierzał w naszą stronę, ale coś sprawiło, że zawrócił.
Dean nie puszczał mojej dłoni, do czasu aż sama jej nie wyrwałam. Musiałam wiedzieć co tak napiera na moje plecy. Poczułam, że materiał bluzy został już przerwany. Lodowata stal na mojej skórze.
Chciałam dać znać Walkerowi, iż coś mnie zraniło, ale jednak nie miałam jak.
Chłopak siedział wpatrzony w sytuację odgrywającą się za drzwiami szafy.
W tej chwili mogłam żałować, że nie trafiłam do Narni.
China chodziła w tę i z powrotem. Jej srogie, rozwścieczone spojrzenia latały po całym pokoju.
Gotowała się. Widziałam to.
Dean lekko poruszył dłonią. Spostrzegłam jak następnie podnosi ją do miejsca światła.
Czerwona ciecz. Krew. Jego czy moja?
Spojrzeliśmy po sobie, wciąż należało pozostać cicho. Co było trudne, skoro zostaliśmy ranni.
W szafie.
- Do cholery, Arrow, zamknij drzwi! - Mężczyzna bez słowa wykonał polecenie kobiety.
- W porze śniadania chcę ją widzieć, masz mi przyprowadzić tutaj tę smarkulę! Zrozumiano?
Nie, ja nie zrozumiałam. Jak ktoś, o tak postawnej budowie ciała, jest godny pozwalać sobie na takie traktowanie? China chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie jest królową, a wszyscy pracownicy to nie są jej poddani.
- Ma pani na myśli ten pokój?- zapytał spokojnie ciemnowłosy.
- Nie - kolejne uderzenie w blat biurka. - Oczywiście, że nie! Mam na myśli piętro pod parterem! Nie mówię o piwnicy, jakbyś był na tyle uło... - powstrzymała się przy ostatnim słowie i wyprostowała plecy.
Ta kobieta była naprawdę chora. Nie pacjenci, tylko ona.
Coś jednak w zachowaniu mężczyzny sprawiało, że nie wydał się on traktować jej z pełnym szacunkiem.
Jednak stwierdziłam, że to tylko moje złudzenia.
- Muszę sprawdzić szafę, wybrać odpowiedni... - Mężczyzna nagle wyprostował plecy.
Podszedł do Chiny i delikatnie chwycił ją za ramię.
- Myślę, że najpierw powinnaś napić się melisy. Zawsze twoja skóra robi się po niej odprężona.
Kobieta nie wydawała się przekonana, lecz powiedziała coś pod nosem, w stylu
- " Tak melisa, tak, dobry pomysł"
i pozwoliła mężczyźnie poprowadzić się do drzwi.
Ten jednak, gdy ona już nie patrzyła, odwrócił głowę i ukłonił się w naszym kierunku. Przytaknął.
Dreszcz przeszedł moje ciało.
Kiedy wyszli, wypuściłam długo wstrzymywane powietrze i pytająco spojrzałam w oczy Dean'a.
Moją pierwszą myślą nie była już krew. Tylko tamten facet. Walker wiedział. Coś wiedział.
- Octavia, wiem co ci chodzi po głowie, ale teraz ci tego nie wyjaśnię.
Moje spojrzenie było nieugięte, miałam prawo chociaż raz wiedzieć co jest grane. Dlaczego ktoś nam pomaga...
- Niby dlaczego, Dean?
- Ponieważ tym razem sam tego nie rozumiem.
Złapałam długi oddech.
Dean nie czekał, otworzył drzwi i wyszedł z ciasnego pomieszczenia.
Siedziałam jeszcze chwile zdrętwiała, zanim chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam by pomógł mi wyjść.
Nakazał stanąć mi do siebie plecami.
Jego chłodna dłoń delikatnie przejechała od szyi aż do miejsca pod łopatką.
Wstrząsnęły mną dreszcze.
- Wszystko okay?- skinęłam głową i zagryzłam wargę, szczęśliwa, że teraz nie widzi mojej twarzy.
- Jesteś zadarta czymś pod łopatką. To jednak nic wielkiego.- Powiedział uspokajająco i spuścił dłoń wzdłuż mojego ramienia aż do nadgarstka. Chwycił moją dłoń i odwrócił mnie do siebie. Próbowałam odczytać coś z jego oczu. Nadal był zły za poruszenie tematu z matką? Nie był?
Po długiej, krępującej chwili patrzenia sobie w oczy, w końcu odwróciłam wzrok. Nie mogłam pozwolić na nic więcej. Nie w tym miejscu.
- Więc trzeba sprawdzić co tam jest. - patrzyłam jak jego sylwetka zbliża się do szafy.
Ujrzałam, że z jego ręki również sączy się krew.
- Dean, czekaj. - Nawet się nie odwrócił. - Chodź tu, proszę. - lekko zaostrzyłam ton.
Znieruchomiał. Jednak nie było to spowodowane natarczywością moich słów, tylko tym co zobaczył.
Kiedy odsłonił mi widok, rozwarłam usta. Byłam zdumiona.
- Więc - przełknęłam ślinę - więc kiedy ta suka powiedziała, że musi wybrać któryś... na - głos mi się łamał - na spotkanie ze mną... miała na myśli to. - Oczy wbiłam w arsenał. W tej cholernej szafie było pełno ostrych, długich noży, biczów i innych tego typu uroczych przyrządów.
Nie byłam skłonna do ruchów, oczami wyobraźni zobaczyłam swoją przyszłość.
Nie zbyt daleką, tylko tą, która by ze mną skończyła.
- Octavia, musimy iść. - powiedział miękko chłopak.
- Zrobiła by to, wiem, że tak... - wyszeptałam.
Dean złapał mnie w pasie i obrócił bym nie patrzyła na narzędzia tortur.
- Ale nie zrobi, bo ja tutaj jestem.
🌺🌺🌺
Moi kochani! Naprawdę pragnę przeprosić za to, że kolejna część znów pojawia się tak późno. Jestem wam wdzięczna za to, że jesteście, za wszystkich czytelników, tych starszych oraz tych, którzy się pojawiają. Za Was. 💞.
Dziękuję za każdy komentarz oraz gwiazdkę.
Zachęcam do komentowania, ponieważ wtedy wiem co myślicie.
No więc ostatecznie przepraszam za opóźnienia. Musicie mi wybaczyć, znajduję się w trudnym okresie i jedyny czas mam w weekendy póki co.
Obiecuję jednak, że będę dawała z siebie więcej, jeśli tylko chcecie.
Pozdrawiam mocno!
💚❤💜💙💛
CZYTASZ
Hidden in shadows
HorrorZawsze żyłam prostolinijnie, nigdy nie myślałam, że po siedemnastu latach życia przybierze ono diametralnie inny kierunek oraz kształt. Nigdy bym nie powiedziała, że wszystko co miałam okażę się kłamstwem. Nigdy bym się nie zmieniła, gdyby coś mnie...