Rozdział 5

613 46 4
                                    

Leżałam na szarej kanapie, oglądając jakiś bezsensowny program o wkręcaniu ludzi. W okół mnie rozrzucone były tony pudełek po ciastkach. Miałam ogromną ochotę na jeszcze jedno, bo dziś zachcianki osiągnęły poziom najwyższy z możliwych.

W ten jeden dzień nie przejmowałam się kaloriami.

Było ciężko mi się ruszyć, bo siedmiomiesięczny brzuszek sporo utrudniał. Nawoływałam Harrego, po czym sobie przypomniałam, że poszedł na miasto.

Nagle paczka smakołyków wylądowała zaraz obok mnie. Prawie dostałam zawału, ale radość na widok różowego kartonu zwyciężyła.

- Witam moją mamuśkę - irlandzki akcent sprawił, że pisnęłam i wyciągnęłam ręce w kierunku blondyna. Z szerokim uśmiechem podszedł do mnie, po czym mocno uścisnął. Klepnęłam miejsce obok mnie, więc chłopak usiadł gdzie pokazałam, a ja się w niego wtuliłam. 

Chwilę rozmawialiśmy na luźne tematy. Nagle poczułam, że zaraz zwymiotuję, ale zanim wstałam, zawartość mojego żołądka wylądowała na podłodze.

- Wszystko okej? - zapytaj troskliwie Niall, zaraz po tym, gdy zabronił mi sprzątać, gdyż sam to zrobił.

- Nie, czuje się tak nieswojo, tak dziwnie. Nie potrafię tego opisać - wzruszyłam ramionami, głaszcząc brzuch.

Syknęłam z bólu, z powodu pulsowania w głowie. W tym samym momencie wszedł Harry, na jego twarzy widziałam cień zazdrości, bo Horan przytulał mnie opiekuńczo. Wymusiłam lekki uśmiech w stronę Stylesa. Wyglądał świetnie. Jasnobrązowe botki, koszula, spodnie i kapelusz w tym samym odcieniu ciemnobrązowego oraz szary podkoszulek.

- W porządku? - zapytał troskliwie, całując mnie w czoło na przywitanie. Kiwnęłam głową, po czym poszłam wziąć prysznic.

Poczułam znane mi skurcze, jednak zaczęłam się martwić, gdy się nasiliły. Zaczęły się robić coraz bardziej nieprzyjemne.

Założyłam świeże ciuchy i podczas mojego załatwiania się zauważyłam wydzielinę.

Wtedy zrozumiałam, że to objawy porodu, które tak dobrze przestudiowałam.

- Księżniczko, to jeszcze nie czas - mruknęłam, a stres narastał. W salonie zobaczyłam Nialla z Harrym, rozmawiających o czymś żywo. Zajęłam miejsce obok ukochanego, krzywiąc się z bólów skurczowych. Przeklnęłam pod nosem, bo robiły się nie do zniesienia.

- Co jest? - Styles spojrzał mi prosto w oczy. Zacisnęłam usta w ciasną linię, z powodu bólu.
Nie, ja nie rodzę, nie tak wcześnie! Za wcześnie!

- N-nic - znowu syknęłam, bo uczucie dyskomfortu narastało.

- RODZĘ - wrzasnęłam w końcu, a chłopcy pobladli. Pomogli mi zmienić pozycję na wygodniejszą, a Niall kazał głęboko oddychać. Po kilku minutach poczułam, jak odeszły mi wody.

Gdy skurcze stały się regularne pomogli mi pójść do auta. Harry prowadził, a Horan uspokajał mnie, jednak ja krzyczałam w niebogłosy przez ból.

Każda sekunda podróży dłużyła mi się niemiłosiernie. Gdy zobaczyłam utęskniony szpital, poczułam się... bezpieczniej?

Po zaparkowaniu wszystko działo się jak na filmie. Przerażony Harold poszedł do recepcji, chwilę później siedziałam na wózku, pani doktor mówiła coś do mnie, ale ja nie myślałam o niczym innym, niż stres, z powodu przedwczesnego porodu.

Sala do której mnie zawieźli biła różowym, delikatnym kolorem. Tylko tyle zdążyłam zapamiętać. Położyłam się na łóżku, w końcu zawołano lekarza, wyglądającego po czterdziestce, który powiedział mi, że nie dam rady urodzić normalnie, co jeszcze bardziej mnie zestresowało.

Obrazy jedynie śmigały mi przed oczami. Głosy zlewały się w jedno, nie odbierałam żadnych informacji. Tak bardzo bałam się o moją małą dziewczynkę.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chcecie już dziś kolejny rozdział? ♥


Powoli żegnamy się z ZM :(

Zaufaj mi |h.s| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz