- Poproszę 5 testów ciążowych- mruknęłam do siwego mężczyzny w podeszłym wieku. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, podając kilka białych patyczków. Zapłaciłam, schowałam je do kieszeni i wyszłam z apteki. Naciągnęłam kaptur z bluzy na głowę, na wypadek, gdyby ktoś mnie tu widział.
Całą drogę do domu czułam czyiś wzrok na sobie. Gdy już dotarłam do tak zwanej "bogatej dzielnicy" odetchnęłam z ulgą. Nieco pewniejszym krokiem podeszłam do białego budynku należącego do Zayna. Mieszkaliśmy tu, bo mogliśmy sobie na to pozwolić. W końcu oboje mieliśmy bardzo "nadzianych" rodziców.
Po otwarciu zamka do drzwi ile sił w nogach popędziłam do łazienki. Usiadłam na toalecie i czekałam, aż pęcherz zacznie wzywać. Na szczęście nastało to szybko. Zrobiłam po kolei pięć testów, położyłam je na szafce i z ogromnym stresem czekałam.
Jedna minuta, druga, trzecia, piąta.
Wzięłam białe paseczki do ręki i chcąc nie chcąc przeczytałam powoli wyniki.
Wszystkie wyszły pozytywnie.
***
- Kochanie coś się stało? Jesteś taka spięta i przygaszona - zapytał Zayn, siadając obok mnie na kanapie. Westchnęłam ciężko. Tak bardzo chciałabym komuś się wygadać, ale nie mogłam. Ukrywanie się było priorytetem, ile mój wygląd na to pozwoli.
- Wszystko OK, po prostu mam zawroty w czaszce - odparłam, co po części było prawdą. Oparłam się głową o jego umięśniony tors. Objął mnie ramieniem, po czym zaproponował wspólne gotowanie.
Niestety, przez ciążę chciało mi się okropnie jeść, mimo nawrotu anoreksji. Byłam odpowiedzialna także za dziecko, jednak nie potrafiłam przemóc się do włożenia czegokolwiek do ust.
- Idę już się położyć, jestem bardzo zmęczona - westchnęłam. Zayn był trochę zaskoczony, ale puścił mnie w zrozumieniu.
Uwielbiałam spać. To był stan w którym niczym nie musiałam się przejmować.
***
- Halo? - odebrałam telefon, nie patrząc kto to, podczas dyskretnego wynoszenia zużytych testów.
- Masz w ogóle zamiar wracać do Londynu? - usłyszałam wściekły głos mojej przyjaciółki.
- Wiesz, szczerze powiedziawszy to chciałam już to zrobić - odparłam spokojnie, rozglądając się, czy nikt mnie nie widzi.
- Naprawdę?! O mój boże to wspaniale! Co się stało? - co za bipolarna osoba.
- Harry mnie znalazł - westchnęłam, wracając powolnym krokiem do domu.
- Nic ci nie zrobił? -
- Nie, spokojnie -
- Kiedy chcesz przylecieć? Nasze mieszkanie nadal czeka - mimo tego, że jej nie widziałam, słychać było, że się uśmiechnęła.
- Muszę pogadać z Zaynem. Kończę, pa - nie dałam jej możliwości odpowiedzenia, bo rozłączyłam się o tych słowach.
Znowu czułam na sobie wzrok. Ktoś złapał mnie za ramię i gwałtownie obrócił. Kręcone włosy, szmaragdowe oczy, botki, rozpięta do połowy koszula. Klasyk.
- Jesteś w ciąży? - wypalił prosto z mostu Harry. Nagle poczułam, jakby zabrakło mi powietrza.
- C-co? Nie! - zająknęłam się. Spojrzał prosto w moje oczy, a ja, mimo stresu, odczułam przyjemne dreszcze.
- Cassie dobrze wiesz, że mnie nie okłamiesz - pokręcił głową, krzyżując ręce na piersi.
- Nie twoja sprawa - fuknęłam. Odwróciłam się na pięcie, po czym jak najszybciej pobiegłam do domu. Krótkie nogi niezbyt mi pomogły. Ponownie złapał moje ramię.
- Myślisz, że jestem aż takim debilem? No dobra, może jestem. Ale domyślam się, po twoim pytaniu o nasz stosunek, że to moje dziecko - powiedział łagodnie i nieco spokojniej.
Niekontrolowane łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Później to przerodziło się w okropną histerię. Poczułam, jak oplatają mnie silne ramiona Harrego. Znany mi zapach lekko mnie uspokoił. Nie wiem, ile tak staliśmy. Wiem, że to bardzo pomogło.
Czemu ja muszę go aż tak mocno kochać?
- Cass? - nie, nie, nie. Tylko nie on. Błagam tylko nie to. Oderwałam się od Stylesa, po czym spojrzałam na Mulata, kilka metrów za jego plecami. Patrzył na mnie, jakby dostał właśnie w twarz.
- Zayn, to nie tak... - mruknęłam. Kątem oka zauważyłam, że Harold jest z siebie niemożliwie zadowolony, co mnie zdenerwowało. Czarnowłosy podszedł do mnie, wskazując gestem, żebym poszła za nim. W okropnej, napiętej ciszy ruszyliśmy do domu.
Usiadłam na kanapie, bolącym spojrzeniem zaszczycając podłogę.
- Cassandra, chciałbym dla ciebie jak najlepiej. Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie i wiem, że jest ci ze mną źle... - otwarłam buzię, żeby zaprzeczyć, ale wyprzedził mnie.
- Nie mów nic, tylko słuchaj. Widzę, jak go kochasz. Mimo tego, że okropnie mnie to boli, zdaję sobie z tego sprawę. Nie mogę niszczyć ci życia, bo bez niego niszczejesz. Zostańmy przyjaciółmi - słuchając tego szczerze mówiąc, ulżyło mi.
- Jesteś niesamowity - mruknęłam, przytulając go z całych sił. Pocałował mnie w czoło.
- Boję się z nim być - powiedziałam bardzo cicho, bawiąc się jego podkoszulkiem.
- Bardzo go zmieniłaś. Myślę, że to wydarzenie to pikuś. Daj mu ostatnią szansę. Gdyby coś się stało, zawsze jestem do twojej dyspozycji - mruknął Zayn, całując mnie w policzek i uśmiechając się pocieszająco. Odwzajemniłam gest, po czym poszłam do sypialni. Otwarłam laptopa i zarezerwowałam lot do Londynu.